Rakieta pod Bydgoszczą. "Premier nie odebrał", nowe ustalenia
Nie milknie dyskusja wokół rosyjskiej rakiety, która w połowie grudnia spadła w lesie pod Bydgoszczą. "Rzeczpospolita" ustaliła jak feralnego dnia wyglądał przepływ informacji na temat tego groźnego incydentu oraz jakie decyzje podejmowano w pierwszych godzinach po wykryciu zagrożenia. Rząd zaprzecza tym tezom i twierdzi, że artykuł to "kłamstwo".
"Rz" przypomina, że od początku ujawnienia incydentu z rosyjską rakietą premier Mateusz Morawiecki oraz szef MON Mariusz Błaszczak zgodnie utrzymywali, że o sprawie dowiedzieli się dopiero pod koniec kwietnia. Minister publicznie obwinił Dowódcę Operacyjnego Sił Zbrojnych gen. Tomasza Piotrowskiego o "szereg zaniedbań".
Tymczasem szef Sztabu Generalnego, gen. Rajmund Andrzejczak, pytany przez RMF FM, czy Błaszczak został poinformowany przez wojsko o rakiecie odparł, że "poinformował swoich przełożonych". Nie odpowiedział jednak wprost, kiedy do tego doszło. - Wtedy, kiedy miało to miejsce - stwierdził.
Z ustaleń "Rzeczpospolitej" wynika, że generał Piotrowski rzeczywiście informował zarówno premiera, jak i szefa MON o obcym obiekcie w polskiej przestrzeni powietrznej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: nocny atak na Kijów. Przerażające relacje mieszkańców
16 grudnia - w dniu, kiedy rosyjska rakieta wleciała w granice NATO, w Ukrainie doszło do kolejnego zmasowanego ataku armii Putina, o czym strona ukraińska poinformowała polskie wojsko.
Jak pisze gazeta, polskie radary miały tego dnia zarejestrować tzw. odbicie radarowe, które zanikało, by po chwili znowu się pojawić. "Z naszych ustaleń wynika, że nie wychwyciły one tego obiektu nad terytorium Ukrainy, tylko już w polskiej przestrzeni. W tym czasie w połączonym centrum operacyjnym był generał Tomasz Piotrowski, dowódca operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych" - pisze dziennik.
Analiza informacji radarowych miała trwać 8-10 minut. Następnie zdecydowano o podniesieniu gotowości obrony powietrznej stacjonującej na lotnisku w podrzeszowskiej Jasionce, gdzie rozmieszczono amerykańskie rakiety Patriot.
W reakcji na wykryte zagrożenie armia poderwała dwie pary myśliwców - polskich MIG-29 oraz amerykańskich (wedle różnych źródeł - F-16 lub F-35). Maszyny miały przechwycić wrogi obiekt, jednak nie udało im się zlokalizować go w przestrzeni. Nie zarejestrowały go też radary żadnego z myśliwców. Według "Rz" nic nie pokazały również urządzenia działające w okolicach Bydgoszczy.
Najczęściej pojawiającym się wytłumaczeniem takiego stanu rzeczy jest pogoda. 16 grudnia panowała mgła oraz było duże zachmurzenie, co nie pozostało to bez wpływu na odczyty stacji radarowych.
Generał Piotrowski próbował powiadomić Morawieckiego
Według gazety, Dowódca Operacyjnego Sił Zbrojnych podjął próbę poinformowania o incydencie premiera Mateusza Morawieckiego. Ten jednak nie odebrał.
Wobec tego, o obecności nieznanego obiektu generał Piotrowski powiadomił służbę dyżurną ministra obrony, szefa Sztabu Generalnego WP oraz policję. W międzyczasie do gen. Piotrowskiego miał oddzwonić premier, który wówczas wiedział już o sprawie.
Informacja o - jak się później okazało - rosyjskiej rakiecie, została też odnotowana w wojskowych raportach z tego dnia - meldunku doraźnym Centrum Operacji Powietrznych z 16 grudnia oraz meldunku szczegółowym, datowanym na 17 grudnia.
Czujność wojska miały jednak uśpić kolejne wydarzenia. Po rzekomym upadku obiektu nie odnotowano nigdzie wybuchu, nie stwierdzono też promieniowania biologicznego czy chemicznego na terenie kraju. Niespiesznie ruszono więc do poszukiwań.
Co więcej, jak powiedział w TVN24 szef BBN Jacek Siewiera, nie ma instrukcji, która "jednoznacznie określałaby, kiedy należy przerwać poszukiwanie, kiedy należy je wznowić" i "w jakich okolicznościach". Dodał, że nie ma też instrukcji, "które precyzują kwalifikację takich celów z odbić radarowych" czy "stopień podejmowania decyzji".
Rząd reaguje: To kłamstwo
Do informacji dziennikarzy Rzeczpospolitej odniósł się rzecznik rządu Piotr Muller. Stwierdził na Twitterze, że tezy zawarte w artykule są nieprawdziwe.
"Informacje z artykułu w dzienniku 'Rzeczpospolita' dotyczące raportowania do premiera o wydarzeniach w dniu 16 grudnia 2022 są absolutnie nieprawdziwe. Premier nie był informowany w grudniu o incydencie. Nie było też żadnej informacji telefonicznej do premiera, o której mowa w artykule. Podane przez gazetę informacje są kłamstwem" - czytamy.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Krótki komunikat w tej sprawie pojawił się też na koncie Ministerstwa Obrony Narodowej. "Dzisiejsza "Rzeczpospolita" zawiera nieprawdziwe informacje. Zgodnie z faktami przedstawionymi podczas konferencji 11 maja br., szef MON nie był informowany o rakiecie, która pojawiła się w polskiej przestrzeni powietrznej ani o naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej 16.12.2022" - przekazało ministerstwo.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Źródło: "Rzeczpospolita"
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski