Benzyna bez kartek
Niewiele brakowało, a nie byłoby w ogóle tej pierwszej operacji. A wszystko przez brak benzyny... "Trzeba było przewieźć do Zabrza dawcę, podłączonego do urządzeń podtrzymujących życie. Wtedy nie było możliwości przetransportowania samego organu. Nie umieliśmy jeszcze tak zabezpieczyć serca, aby nadawało się do wszczepienia po tylu godzinach. Kierowca tak się spieszył z Zabrza, żeby zabrać dawcę, że aż zapomniał kartek na benzynę. A bez tego nie można było kupić paliwa.
Benzyna skończyła się, kiedy wracali już z dawcą. Załoga karetki niemal sterroryzowała kierownika stacji benzynowej. Nie wiem jakim cudem, ale udało im się wymusić zgodę na skorzystanie z jego służbowego telefonu. Dzwonili po 'wszystkich świętych' z partii. I w końcu ktoś kazał temu człowiekowi sprzedać im benzynę bez kartek" - wspominał Religa.