Rejsy podwyższonego ryzyka. Morze Czarne najeżone minami

Rozminowanie najważniejszych akwenów na Morzu Czarnym - kotwicowisk, podejść i torów wodnych - potrwa od pięciu do siedmiu miesięcy. Na razie załogi okrętów, które mają to robić, szkolą się z NATO na Morzu Północnym, a statki z ukraińskimi towarami meandrują pomiędzy minami.

 Rejsy podwyższonego ryzyka. Morze Czarne najeżone minami
Rejsy podwyższonego ryzyka. Morze Czarne najeżone minami
Źródło zdjęć: © PAP

Szlaki komunikacyjne prowadzące z czarnomorskich portów są kluczowe dla ukraińskiego handlu. Przed wybuchem pełnoskalowej wojny właśnie ta droga odpowiadała za niemal 70 proc. całego ukraińskiego eksportu. Jeszcze ważniejsza była dla wywozu zbóż i nasion roślin oleistych - morzem eksportowano nawet 98 proc. z nich.

Wojna wywołana przez Rosję spowodowała czasowe załamanie transportu tym kanałem. Było to ciosem dla ukraińskiej gospodarki i próbą wyeliminowania z globalnego rynku żywności. Z danych Światowego Programu Żywnościowego wynikało, że od dostaw zboża z Ukrainy uzależnionych było życie ok. 400 mln ludzi głównie z krajów Afryki i Bliskiego Wschodu. Moskwa, wykluczając z tego handlu Kijów, liczyła, że przejmie jego rynki zbytu.

22 lipca 2022 roku, pomimo trwającej wojny, Ukraina i Rosja podpisały jednak porozumienie określane jako "Inicjatywa Czarnomorska", które umożliwiło eksport ukraińskiego zboża. Było ono przedłużane, choć Kreml kilkukrotnie groził jego zerwaniem - po raz ostatni latem 2023 roku.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Korytarz zbożowy pozwolił w ograniczonym zakresie wznowić ruch statków. Nie oznacza to jednak, że żegluga z ukraińskich portów jest bezpieczna. To dlatego, że od początku wojny Rosjanie postawili na Morzu Czarnym około 2 tys. min morskich. Większość z nich została zdobyta w 2014 roku w Sewastopolu. To stare, jeszcze poradzieckie ładunki. Ponieważ mają ukraińskie oznaczenia, Rosja nie miała skrupułów i o ich stawianie oskarżała Ukrainę.

W październiku 2023 roku turecki frachtowiec wpadł na minę u rumuńskiego wybrzeża. Miesiąc później na minę wszedł masowiec pod banderą Liberii przewożący pszenicę. W grudniu uszkodzony został panamski statek. Rannych zostało czterech marynarzy.

Z powodu takich incydentów rejsy na Morze Czarne są rejsami podwyższonego ryzyka i niektórzy ubezpieczyciele podnoszą stawki dla armatorów albo wręcz odmawiali ubezpieczenia jednostek.

Dziesięciolecia problemów

Ukraińcy już teraz przygotowują się do przyszłej operacji udrożnienia szlaków morskich. Mają świadomość, że swobodna żegluga na wodach terytorialnych jeszcze przez długie lata będzie utrudniona.

- Tzw. etap pilny rozminowywania powinien trwać kilka miesięcy. Są to kotwicowiska, podejścia, tory wodne. Potrwa to 5-7 miesięcy – powiedział kmdr ppor. Dmytro Pleteńczuk, oficer prasowy ukraińskiej Marynarki Wojennej. - Główny etap poszukiwania i niszczenia min będzie trwał jednak kilka lat, ale niestety nasze wnuki prawdopodobnie znajdą podobne urządzenia. Na przykład w tym miesiącu na wybrzeżu wylądowały trzy miny jeszcze z czasów II wojny światowej.

Rozminowywanie Ukraina będzie przeprowadzała co najmniej pięcioma okrętami przeciwminowymi, ale chce przy tym współdziałać z innymi krajami basenu Morza Czarnego. Już w styczniu 2024 roku Bułgaria, Rumunia i Turcja podpisały memorandum MCM Black Sea, które powołało grupę, która ma za zadanie rozminować wody międzynarodowe w zachodniej części Morza Czarnego.

