Reed Timmer - łowca burz
W jakich warunkach możemy się spodziewać gwałtownych zjawisk pogodowych?
Apokaliptyczna pogoda. Burze i nawałnice - zobacz
"Błyskało się wszędzie dokoła nas i gdy zapadła noc, zobaczyliśmy, że pioruny uderzają w ziemię i wywołują pożary traw. W tej surrealistycznej scenerii pomarańczowe płomienie nadawały niebu złowrogi czarno-fioletowy odcień, a ja poczułem się, jakbyśmy opuścili Aleję Tornad i wkroczyli do jakiegoś podziemnego świata. Potem pogoda zrobiła się jeszcze bardziej apokaliptyczna. Wjechaliśmy wprost w potężną nawałnicę, więc Chuck musiał zwolnić i wlec się w ślimaczym tempie, bo wycieraczki przedniej szyby nie mogły nadążyć z usuwaniem wody" - czytamy w książce "Łowca Burz".
Poznaj najbardziej zdeterminowanego i odnoszącego największe sukcesy łowcę burz. Autor wyjaśnia jak dochodzi i w jakich warunkach możemy się spodziewać gwałtownych zjawisk pogodowych. Jego opowieść jest także świadectwem ogromnej pasji, graniczącej z obsesją, która pozwala na pełne emocji życie, ale i stwarza prawdziwe zagrożenie.
Na kolejnych stronach przeczytacie o gwałtownych tornadach, zabójczych huraganach i niebezpiecznych przygodach w ekstremalnych warunkach pogodowych. Zobaczycie także niesamowite zdjęcia autora książki.
(evak)
Strefa burzy wielokomórkowej
"Po czterech godzinach jazdy dotarliśmy z Aaronem do Arkansas. Było późne popołudnie. Trafiliśmy też na groźną pogodę i nie mieliśmy żadnych trudności ze zlokalizowaniem ogromnej nawałnicy w skłębionej czarnej superkomórce burzowej. Wiedzieliśmy obaj, że deszcz pojawia się zwykle na przednim skraju burzy oraz że burze na ogół przesuwają się na północny wschód. Jednak niezależnie od tego, w jakim kierunku jechaliśmy, wydawało się, że deszcz posuwa się za nami.
Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że prawdopodobnie znaleźliśmy się w strefie burzy wielokomórkowej, to znaczy skupiska burz, które mogą obejmować kilka prądów zstępujących połączonych z opadami deszczu, kilka mezocyklonów i wreszcie wywołać kilka tornad" - czytamy w książce.
"O Boże! Uderzy w nas"
Dalej autor pisze: "Nie dało się już zapanować nad niewielkim dżipem Matta. Na drodze było coraz więcej wody. Zobaczyliśmy jakąś rodzinę kryjącą się w zakamarkach wiaduktu i uznaliśmy, że jeśli się do niej przyłączymy, będziemy mieli największe szanse uniknąć niebezpieczeństwa.
Zaparkowaliśmy samochód i pobiegliśmy. Potem tornado ruszyło wprost na nas. Grube konary drzew trzaskały jak zapałki, tyle że wydawały dźwięki podobne do strzałów karabinowych przebijające się przez barytonowe wycie tornada. Wszędzie fruwało błoto. Zasysane przez tornado powietrze błyskawicznie przeciskało się przez każdą spoinę wiaduktu. - O Boże! - jęknął Rick, gdy tornado się zbliżyło.
Przyjrzałem się przyjacielowi i zobaczyłem na jego twarzy i w jego nieruchomym spojrzeniu prawdziwy strach. Zdałem sobie wtedy sprawę, że pościg przestał być zabawą. Przypływ adrenaliny i przeciążenie sensoryczne należały do przeszłości. W ślad za nimi pojawiło się przerażenie.
Wiedziałem, że musimy się stamtąd wydostać. Jednak nie chciałem odchodzić. Strach, ale i dreszczyk emocji związany z tym, że znalazłem się tak blisko, całkowicie mną zawładnęły. Potem znów spojrzałem na Ricka i zobaczyłem w jego oczach łzy. - Uderzy w nas! - krzyknął, patrząc na ogromny klin, który był coraz bliżej. - O Boże!"
