"Rasistka" i "plagiatorka Hitlera" - 10 lat temu zmarła kontrowersyjna dziennikarka Oriana Fallaci
• Oriana Fallaci pod koniec życia miała stanąć przed sądem za obrazę islamu
• Włoska dziennikarka słynęła z ostrej krytyki współczesnego islamu
• Otwarcie mówiła o terroryzmie muzułmańskim i zagrożeniu islamizacją Europy
• Oskarżano ją o rasizm, islamofobię i plagiatowanie "Mein Kampf" Hitlera
• Inni uważali jej poglądy za trafną i czarną przepowiednię dla Europy
Polecamy również: "Od 15 lat leczę się z islamofobii"
Kiedy ukazała się "Wściekłość i duma" Oriany Fallaci, muzułmanie sięgnęli po wypróbowaną broń. Za pomocą oskarżeń o rasizm próbowali na wszelkie możliwe sposoby zamknąć jej usta.
Fallaci "rasistką"
Ruch przeciwko Rasizmowi i na rzecz Przyjaźni między Narodami (MRAP, Mouvement contre le racisme et pour l'amitié entre les peuples) z siedzibą w Paryżu chciał postawić pisarkę przed sądem i opatrywać jej książki komentarzem, ostrzegającym przed szkodliwymi treściami. "Antyrasiści" wzorowali się na informacjach widniejących na paczkach papierosów.
Bezpardonowo atakowali ją nie tylko muzułmanie mieszkający we Francji, ale także w Szwajcarii. Stowarzyszenie Somalijczyków oraz SOS Racisme domagały się ekstradycji dziennikarki. Najwięcej jednak kontrowersji wywołał pozew włoskiego imama Adela Smitha ze Związku Muzułmańskiego we Włoszech; według niego podstawą do skazania Oriany Fallaci miało być zdanie wyrażone w "Sile rozumu": "Europa staje się coraz bardziej prowincją i kolonią islamu". Pozew przyjął sędzia Armando Grasso, potwierdzając tym samym, że zarzuty skierowane wobec ciężko już chorej na raka Fallaci są warte rozważenia przez wymiar sprawiedliwości. W decyzji tej ujawnił się paradoks charakterystyczny dla współczesnej formacji lewicowej. Kiedy idzie o obronę relatywizmu kulturowego czy realizację utopii spod znaku multi-kulti, "lewicowcy" nie wahają się stanąć po stronie radykałów takich, jak Adel Smith.
Dante "islamofobem"
Adel Smith jawnie deklarował zniszczenie kultury chrześcijańskiej i chęć wprowadzenia porządku szariackiego w Europie, w tym celu założył nawet Islamską Partię Włoch. Rozgłos przyniosły mu wcześniej żądania usunięcia krzyża ze ścian szkoły, do której chodziły jego dzieci, a także pozwanie do sądu Jana Pawła II za stwierdzenia o islamie zawarte w książce "Przekroczyć próg nadziei". Na celowniku radykała znaleźli się również inni kościelni hierarchowie, w tym późniejszy papież Benedykt XVI.
Smith atakował także Dantego, który niczego nie przeczuwając wysłał Mahometa do ósmego kręgu piekła - imam oczekiwał więc od władz usunięcia z listy lektur szkolnych "Boskiej komedii". Domagał się również zamalowania w bolońskiej katedrze piętnastowiecznego fresku Jana z Modeny, inspirowanego dziełem prekursora renesansu. Spór na sali rozpraw zawsze polaryzuje opinię publiczną, wyrok z mocy prawa posługuje się logiką dwuwartościową. Sędzia ma bowiem dwie możliwości - może kogoś uniewinnić lub skazać. Jeśli spojrzeć na tę kwestię metaforycznie - ci, którzy w tym sporze stanęli przeciwko Orianie Fallaci, chcąc nie chcąc, opowiedzieli się po stronie muzułmańskiego fundamentalisty.
"Plagiat 'Mein Kampf'"
Stosunek do Oriany ujawnił podziały w środowisku lewicy. Ci, którym bliskie jest myślenie w kategoriach kolonialnej winy Zachodu, widzieli w niej uosobienie rasizmu, kulturowego szowinizmu, a nawet oskarżali o podżeganie do przemocy na tle religijnym. Znany włoski historyk, dziennikarz i autor popularnych programów telewizyjnych Arrigo Petacco określił pisarstwo Fallaci mianem "skupiska najgorszych przesądów" na temat świata muzułmańskiego.
W jeszcze ostrzejszym tonie wypowiadał się Valerio Evangelisti, autor popularnych powieści fantastycznych, z wykształcenia politolog, który porównywał nastawienie Fallaci do muzułmanów z nastawieniem faszystów do Żydów. - To plagiat z "Mein Kampf" Hitlera - tak popularyzator islamu, publicysta i bloger Sherif el Sebaie określił "Siłę rozumu". Wtórował mu Massimo Fini. Ten włoski literat i lewicowy aktywista przewidywał: - Za pięćdziesiąt lat takie książki jak 'Siła rozumu' będą postrzegane z tym samym przerażeniem, co "Mein Kampf".
Oriana miała swoich przeciwników także u nas. Jacek Żakowski ("Polityka") nazwał ją rasistką, a jej twórczość "islamofobiczną eseistyką, budzącą konsternację". Miłada Jędrysik ("Gazeta Wyborcza") zarzucała jej "wściekłą islamofobię", a Piotr Bratkowski ("Newsweek") sugerował, że poglądy Fallaci są większym zagrożeniem niż islamizacja Europy.
