Strefa burzy wielokomórkowej
"Po czterech godzinach jazdy dotarliśmy z Aaronem do Arkansas. Było późne popołudnie. Trafiliśmy też na groźną pogodę i nie mieliśmy żadnych trudności ze zlokalizowaniem ogromnej nawałnicy w skłębionej czarnej superkomórce burzowej. Wiedzieliśmy obaj, że deszcz pojawia się zwykle na przednim skraju burzy oraz że burze na ogół przesuwają się na północny wschód. Jednak niezależnie od tego, w jakim kierunku jechaliśmy, wydawało się, że deszcz posuwa się za nami.
Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że prawdopodobnie znaleźliśmy się w strefie burzy wielokomórkowej, to znaczy skupiska burz, które mogą obejmować kilka prądów zstępujących połączonych z opadami deszczu, kilka mezocyklonów i wreszcie wywołać kilka tornad" - czytamy w książce.