"Tornado jest jednak nieprzewidywalną bestią"
"To konkretne tornado krótko po zejściu na ziemię stawało się coraz potężniejsze. Może piętnaście minut po tym jak się utworzyło, wzmogło się i powiększyło, osiągając szerokość 1200 metrów, a następnie zaatakowało niewielką miejscowość Bridge Creek. Unicestwiło tam nawet solidne domy o szkieletowej konstrukcji, zabijając trzytygodniowe niemowlę i trzymającą je kobietę, która schroniła się pod schodami. Zdarło asfalt z drogi i dachy z budynków, rozłożyło na części ciężkie maszyny i umieściło na odległych polach oderwane skrzydła samolotu.
Tornado jest jednak nieprzewidywalną bestią. Mają na nie wpływ zmiany w otaczających je wiatrach, intensywność jego prądu wstępującego, przemieszczanie się towarzyszącej mu burzy i panujące w niej warunki oraz tarcie wywołane wszystkim, co stanie mu na drodze. Z tych powodów, i z wielu innych, nie ma na świecie specjalisty od tornad, który mógłby wam powiedzieć ze stuprocentową pewnością, co dokładnie zrobi tornado w danej chwili, a co w następnej.
3 maja zabrałem ze sobą kamerę wideo. Chciałem upamiętnić to wydarzenie, a poza tym pomyślałem, że będzie zabawnie podzielić się ze swoimi przyjaciółmi czymś, co, jak miałem nadzieję, okaże się niewinną, ale wielką przygodą. Nie miałem pojęcia, że gdy nadejdzie 4 maja, to, co nagrałem, zmieni moje życie" - pisze Reed Timmer.
Huragany przypominają tornada
Czym są huragany? To wirujące burze, które powstają i nabierają energii wyłącznie nad oceanami. "W różnych częściach świata określa się je różnymi nazwami: na północnym Pacyfiku są tajfunami, na Oceanie Indyjskim i w zachodniej części południowego Pacyfiku cyklonami tropikalnymi, a na północnym Atlantyku, na Morzu Karaibskim, w Zatoce Meksykańskiej i we wschodniej części północnego Pacyfiku przylegającej do Stanów Zjednoczonych huraganami.
Systemy burzowe tworzą się przede wszystkim w lecie i na jesieni, które na obu półkulach wypadają w przeciwstawnych porach roku. Szczyt sezonu huraganów w Ameryce Północnej przypada na ogół na sierpień i wrzesień, chociaż oficjalnie trwa od 1 czerwca do 30 listopada.
Huragany bardzo przypominają tornada w tym sensie, że są wirującymi burzami podsycanymi unoszeniem się ciepłego, wilgotnego powietrza. Ale huragany otrzymują dużą część swojego 'paliwa' z ciepłych oceanów, a nie poprzez wąskie strefy szybkiego przepływu ciepłego powietrza, takie jak niski prąd strumieniowy, który przyczynia się do powstawania tornad na Wielkich Równinach" - tłumaczy zjawisko autor książki.
"Dom przesuwał się znacząco raz w przód, raz w tył"
Reed Timmer tak wspomina huragan Floyd: "Żywioł uderzył w wybrzeże Karoliny Północnej około 2.30 w nocy i głośno zapukał do drzwi przyczepy. Na dobre czy na złe, znajdowaliśmy się z Rickiem bezpośrednio pod ścianą oka huraganu, która jest gęstą ścianą burz otaczającą oko i najgwałtowniejszą częścią żywiołu. Ściana oka jest tam, gdzie zbiegają się wszystkie wiatry wiejące w stronę huraganu i gdzie niesamowita ilość powietrza wędruje wprost do góry, wytwarzając więcej energii wewnątrz burz szalejących wokół oka, a to z kolei generuje więcej deszczu, ciepła i wiatru.
W dole, na ziemi, huragan już nie miotał małą przyczepą Ernesta. On ją ściskał. Ocknąłem się i usłyszałem, że deszcz wydaje takie odgłosy, jakby był pod ciśnieniem, jakby był wyrzucany z węża strażackiego i wżerał się w liche panele przyczepy. Wiatr z kolei wydawał odgłosy niczym pociąg towarowy, tyle że od czasu do czasu przyśpieszał tak gwałtownie, że żaden pociąg towarowy nie mógłby mu dorównać. Pod wpływem podmuchów dom Ernesta przesuwał się znacząco raz w przód, raz w tył, więc pomyślałem, że to tylko kwestia czasu, kiedy huragan wsadzi palce pod całą konstrukcję i podrzuci nas do góry. Nawet kiedy wiatr się cofał, pociecha była niewielka. Dom nadal się trząsł, a woda w akwarium Ernesta krążyła wkoło" - czytamy.
