Pierwsze polskie sztuczne serce
"W 1995 roku po raz pierwszy wszczepiłem pacjentowi stworzone w fundacji nasze polskie sztuczne komory wspomagania serca. Do dziś były stosowane ponad dwieście razy w Polsce i kilka razy w Argentynie. Przy okazji tych zabiegów udało nam się potwierdzić we własnych badaniach odkrycie, o którym informowali właśnie Niemcy i Amerykanie.
Okazało się, że sztuczne komory nie tylko mogą pomóc pacjentowi dotrwać do chwili, kiedy znajdzie się dawca serca i będzie można je przeszczepić. Są bowiem choroby, które grożą nawrotem nawet po przeszczepie. Więc nie ma sensu robić tej operacji. Jednak w pewnych przypadkach, między innymi zapalenia mięśnia sercowego, jeśli pozwoli się sercu odpocząć, wszczepiając sztuczne komory, to narząd sam się zregeneruje. I pacjenci wychodzili do domu jako zdrowi ludzie, z własnym, dobrze pracującym sercem" - opowiadał kardiochirurg.
W końcu pomógł pan sobie sam. Gdy został pan ministrem zdrowia, zdecydował pan o przyznaniu funduszy na badania nad sztucznym sercem. "Nie ja, to była decyzja premiera Kaczyńskiego. Gdy zostałem ministrem, poszedłem do niego i wytłumaczyłem mu, o co chodzi. Jaki jest cel tych badań, co one mogą dać Polsce. I dostaliśmy dofinansowanie na pięcioletnie badania. Tyle nam trzeba, żeby osiągnąć zamierzony cel.
W 1995 roku po raz pierwszy wszczepiłem pacjentowi stworzone w fundacji nasze polskie sztuczne komory wspomagania serca. Do dziś były stosowane ponad dwieście razy w Polsce i kilka razy w Argentynie".