Na co panu, panie premierze, w ogóle cała ta burza wokół Daniela Obajtka wygląda? Chciałbym tylko jedną rzecz dorzucić
do tego pytania. Chodzi o moment, w którym zaczęliśmy o tym rozmawiać, te informacje
zostały ujawnione - to było niedługo po tym, jak Jarosław
Kaczyński udzielił tego wywiadu dla Polskiej Agencji Prasowej chyba, w którym powiedział "Daniel Obajtek, fantastyczny człowiek,
dużo dla Polski jeszcze zrobi".
Że ma dar od Boga powiedział. No bez wątpienia jest tak, że
jeżeli ktoś uzyskuje tego typu pochwały od prezesa najważniejszej partii w Polsce, właściwie
rządzącego Polską, to wchodzi do polityki bardzo wysoko i był wymieniany również, jak pan redaktor
pamięta, jako potencjalny kandydat na prezesa Rady Ministrów. W takiej sytuacji jest oczywiste, że dziennikarze interesują się
taką osobą bardziej niż wtedy, gdy sprawuje jedynie funkcje o charakterze gospodarczym. Więc
pan Obajtek nie ma co się dziwić temu, że to teraz pojawiło się to zainteresowanie - zawdzięcza to wyłącznie
Jarosławowi Kaczyńskiemu. Bo gdyby nie padły te słowa, to pewnie tak wiele by się o panu Obajtku nie mówiło. Wydaje
mi się również, że te słowa o terroryzowaniu są nieuprawnione. Dlatego że każda osoba publiczna, a
ja to wiem najlepiej, musi się liczyć z tym, że wszystkie działania, które podejmujemy, są oceniane przez
opinię publiczną. Taki już jest los ludzi,
którzy się zdecydują na działalność polityczną i nie ma na to sposobu i nie ma na to co się obrażać,
bo to jest prawo demokratycznej Polski, prawo każdego demokratycznego kraju, aby obywatele wiedzieli o
osobach publicznych więcej niż o tych, które osobami publicznymi nie są. Pan Obajtek jest prezesem, tak jak powiedział, największego
koncernu w Europie Środkowej, w związku z czym musi się liczyć z tym, że opinia publiczna ma prawo poznać jego
majątek, jego oświadczenie majątkowe, ma prawo dowiedzieć się, czy płaci podatki na czas. To jest prawo opinii publicznej, zagwarantowane
w naszej Konstytucji, zagwarantowane w prawie europejskim i mamy prawo oczekiwać od pana Obajtka,
aby z tych wszystkich rzeczy się wytłumaczył.
I takie podejście dziennikarzy, taką funkcję dziennikarstwa
doskonale rozumiem, sami to w Wirtualnej Polsce codziennie uprawiamy, ale zastanawiam się, czy ktoś nie próbował dodatkowo -
abstrahując od ciężkiej i rzetelnej pracy dziennikarzy śledczych Gazety Wyborczej na przykład czy portalu OKO.press - czy ktoś nie próbował
utrącić Daniela Obajtka, ktoś zupełnie inny niż dziennikarze. Ktoś kto usłyszał, że może być kolejnym premierem
i mu się to nie spodobało.
Rzymianie mieli powiedzenie "ten zrobił, kto zyskał". Mówiło się o tym, że pan Obajtek ma zastąpić pana premiera
Morawieckiego, w związku z czym, jeżeli gdzieś by szukać jakiś źródeł informacji, bo przecież wiadomą
kwestią jest, że jedno to jest zainteresowanie dziennikarzy, a drugie to jest
pewny wyciek informacji, który tu nastąpił,
z akt prokuratorskich. Ktoś to zrobił.
Czy zrobił to pan premier Morawiecki - tego nie wiem. Ale na pewno na tym zyskał, bo już nie mówi się o panu Obajtku jako o potencjalnym jego następcy.