"Jesteśmy w oku?"
"Kuliliśmy się w milczeniu pod materacami, a we krwi buzowała nam przez kilka godzin czysta adrenalina. Nasłuchiwaliśmy odgłosów szalejącej wokół nas burzy. Dopiero kiedy wiatr zaczął słabnąć, uwierzyliśmy, że huragan może się oddalić. Jakimś cudem drzemaliśmy i kiedy w końcu obaj się ocknęliśmy gdzieś o świcie, burza już przeszła. A może była to tylko cisza przed jej dalszym ciągiem?
- Jesteśmy w oku? - zapytał Rick, podnosząc się sztywno i wyglądając przez jedno z niewielu nienaruszonych okien przyczepy.
Niebo nad nami było błękitne. Jednak nieprawdopodobnie spokojne oko huraganu może mieć nawet 65 kilometrów szerokości, a ponieważ bywa, że huragany przemieszczają się z prędkością zaledwie 30 kilometrów na godzinę, niczego niepodejrzewające ofiary mogą nabrać błędnego przekonania, że najgorsze mają już za sobą na wiele godzin. Nie wiedzą jednak, że można siedzieć spokojnie w oku huraganu, kiedy nagle - bum! - lekki powiew wiatru może się niemal natychmiast nasilić, osiągając prędkość ponad 210 kilometrów na godzinę" - tłumaczy łowca burz.
"Sunęło przez pola tuż obok nas"
" - Wkrótce zobaczymy coś wspaniałego - powiedziałem, mrużąc jedno oko, bo cały czas patrzyłem przez wizjer kamery. Rzeczywiście burza się zorganizowała i niebo się rozszalało. Tornado, które wyłoniło się z superkomórki, szybko nabrało ogromnych rozmiarów - miało 800 metrów szerokości - i sunęło przez pola tuż obok nas. Szybko przemieszczający się lej wzbił w powietrze wielki tuman kurzu, a kolor chmur zmieniał się z czarnego na biały, potem na brązowy o odcieniu kurzu i wreszcie na różowy. Ten ostatni kolor odzwierciedlał barwę nieba wokół leja. Tornado przeorało otwarte pola i spłoszyło krowy, ale (na szczęście) ominęło zbiory, budynki gospodarskie i ludzi, robiąc to na pozór równie celowo jak F5, które przeszło w 1999 roku przez Moore w Oklahomie, wyszukując ludzi i ich dobytek. Aaron, Adam, Wally, Holly i ja mieliśmy miejsca w pierwszym rzędzie, oglądając tornado. Prawie wszyscy inni łowcy burz przegapili okazję.
- O kurczę! - jęknęła Holly z oczami wbitymi w trąbę powietrzną. - Mamy tu gigantyczne tornado! - krzyknąłem. - To jest prawdziwe monstrum! Potwór! Posłuchajcie, jak ryczy! - O Boże - powiedział Adam, rozdziawiając usta. Kiedy tornado się rozproszyło - rozwiało - wszyscy odetchnęliśmy z ogromnym zadowoleniem. Na każdy raz, kiedy odnajdywałem tornado, przypadało pewnie z dziesięć wypraw, podczas których nic nie widziałem" - pisze Reed Timmer.
"To mogła być imponująca burza, a ja byłem łowcą burz"
Ważnym momentem w życiu Reeda było spotkanie z huraganem Katrina. "Chciałem się gdzieś wyrwać i w sierpniu 2005 roku to mi się udało. Wybrałem się na głębokie Południe. Odwiedziłem Luizjanę, ale nie pojechałem tam dla muzyki ani dla kuchni cajun. Wyruszyłem w szaloną podróż, kierując się w stronę Nowego Orleanu, żeby obserwować huragan Katrina.
