Rekrutacja podwójnego rocznika. Szkoły nie są z gumy. Będą lekcje w stołówkach i salach gimnastycznych

Więcej klas i więcej uczniów w każdej z nich. Szkoły nie są z gumy - mówią dyrektorzy - i szukają rozwiązań, by pomieścić już przyjęte dzieci z podwójnego rocznika. Lekcje będą odbywać się w stołówkach, na pracownie przerabiane są też zaplecza, korytarze i sale gimnastyczne. Na to pada jeszcze cień braków kadrowych, bo nauczycieli nie ma już teraz. A ci, którzy zostali, szykują się do strajku.

Rekrutacja podwójnego rocznika. Szkoły nie są z gumy. Będą lekcje w stołówkach i salach gimnastycznych
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta | Robert Gorecki

W roku szkolnym 2018/19 naukę w szkołach średnich rozpoczęło 474 tys. uczniów. Teraz o miejsca w liceach, technikach i szkołach branżowych I stopnia (dawnych zawodówkach) walczy około 700 tys. absolwentów. To "zasługa" podwójnego rocznika.

W całej Polsce zakończył się pierwszy etap rekrutacji do szkół średnich. W niektórych miastach znane są też ostateczne listy przyjętych do szkół, a niebawem rozpocznie się rekrutacja uzupełniająca (etap drugi). W każdym mieście od kilkuset do kilku tysięcy uczniów nie znalazło miejsca w żadnej placówce.

Szkoły nie są z gumy. Powtarzają to od dawna samorządowcy, dyrektorzy szkół i nauczyciele.

I szukają rozwiązań.

Grupy po 36 uczniów

Wyniki pierwszego etapu rekrutacji do szkół ponadpodstawowych i ponadgimnazjalnych w Warszawie zostały ogłoszone we wtorek.

Do stołecznych liceów, techników i szkół branżowych I stopnia chciało pójść w nowym roku szkolnym 47 tysięcy absolwentów gimnazjów oraz szkół podstawowych. Warszawa przygotowała dla "podwójnego rocznika" 45 tys. miejsc. Do stołecznych szkół średnich zostało zakwalifikowanych 41870 uczniów.
3173 kandydatów nie dostało się do żadnej ze szkół.

Jak zapewniają władze stolicy, samorządowcy prężnie działali, by zwiększyć pulę miejsc dla kandydatów. Tam, gdzie to było możliwe, utworzono dodatkowe klasy i zdecydowano, że będą liczniejsze, nawet do 36 miejsc. Tak będzie chociażby w VI Liceum Ogólnokształcącym im. Tadeusza Reytana w Warszawie.

Od września również godziny pracy placówek zostaną wydłużone - lekcje mogą trwać do 17:30, a dodatkowe zajęcia nawet do 20.

Co więcej, cześć pomieszczeń zaadaptowano na sale lekcyjne. "Przerobiliśmy pomieszczenia administracyjne czy gospodarcze na klasy. Niestety, mimo naszych starań - fizycznie nie mamy już miejsc w tych szkołach, one nie są z gumy!" - napisał na Facebooku prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.

W biurze prasowym urzędu miasta dowiedzieliśmy się, że w jednej ze szkół trzeba było zlikwidować pomieszczenie przystosowane do zbiórek harcerskich, by lekcje miały gdzie się odbywać. Na pracownie przerabiane są też zaplecza, a nawet fragmenty korytarzy.

Stołówka pół na pół z klasą, zajęcia w szatni

Do przyjęcia podwójnego rocznika szykuje się między innymi XXXIV Liceum Ogólnokształcące z Oddziałami Dwujęzycznymi im. Miguela de Cervatesa w Warszawie.

Szkoła planowała stworzyć stołówkę dla uczniów. - Chcieliśmy ją zrobić w ogromnej sali, która była w posiadaniu naszych plastyków - mówi Wirtualnej Polsce Jolanta Tyburcy, wicedyrektor szkoły. - Ale szukamy miejsc dla uczniów. W związku z tym zmieniliśmy plany i sala ta została podzielona na dwie części. Jedna, większa, będzie salą lekcyjną, a druga, mniejsza, będzie wykorzystywana na dwa sposoby. Będzie przeznaczona na stołówkę na dwóch godzinach lekcyjnych, a na pozostałych będą się tam obywać zajęcia językowe oraz religia - dodaje. Dzięki temu w liceum wygospodarowano dwa dodatkowe pomieszczenia.

Jak mówi wicedyrektor, szkoła planuje również zaadoptować czytelnię na potrzeby nauczania.

Z problemem braku fizycznych miejsc w szkołach borykają się nie tylko licea. Również technikarobią wszystko, by znaleźć miejsce dla podwójnego rocznika. W Bochni (woj. małopolskie) w Zespole Szkół nr 1 sale lekcyjne zostaną wydzielone w sali gimnastycznej. Dzięki temu szkoła zyska trzy dodatkowe sale oraz pracownię komputerową. Dodatkowo w pomieszczeniach po dawnej szatni mają powstać sale na grupy językowe

Piontkowski dla WP: to samorządy powinny przygotować odpowiednią liczbę miejsc

- Ja tylko jeszcze raz przypomnę: za rekrutacje odpowiadają samorządy - powtórzył w programie "Money. To się liczy" minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski.

- To one powinny przygotować odpowiednią liczbę miejsc w szkołach, to one dbają o zmianowość. I z tego samorząd powinien się wywiązywać. My oczywiście próbujemy pomagać, np. dopłacając do zakupu sprzętu potrzebnego w salach lekcyjnych. Choć to nie jest nasz obowiązek, rząd co rok przeznacza setki milionów zł, aby pomóc samorządom - ocenił.

Widmo strajku i brak nauczycieli

Mimo wielu starań szkół i samorządowców z przyjęciem i pomieszczeniem uczniów w placówkach, we wrześniu może pojawić się jeszcze jeden problem. Brakuje nauczycieli. Jak pisaliśmy w czerwcu w Wirtualnej Polsce, nauczyciele już w trakcie strajku zaczęli rezygnować. I rezygnują dalej.

- Nauczyciele zniechęcą się do zawodu. Już dwoje moich znajomych nauczycieli zapowiedziało, że jeżeli ten strajk nie przyniesie skutku, to odchodzą. I tak, jeden z kolegów już złożył wypowiedzenie - mówił nam pan Artur, nauczyciel ze szkoły podstawowej i liceum. - Przestałam się tym wszystkim przejmować. Myślę o odejściu z zawodu - dodała pani Aleksandra.

W czerwcu na stronie Kuratorium Oświaty w Warszawie można było znaleźć aż 2546 ofert pracy dla nauczycieli. Teraz, niecały miesiąc później, tych ofert jest już 2931. Dane z innych województw zebraliśmy w ubiegłym miesiącu. Można je sprawdzić tutaj.

Przypomnijmy też, że gdy rozpocznie się rok szkolny, nauczyciele mogą odwiesić swój strajk. Szef ZNP Sławomir Broniarz mówił reporterowi Wirtualnej Polski: - Dzisiaj nie ma tematu odroczenia strajku. Dzisiaj tematem jest, jak i kiedy do strajku miałoby dojść. I najprawdopodobniej byłaby to druga połowa września.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (30)