Kasandra
Jedni widzieli w niej manifestację szowinizmu, drudzy traktowali jej słowa jako wyrażenie zbiorowych i uzasadnionych lęków o przyszłość Starego Kontynentu. Fallaci sama siebie porównywała do Kasandry, potępiając ślepotę polityków i dziennikarzy, którym polityczna poprawność nie pozwala na uczciwą konfrontację z faktami. W jednym z ostatnich wywiadów udzielonych Telewizji Polskiej mówiła: - Niesłuchana i wyśmiewana jak Kasandra, od lat aż do znudzenia powtarzam ten refren - Troja płonie!.
Kontrowersje wokół jej postaci zaczęły się po zamachu z 11 września, kiedy to ujawniła swój krytyczny stosunek do islamu. Wyznawcom Mahometa zarzucała dążenie do demograficznego, kulturowego, religijnego i politycznego podboju Europy, ograniczenie wolności słowa oraz wspieranie terroryzmu i fundamentalizmu. Raziła ją jawna niechęć muzułmanów do integracji, roszczeniowa postawa wobec społeczeństw zachodnich czy ostentacyjne lekceważenie europejskich norm prawnych i kulturowych.
Dziś w zasadzie podobne zastrzeżenia formułuje wielu specjalistów, dziennikarzy i publicystów. Po ostatnich wydarzeniach (seria zamachów we Francji i Niemczech) niewielu ma odwagę zaprzeczyć istnieniu islamskiego terroryzmu; również, w obliczu kryzysu imigracyjnego i po doświadczeniach Kolonii, trudno odpowiedzialnie mówić o powodzeniu projektu integracji mniejszości muzułmańskiej w Europie.
"Oriana miała zawsze rację"
Fallaci nad Wisłą była postacią znaną i szanowaną za sprawą głośnego wywiadu z Lechem Wałęsą oraz jawnej atencji, jaką obdarzała Jana Pawła II. Próba postawienia jej przed sądem spotkała się ze sprzeciwem sporej części polskich elit. Jako Stowarzyszenie Europa Przyszłości wyszliśmy wtedy z inicjatywą "Listu solidarności z Orianą Fallaci". Była to reakcja na informację o próbie postawienia dziennikarki przed sądem za obrazę uczuć religijnych.
Dziesięć lat temu pisaliśmy: "Uważamy, że wolność słowa jest wartością uniwersalną i nie powinna podlegać interesom politycznym, kulturowym czy religijnym. Oriana Fallaci w swojej pracy dziennikarskiej całe życie walczyła o swobodę wypowiedzi. Stając w obronie wolności słowa chcemy wyrazić solidarność z Orianą Fallaci. Zdając sobie sprawę z kontrowersyjności głoszonych przez nią obecnie poglądów, protestujemy w związku z procesem, który tę wolność narusza".
Pod listem podpisało się wiele osobistości ze świata nauki, polityki i dziennikarstwa. Wśród sygnatariuszy listu znaleźli się m. in.: Zbigniew Bujak, Władysław Frasyniuk, prof. Maria Janion, prof. Bronisław Geremek, prof. Stefan Meller, premier Tadeusz Mazowiecki, red. Adam Michnik, prof. Jan Miodek, Jerzy Pilch, prof. Adam Rotfeld czy prof. Barbara Skarga.
Początkowo list poparł Lech Wałęsa, który jednak podpis swój wycofał. Również inna sygnatariuszka listu prof. Magdalena Środa zdystansowała się od naszej inicjatywy. O liście solidarności informowały redakcje ogólnopolskie. Zainteresowały się nim także media zagraniczne. Jedna z izraelskich gazet poświęciła tej sprawie obszerny artykuł.
Postać Oriany Fallaci w polskich mediach powraca zwykle za sprawą kolejnych zamachów. "Oriana Fallaci zawsze miała rację: nowy faszyzm w przebraniu nazi-islamizmu" - skomentowała Monika Olejnik na swoim profilu informację o egzekucji amerykańskiego dziennikarza Jamesa Foleya przeprowadzonej przez IS w sierpniu 2014 roku.
Dziś po dziesięciu latach emocje wokół Oriany nieco opadły, jednak problemy, o których pisała, nie tylko nie zostały rozwiązane, ale znacznie bardziej się skomplikowały. Jej postać będzie mam towarzyszyć dopóty, dopóki kwestie islamskiego fundamentalizmu, terroryzmu oraz społeczne problemy integracji dalej będą doskwierać mieszkańcom Europy.
Dziś już wiemy, że w Europie mieszka wielu muzułmanów, którzy chcą zastąpić demokrację prawem szariatu. Wiemy, że niektóre miejsca na Zachodzie zmieniły się nie do poznania pod wpływem muzułmańskiej mniejszości. Policja w Europie wie o paru tysiącach osób, które - często odrzucając wartości cywilizacji zachodniej - poszły na "świętą wojnę" (dżihad) w Syrii i Iraku.
Jak książki Fallaci będą odbierane za 50 lat? Czy będą porażały "islamofobią", czy trafnością diagnozy o kolonizatorskich dążeniach muzułmanów? W mojej opinii to, przed czym przestrzegała Oriana Fallaci, rozgrywa się na naszych oczach. Zapewne także i teraz autorka "Wściekłości i dumy" zawołałaby "Troja płonie!".
Piotr S. Ślusarczyk, euroislam.pl