Uświadomiłem sobie, że narażam własne życie na poważne niebezpieczeństwo, planując obranie kursu kolizyjnego z tak gwałtowną burzą. Uznałem, że jestem hipokrytą, kiedy szczerze się martwię o ofiary gwałtownej pogody, a jednocześnie pragnę się znaleźć na miejscu dokładnie w chwili, gdy burza może wyrządzić największe szkody. Zorientowałem się, że ludzie pomyślą, iż będę filmował huragan dla celów komercyjnych, chociaż to nigdy nie było częścią planu. Kiedy jednak z pozoru niegroźne skupisko burz zmierzające na zachód przez Atlantyk gwałtownie zmieniło się z depresji tropikalnej z 23 sierpnia w burzę tropikalną z 24 sierpnia, a 25 sierpnia w huragan kategorii 1 i dla społeczności meteorologicznej stało się jasne, że żywioł będzie się nasilał, całe to trajkotanie w mojej głowie o tym, kto co sobie pomyśli, ustało. To mogła być imponująca burza, a ja byłem łowcą burz. Chciałem ją zobaczyć - pisze.
Ciśnienie w oku Katriny było niezwykle niskie
"Bardzo wczesnym rankiem 28 sierpnia, zanim wyruszyliśmy z Simonem w dziesięciogodzinną podróż samochodem na południowy wschód, sprawdziłem w komputerze najświeższe informacje i obejrzałem zdjęcie satelitarne burzy. Na zdjęciu satelitarnym Katrina wyglądała jak klasyczny huragan: burza przypominająca piłę tarczową obracającą się w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara.
Ponieważ Katrina miała 670 kilometrów szerokości, była bardzo duża. Miała również nadzwyczajną, bardzo wyraźną okrągłą dziurę w środku - oko huraganu. Dla przypomnienia: oko jest środkiem huraganu, a u Katriny miało ono szerokość mniej więcej 50 kilometrów (oko huraganu może mieć średnicę od 3 do ponad 190 kilometrów).
Z meteorologicznego punktu widzenia najbardziej charakterystyczną cechą oka jest panujące w nim niskie ciśnienie, a wszystkie wiatry krążące wokół oka są przyciągane w kierunku tego niskiego ciśnienia. Zasadniczo im niższe ciśnienie, tym silniejsza burza, tymczasem tego samego dnia, kiedy przygotowywaliśmy się z Simonem do wyjazdu do Luizjany (28 sierpnia), ciśnienie w oku Katriny spadło do 902 hektopaskali. W porównaniu z ciśnieniem, z jakim mamy zazwyczaj do czynienia na powierzchni Ziemi (w przybliżeniu do 1000 do 1040 hektopaskali), i ciśnieniem atmosferycznym w oku innych huraganów (na przykład huragan Floyd: 921 hektopaskali) ciśnienie w oku Katriny było niezwykle niskie, przez co zaliczała się ona do najsilniejszych atlantyckich huraganów wszech czasów - dowiadujemy się z książki.
"Maszt telefonii komórkowej przełamał się na pół"
Dalej autor pisze: "Ściana oka potężnego huraganu nie jest subtelna. W ciągu kilku minut wiatr przyśpieszył ze 120 do prawdopodobnie 190 kilometrów na godzinę. Posterunek policji trząsł się, ale ponieważ balkon był osłonięty od wiatru, mogliśmy patrzeć, jak arkusze blachy, pewnie zerwane z dachów, uderzają w budynki i słupy telefoniczne. Maszt telefonii komórkowej przełamał się na pół. Duże drzewa wyginały się niewyobrażalnie, tak że górne odcinki ich pni układały się równolegle do ziemi. Niektóre łamały się z trzaskiem, a podobny do wybuchu odgłos pękającego grubego drewna można było z łatwością usłyszeć pomimo potwornego, monotonnego wycia wiatru. Do tego dochodził deszcz. Wydawało się, że pada ze wszystkich stron - w dół, na boki, do góry, więc budynki zamokły od spodu.
