"Dom przesuwał się znacząco raz w przód, raz w tył"
Reed Timmer tak wspomina huragan Floyd: "Żywioł uderzył w wybrzeże Karoliny Północnej około 2.30 w nocy i głośno zapukał do drzwi przyczepy. Na dobre czy na złe, znajdowaliśmy się z Rickiem bezpośrednio pod ścianą oka huraganu, która jest gęstą ścianą burz otaczającą oko i najgwałtowniejszą częścią żywiołu. Ściana oka jest tam, gdzie zbiegają się wszystkie wiatry wiejące w stronę huraganu i gdzie niesamowita ilość powietrza wędruje wprost do góry, wytwarzając więcej energii wewnątrz burz szalejących wokół oka, a to z kolei generuje więcej deszczu, ciepła i wiatru.
W dole, na ziemi, huragan już nie miotał małą przyczepą Ernesta. On ją ściskał. Ocknąłem się i usłyszałem, że deszcz wydaje takie odgłosy, jakby był pod ciśnieniem, jakby był wyrzucany z węża strażackiego i wżerał się w liche panele przyczepy. Wiatr z kolei wydawał odgłosy niczym pociąg towarowy, tyle że od czasu do czasu przyśpieszał tak gwałtownie, że żaden pociąg towarowy nie mógłby mu dorównać. Pod wpływem podmuchów dom Ernesta przesuwał się znacząco raz w przód, raz w tył, więc pomyślałem, że to tylko kwestia czasu, kiedy huragan wsadzi palce pod całą konstrukcję i podrzuci nas do góry. Nawet kiedy wiatr się cofał, pociecha była niewielka. Dom nadal się trząsł, a woda w akwarium Ernesta krążyła wkoło" - czytamy.