"Mogę umrzeć w każdej chwili"
Profesor nie miał nikomu za złe pytań o jego chorobę. "Na pewno wiem o tej chorobie więcej niż przeciętny człowiek. Może dlatego zareagowałem specyficznie. Umówiłem się z żoną na obiad w chińskiej restauracji. Powiedziałem, że mam guz płuca. Kiedy usłyszałem wyniki z ust profesora Tadeusza Orłowskiego i profesora Kazimierza Roszkowskiego, po prostu zapytałem: 'No to kiedy operacja?'.
Pamiętam, że kiedy byłem jeszcze młodym lekarzem, choremu na nowotwór nie mówiło się, na co cierpi. Najpierw informowano rodzinę i pytano ją, czy chce, aby pacjent wiedział. Zwykle rodzina nie wyrażała zgody. Rak wtedy rzeczywiście był wyrokiem śmierci. Ale to było skandaliczne zachowanie. Choć przyznam, że sam kiedyś uważałem je za dobre. Dopiero w Stanach zobaczyłem zupełnie inne podejście do chorych. Tam każdy pacjent musiał być informowany o tym, co mu jest, co go czeka i jak będzie leczony.
Na pytanie, czy niewiedza w takim przypadku może być błogosławieństwem, profesor stanowczo zaprzeczył. "Nie! Zobaczyłem, jak ludzie przyjmują informacje o swojej chorobie. Nie było paniki. Takie zachowanie lekarzy miało jeszcze jeden aspekt poza szczerością. Po prostu trzeba dać choremu możliwość uregulowania wszystkich spraw, zwłaszcza majątkowych, przed ewentualną śmiercią.
Panie profesorze, czym jest dla pana śmierć? - zapytał autor książki "Snem. Tyle że wiecznym". Kiedy człowiek umiera? "Gdy zanika świadomość, a więc - gdy przestaje funkcjonować mózg". Boi się pan śmierci? "Nie". Dlaczego? "Mogę umrzeć w każdej chwili i nie stanowi to dla mnie żadnego problemu. Nie ma mnie teraz na moich ukochanych Wyspach Zielonego Przylądka, bo rozmawiamy tu, w Warszawie. Nie ma mnie też nad Bugiem. I gdybym umarł, po prostu nie byłoby mnie tutaj, w tym miejscu. Poza tym nic nie zmieniłoby się na świecie. Świat stanie się uboższy o jednego człowieka. Tyle że w żaden sposób nie zmieni to świata".
Mama profesora miała nowotwór wątroby. Ojciec zmarł znacznie później, nagle, na serce. Zaburzenie rytmu. "Piękna śmierć, bo chyba w ogóle nie cierpiał. Po prostu nagle stracił przytomność i koniec. Wolałbym mieć taką śmierć, chyba jednak umrę na nowotwór. Ból to chyba jedyna rzecz, której się boję" - powiedział.
(evak)