Zdarzały się długie chwile, kiedy nic się nie dało zobaczyć przez wielkie okna posterunku, bo woda lała się po nich strumieniami. Simon i ja czuliśmy podziw: fizyka i prawa natury połączyły się, żeby doprowadzić do tego niesamowitego i przerażającego momentu. Jednak żaden z nas nie miał ochoty na świętowanie. Dwaj policjanci ze Slidell usiedli na kanapie i cicho płakali. Więźniowie i funkcjonariusze patrzyli na siebie bez wyrazu. Miejscowość, którą znali, zniknęła pod falami wiatru i wody. Nie mając żadnej możliwości skontaktowania się z bliskimi, wszyscy na posterunku niepokoili się o rodziny i przyjaciół. Gdzie są? Czy żyją?" - czytamy w książce "Łowca burz".
"Jeszcze nie jesteśmy bezpieczni! Burza się nie skończyła!"
"W pewnej chwili Simon pokazał mi odczyt swojego ręcznego barometru - 930 hektopaskali, niesamowicie niskie ciśnienie, które można zaobserwować, i to rzadko, w oku gigantycznego huraganu a w następnej zobaczyłem i więźniów, i gliniarzy niebezpiecznie zanurzających się w wody otaczające posterunek. Chcieli pomóc innym ofiarom. - Musicie wrócić! - krzyczał Simon z balkonu. - Jesteśmy w oku huraganu! Jeszcze nie jesteśmy bezpieczni! Burza się nie skończyła! - Proszę, wróćcie! - krzyknąłem.
Wiedziałem, że wiele osób straciło życie podczas huraganów, kiedy ludzie błędnie uznali oko huraganu za koniec burzy. Gdy oko się przesunęło i burza powróciła, warunki pogorszyły się tak gwałtownie, że ludzie nie zdążyli ponownie się schronić. - Warunki szybko się pogorszą! - krzyknąłem.
Przemoczeni do suchej nitki więźniowie i policjanci pomagali ludziom dostać się na łodzie do połowu okoni morskich. Zalane ulice były teraz usiane tymi łodziami. Większością z nich kierowali mieszkańcy miasteczka. - Proszę, znajdźcie sobie schronienie - mówiłem do przewoźników, którzy wysadzali całe rodziny na piętrze posterunku policji. Wielu z ocalałych płakało - dowiadujemy się z książki.
Czołg na tornada
Reed Timmer postawił sobie za cel dotarcie jak najbliżej tornada. W tym celu powstał jego super pojazd. "Musiałem się dostać do środka trąby powietrznej. Umożliwia to wykonany na zamówienie pojazd do łowienia burz, którym dziś jeżdżę. Ręcznej roboty maszyna, która obecnie służy mi za samochód do łowienia burz, czyli 'czołg na tornada', niewątpliwie przeniesie mnie dalej w głąb nieznanego terytorium i w odleglejszą przyszłość. Ten pojazd zrodził się właściwie z jednego prostego pytania: co się dzieje tam w środku? Według mnie pewne największe znaki zapytania w nauce zajmującej się tornadami znikną dopiero wtedy, gdy naukowcy będą mogli zbierać dane wewnątrz tornada. Dlatego uznałem, że mój pojazd powinien się nadawać do tego, żeby mnie tam zabrać.
(...) Był najbardziej zwariowanym samochodem, jaki kiedykolwiek widziałem. Wyglądał jak coś pomiędzy poduszkowcem, myśliwcem i trampkiem do koszykówki marki Air Jordan. Obeszliśmy go z Kevinem dookoła. Pokazał mi wszystkie funkcje. Wykonane na zamówienie zawieszenie po włączeniu przełącznika umieszczonego w kabinie obniżało pojazd o ponad 15 centymetrów, żeby mógł "przykucnąć" podczas huraganowych wiatrów. Gumowa listwa wokół całego nadwozia nie pozwalała im wiać pod samochodem i potencjalnie unieść go w powietrze. Klatka zabezpieczająca wykonana z czterocentymetrowych rur otaczała zewnętrzną część pojazdu i była do niego przymocowana w czternastu różnych punktach. Następnie Kevin przyspawał do tej klatki drugie stalowe poszycie i zainstalował w nim obsługiwane ręcznie okna z lexanu (tego samego materiału, którego używa się do produkcji szyb kuloodpornych). Zainstalował także plastikową kopułę na dachu, żeby zrobić miejsce dla peryskopowej kamery wideo HD. Na koniec pomalowaliśmy całość na bordowo.
(evak)