Bo miny to nie tylko ukraiński problem. W tym roku dochodziło już do przypadków, gdy turecka marynarka podnosiła alarm z powodu odkrycia min nawet w cieśninie Bosfor. Były to najprawdopodobniej miny kotwiczne, które pod powierzchnią wody utrzymywane są na stalowych linach, ale najwyraźniej doszło do ich zerwania. O minach alarmowali również rumuńscy rybacy.

Ukraińskie siły przeciwminowe

Program modernizacji swojej floty Ukraina rozpoczęła w 2018 roku. W jego ramach w 2021 roku Kijów kupił od Brytyjczyków niszczyciele min typu Sandown, a w zeszłym roku od Belgów i Holendrów typu Alkmaar. Te okręty mają zastąpić jednostki projektu 266M, które Rosjanie zajęli podczas aneksji Krymu. Pierwsze z nowych okrętów podniosły ukraińską banderę w 2023 roku, kolejne mają to zrobić w przyszłym roku.

Okręty nie zdążyły dotrzeć do ukraińskich portów - możliwe, że było to szczęśliwe zrządzenie losu - przed wybuchem wojny. Obecnie Turcja blokuje przejście przez Bosfor okrętów wojennych stron toczących wojnę zgodnie z postanowieniami Konwencji z Montreux z 1936 roku.

Przy rozminowywaniu Morza Czarnego Ukraińcy muszą się zadowolić obecnie improwizowanymi rozwiązaniami. Wykorzystują podarowane przez Zachód łodzie CV90, a nawet motorówki z kadłubem półsztywnym, na których zamontowano sonary i podwodne bezzałogowce, wykorzystywane do poszukiwania i niszczenia min morskich.

Ćwiczą razem z NATO

Na początku lipca 2024 roku okręty przeciwminowe "Czernihów" i "Czerkasy" wzięły udział w ćwiczeniach "SeaBreeze", które odbyły się w pobliżu wybrzeża Glasgow. Stanowiły one zwieńczenie dwuletniego szkolenia ukraińskiego personelu i załóg statków przeciwminowych, które, jak napisał kmdr ppor. Pleteńczuk, "umożliwiło im skuteczne planowanie, monitorowanie i realizację działań przeciwminowych w różnych scenariuszach".

Ukraińcy dołączyli do Stałej Grupy Przeciwminowej NATO nr 1 (SNMCMG1), która składa się obecnie z niemieckiego zaopatrzeniowca i okrętu dowodzenia "Donau", francuskiego i estońskiego niszczyciela min. Estoński "Ugandi" to również okręt typu Sandown, dzięki czemu Ukraińcy mogli porównać procedury i umiejętności zdobyte podczas szkoleń.

- Załogi ukraińskich okrętów przeciwminowych i sztab wykazali się wzorowym zapałem, wykonując wszystkie zadania szkoleniowe i przekraczając wszelkie oczekiwania. Międzynarodowa współpraca morska między członkami Sojuszu ma kluczowe znaczenie dla tych wysiłków i jestem pewien, że nadal będzie rozwijać się w przyszłości – powiedział po zakończeniu ćwiczeń kadm. Steve Banfield, współprzewodniczący koalicji na rzecz rozwoju sił morskich Ukrainy.

Obecnie Ukraińcy mają możliwość korzystania jedynie z kilku portów. Nadal zablokowane są choćby te w Mikołajowie i Chersoniu. Rosjanie niemal codziennie ostrzeliwują je, a tory wodne pozostają zaminowane. Dlatego niezwykle ważne jest oczyszczenie szlaków prowadzących do Odessy czy Piwdennego.

Póki Ukraińcy nie przeprowadzą przez Bosfor swoich niszczycieli min, kapitanowie cywilnych jednostek muszą liczyć na szczęście, bo zerwane z kotwic rosyjskie miny, dryfują już po całej środkowej i zachodniej części Morza Czarnego.

Sławek Zagórski dla Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Wyłączono komentarze

Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.

Redakcja Wirtualnej Polski