Referendum w Warszawie. Piotr Guział: warszawiacy pokazali, że są niepokorni
Lider WWS Piotr Guział powiedział, że w niedzielnym referendum warszawiacy nie po raz pierwszy pokazali, że są niepokorni i partie z nimi nie wygrają. Prezes warszawskiego PiS, Mariusz Kamiński powiedział, że "zobaczyliśmy inną twarz PO (...), która przeprowadziła kampanię tak naprawdę sprzeczną z podstawowymi zasadami konstytucyjnymi". Według sondażowych wyników referendum ws. odwołania prezydent stolicy może być nieważne.
Z najnowszego sondażu TNS Polska dla TVP Info i TVN 24 wynika, że do referendum za odwołaniem Hanny Gronkiewicz-Waltz ze stanowiska prezydenta Warszawy poszło 26,8 procent wyborców. Spośród uczestników referendum 94,7 procent zagłosowało za odwołaniem. Oznaczałoby to, że referendum nie jest ważne i Hanna Gronkiewicz-Waltz pozostanie na stanowisku.
- Dziś wyborcy dali Platformie tylko żółtą kartkę - widocznie chcą, żeby dokończyli ten mecz. Więc Platformo kończ, wstydu nie przynieś. Ale wyborcy dali czerwoną kartkę partiom politycznym tą frekwencją - powiedział Guział do kilkudziesięciu sympatyków i inicjatorów referendum po ogłoszeniu sondażowych wyników głosowania.
Wieczór referendalny
Guział wraz z innymi przedstawicielami Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej oraz pozostałych organizacji opowiadających się za odwołaniem prezydent stolicy zorganizowali wieczór referendalny w Domu Dziennikarza przy ul. Foksal. Sondażowy wynik ponad 93 proc. głosów za odwołaniem Gronkiewicz-Waltz został przyjęty oklaskami, ale w kuluarach rozmawiano głównie o tym, czy uda się przekroczyć próg frekwencji. Możliwy błąd sondażu wynosi dwa procent.
Według Guziała, inicjatorzy referendum byli sami wobec - jak mówił - potężnej partyjnej machiny Platformy Obywatelskiej, która "wykorzystała wszystko, co mogła, łącznie z (...) funkcją premiera, prezydenta, środowiskami artystów, ludźmi inteligencji", by "podeptać demokratyczne wartości".
- Pokazaliśmy, że działając razem można zmusić gnuśne władze do działania, można zmusić wszelkiej maści partyjnych polityków do zajęcia się problemami zwykłych ludzi - powiedział lider WWS. Dodał, że "warszawiacy pokazali nie po raz pierwszy, że są niepokorni".
Według Guziała "dzięki referendum udało się współrządzić Warszawą". - Nigdy jeszcze żadna grupa obywateli bez partyjnego szyldu nie zmusiła wszystkich ważnych polityków w kraju do pochylenia się nad losem maluczkich, mieszkańców Warszawy. Zagoniliśmy ich do roboty na rzecz naszego miasta i to jest zwycięstwo - mówił.
- Działając razem przekonaliśmy warszawiaków, że konstytucja to nie jest martwa księga, że mamy prawa i potrafimy z nich korzystać - ocenił Guział.
Odpowiadając na pytanie dziennikarzy, czego zabrakło do zwycięstwa odpowiedział: - Zabrakło nam tego, by członkowie Prawa i Sprawiedliwości w ostatnich tygodniach kampanii pojechali na grzyby.
- Zmusiliśmy władze do słuchania. To, że zabrakło około dwóch procent we frekwencji - no cóż, w referendum chodzi zarówno o odwołanie władz, ale przede wszystkim o zmianę stylu. (...) To nie jest dobra prezydent dla Warszawy, choć frekwencją się obroniła - mówił. Dodał, że WWS będzie "pilnie obserwować, czy prezydent realizuje te obietnice, które złożyła w kampanii".
Ostre słowa polityków PiS
Prezes warszawskiego PiS, Mariusz Kamiński powiedział, że "zobaczyliśmy inną twarz PO (...), która przeprowadziła kampanię tak naprawdę sprzeczną z podstawowymi zasadami konstytucyjnymi".
- W Warszawie doszło do sytuacji, że to referendum de facto stało się jawne. Stało się jawne z tego powodu, że sam akt udziału w tym referendum oznaczał, że osoba, która bierze udział w tym referendum jest przeciwko rządowi, przeciwko władzy - dodał Kamiński.
Według niego "podeptano zasady konstytucyjne, standardy europejskie".
Kamiński powiedział, że zgodnie z Kodeksem praktyk referendalnych Rady Europy "podstawową zasadą, jaka musi obowiązywać w państwach europejskich przy przeprowadzaniu referendów lokalnych jest to, że władze innych szczebli, innych instancji zachowują całkowitą neutralność".
- W Polsce Donald Tusk, Bronisław Komorowski podeptali tę fundamentalną zasadę, bezpośrednio ingerując i wzywając do określonych zachowań referendalnych, wzywając, żeby nie uczestniczyli mieszkańcy Warszawy w referendum - ocenił Kamiński.
Jego zdaniem kampania nawołująca by nie brać udziału w referendum miała w Warszawie, która jest miastem w dużej mierze urzędniczym, szczególne znaczenie. - Nie chodzi tylko o administrację samorządową, która tu jest tak rozbudowana przez panią Gronkiewicz-Waltz, ale również o administrację rządową, o spółki skarbu państwa, o spółki komunalne, chodzi o nauczycieli - mówił Kamiński.
- Te osoby, w sposób skuteczny, de facto zostały pozbawione możliwości swobodnego wyrażenia opinii na temat władz Warszawy. Przez sam akt udziału w referendum określiłyby się jako przeciwnicy obecnego rządu. To jest sytuacja niedopuszczalna, to są standardy, które w Polsce nie mogą obowiązywać. To są standardy, mówiąc wprost białoruskie - stwierdził Kamiński.
Adam Hofman dodał, że PiS będzie "wyciągać z tego dalsze konsekwencje". - Bo nie można dopuścić do tego, żeby psuto w Polsce demokrację, łamano standardy Rady Europy tylko dlatego, żeby utrzymać na stanowisku koleżankę partyjną, wiceprezes Platformy Hannę Gronkiewicz-Waltz - powiedział rzecznik PiS.
Według niego niską frekwencję w referendum osiągnięto poprzez zastraszanie, a z "referendum, które było świętem demokracji" zrobiono "referendum, w którym jawnie głosuje się: tak lub nie głosując lub zostając w domu".
Politycy PiS podziękowali wszystkim mieszkańcom Warszawy, którzy "czują się gospodarzami tego miasta" i "którzy nie dali się zastraszyć tej akcji organizowanej przez PO" za to, że "podjęli trud", zbierając podpisy pod wnioskiem referendalnym, a następnie biorąc udział w głosowaniu.