Putin straszy atomem. "Jesteśmy wpięci w system zagrożenia"
Prezydent Rosji Władimir Putin zatwierdził znowelizowaną doktrynę nuklearną. Zgodnie z nowymi przepisami "krytyczne zagrożenie" suwerenności i integralności terytorialnej Rosji i Białorusi może stanowić podstawę do użycia broni jądrowej. - Doktryna jest odpowiedzią na amerykańską zgodę ws. użycia ATACMS przez Ukrainę - komentuje dla WP ppłk rez. Maciej Korowaj.
19.11.2024 | aktual.: 19.11.2024 16:55
Zaktualizowana doktryna sugeruje, że podstawą ataku nuklearnego może być "agresja na Federację Rosyjską i jej sojuszników ze strony dowolnego państwa niejądrowego przy wsparciu państwa nuklearnego", a także masowy atak powietrzny środkami niejądrowymi, w tym dronami.
W dokumencie podpisanym przez Władimira Putina zapisano między innymi, że "Rosja traktuje broń jądrową jako środek odstraszający, którego użycie jest środkiem ekstremalnym i przymusowym".
Dekret rozszerza listę "zagrożeń militarnych", mogących stanowić podstawę do użycia broni nuklearnej. Wcześniej taką podstawą było jedynie zagrożenie samego istnienia państwa. Wspomniany atak przy użyciu konwencjonalnych rakiet lub dronów może zostać uznany za spełniający te kryteria.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polska "wpięta" w system zagrożenia
Tuż po opublikowaniu dokumentu głos zabrał sekretarz prasowy Putina - Dmitrij Pieskow. Powiedział, że zmiany należy uznać za "zdecydowany sygnał dla Zachodu". - To sygnał, który ostrzega te kraje przed konsekwencjami, jeśli wezmą udział w ataku na nasz kraj różnymi środkami, niekoniecznie nuklearnymi - powiedział Pieskow.
Zdaniem analityka wojskowego, ppłk. rez. Macieja Korowaja, to odpowiedź Kremla na zgodę prezydenta USA Joe Bidena w sprawie używania dostarczanej Ukrainie amerykańskiej broni dalekiego zasięgu do uderzeń w głąb Rosji.
- Doktryna ma cel psychologiczny i praktyczny. Najpierw Rosjanie przez prawie cały rok testowali swoje nuklearne zdolności, a teraz wprowadzają formalnie zmianę do doktryny. Jest to bardziej wymierzone w USA, niż chociażby w nasz kraj. Ale z racji tego, że mamy amerykańską bazę w Redzikowie, czy kilkanaście tysięcy żołnierzy amerykańskich stacjonujących w Polsce, jesteśmy "wpięci" w system zagrożenia - mówi WP ppłk rez. Korowaj.
"USA mogą zdekapitować możliwości nuklearne Rosji"
Jak przypomina ekspert, w połowie tego roku została zatwierdzona amerykańska doktryna nuklearna, która jednak została utajniona.
- Co powoduje, że jest dużo niewiadomych. Rosjanie liczą, że w razie uderzenia z ich strony jednym pociskiem nuklearnym, USA odpowiedzą również jednym pociskiem. Prawdopodobnie w amerykańskiej doktrynie zapisana jest asymetryczność. I tu dla Moskwy pojawiają się problemy - komentuje analityk ds. wojskowych.
Jakie to problemy? - Rosjanie nie są w stanie zdekapitować jakiegokolwiek amerykańskiego uderzenia nuklearnego. Natomiast USA są w stanie hybrydowym uderzeniem, przy pomocy precyzyjnych ładunków nuklearnych i broni konwencjonalnej, zdekapitować możliwości nuklearne Federacji Rosyjskiej. Zdekapitować, czyli definitywnie i trwale zniszczyć - uważa ppłk rez. Korowaj.
I jak podkreśla, jeśli nawet Rosjanie będą chcieli użyć ładunki atomowe przeciw USA, to nie osiągną swoich celów w ramach konfliktu nuklearnego. - Wojna nuklearna to oczywiście wojna teoretyczna, ale na jej podstawie realizuje się kwestie związane z bezpieczeństwem danego kraju - zaznacza ekspert.
Zobacz także
"Ukraina jest potrzebna Rosji cała, a nie skażona"
Według rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa celem znowelizowanej doktryny nuklearnej jest "uświadomienie potencjalnym wrogom nieuchronności odwetu za atak na Rosję lub jej sojuszników". Czy przy okazji Rosja umożliwia więc sobie użycie broni jądrowej w wojnie z Ukrainą i grozi Polsce?
- Teoretycznie Rosjanie nie zrzucają ładunków nuklearnych blisko swoich granic i własnych wojsk. Wybuch oddziaływałby na rosyjskie terytorium i żołnierzy. Ukraina jest potrzebna Rosji cała, a nie skażona. Ma być rezerwuarem żywności, który w przeszłości ma wpływać na politykę światową. Uderzenie w Polskę też nic nie da, choć teoretycznie mogłoby się zdarzyć. Natomiast to też jest za blisko Rosji. Generalnie Moskwa nie zrzuca bomb atomowych w promieniu 700 kilometrów od swoich granic - twierdzi ppłk rez. Korowaj.
W ocenie analityka najbardziej powinny się obawiać kraje Europy Zachodniej: Niemcy, Francja czy Wielka Brytania.
- Czyli te kraje, które mają broń atomową, ale mają jej zbyt mało, by przewyższyć potencjał nuklearny Rosji. Wszystkie te kraje muszą w ramach ewentualnej odpowiedzi współpracować ze Stanami Zjednoczonymi. Czy Rosja może użyć broni nuklearnej? Teoretycznie może, ale z praktycznego punktu widzenia Moskwie to nic nie da - puentuje ppłk rez. Korowaj.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski
Czytaj również: Miedwiediew grozi NATO. "To oznacza III wojnę światową"