Putin atakuje zachodnią Ukrainę. "Chce wywołać strach wśród mieszkańców"
W piątek rosyjskie wojska zaczęły ostrzeliwać ukraińskie miasta w środkowej i zachodniej części kraju. Rakiety spadły na Dniepr, Iwano-Frankiwsk, Wołyń i Równe. Są zabici i ranni. Zbombardowane zostało również lotnisko w Łucku, niedaleko granicy z Polską. Według ekspertów, bombardując zachodnią Ukrainę, Putin chce nadal "grać" kryzysem humanitarnym i zastraszyć cały kraj. – Może to być też sygnał wysłany państwom Zachodu, które dostarczają Ukrainie broń. Ale tych dostaw Putin nie zatrzyma – mówią nam eksperci.
Trwa 16. dzień rosyjskiej agresji na Ukrainę. W nocy Rosjanie przeprowadzili atak na lotnisko w pobliżu Łucka w obwodzie wołyńskim, 90 km od granicy z Polską. Dwie osoby zginęły, a sześć zostało rannych - przekazał szef władz obwodowych Jurij Pohulajko.
Według nieoficjalnych informacji, Rosjanie zaatakowali również łucką fabrykę samolotów "Motor". Ma to być jedyne miejsce w Ukrainie, gdzie naprawiane są silniki myśliwców MiG-29.
Z kolei w piątek rano co najmniej trzy rosyjskie bomby spadły na Iwano-Frankiwsk, stolicę obwodu położonego w zachodniej Ukrainie w niewielkiej odległości od polskiej, słowackiej, węgierskiej i rumuńskiej granicy.
Eksperci o piątkowych atakach: próba zastraszania
Ukraińskie siły nadal bronią się przed rosyjską agresją. Jednak do tej pory informacje o odpieraniu ataków i utrzymywaniu obrony dotyczyły frontów północnego, wschodniego i południowego Ukrainy. Eksperci pytani przez Wirtualną Polskę o piątkową serię ataków w zachodniej części kraju, mówią o próbie zastraszania mieszkańców tamtych rejonów. Nie wykluczają również, że mają to być działania odwetowe za dostawy broni przez państwa Zachodu.
Zdaniem Konrada Muzyki, eksperta ds. bezpieczeństwa i analityka Rochan Consulting, może to być połączenie tych dwóch czynników
- Z jednej strony strumień broni z Zachodu, który płynie na Ukrainę, jest obserwowany i negatywnie odbierany przez Putina. Atakując zachodnią Ukrainę, rosyjski dyktator może próbować straszyć Zachód i chcieć przeszkodzić w dostawach. W mojej opinii nie zatrzyma przerzutu broni, bo musiałby przerzucić swoje wojska pod granicę Ukrainy z Polską czy Rumunią. Poza tym dostawy są dobrze przygotowane od strony wojskowej i trafiają do konkretnych punktów – mówi Wirtualnej Polsce ekspert.
Jak dodaje, wysyłając rakiety i bombardując zachodnią Ukrainę, Putin nadal chce "grać" kryzysem humanitarnym.
- Im więcej osób opuści swój kraj i uda się w kierunku Europy, tym dla rosyjskiego dyktatora lepiej. Putin chce przy pomocy bomb przestraszyć Ukraińców. Nie wysyła tam na razie wojsk ze wschodniego frontu, co nie znaczy, że nie wyśle ich w następnych dniach. Będzie to zależało od zdobytego terytorium na wschodzie Ukrainy. Być może Putinowi zaczynają się kończyć cele do ataku i dlatego atakuje zachodnią część kraju. Rosyjska armia prezentuje bardzo słabe rozpoznanie strategicznych punktów na terytorium Ukrainy. Na lotnisku w Łucku miała nie trafić w pas startowy – ocenia Konrad Muzyka.
Putin "będzie uderzał wszędzie, żeby zbudować atmosferę grozy"
O zastraszaniu Ukraińców mówi również gen. Roman Polko, były szef GROM i były wiceszef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
- Rosyjskie uderzenia w miejscowości w zachodniej Ukrainie są po to, by zastraszyć i sparaliżować cały kraj. Putin dąży do spalenia całego terytorium pokojowego państwa. To taktyka niszczenia w myśl zasady: "nie mogę Ukrainy przejąć, to zrównam ją z ziemią". Putin chce też wygenerować jak największą grupę uciekinierów kierujących się w stronę Europy. Będzie uderzał wszędzie, żeby zbudować atmosferę grozy. Tyle że Ukraina, będąc osiem lat w stanie wojny z separatystami w Donbasie, nauczyła się rozpoznawać zagrożenia. Nie poddaje się i czynnie stawia opór – wyjaśnia.
Wojskowy przypomina, że Putin chciał przeprowadzić "szybki rajd" i zakładał, że Ukraina poniesie błyskawiczną klęskę.
- Stąd obecnie zmiana rosyjskiej strategii. Putin zdaje sobie sprawę, że nawet po opanowaniu niektórych miejscowości, tamtejsza ludność będzie walczyć z okupantem. Putin nie ma szans, by Ukrainę okupować, spacyfikować i doprowadzić do uległości. Będzie ona prowadzić nieregularną wojnę partyzancką do ostatecznego zwycięstwa. Dlatego zaczyna atakować miasta za zachodzie Ukrainy, by je zniszczyć – mówi gen. Polko.
Według ekspertów, rosyjskie bombardowania na miejsca położone blisko granicy z Polską nie oznaczają realnego zagrożenia dla naszego kraju.
- Oczywiście, że trzeba się troszczyć o swoje bezpieczeństwo. Nie patrzyłbym jednak na to, co się dzieje w Ukrainie z perspektywy czubka własnego nosa i przerażenia, które sami sobie lubimy generować. To, co ma uderzać, uderza przede wszystkim w Ukrainę. I to losem Ukrainy powinniśmy się przejmować - ocenia gen. Roman Polko.
- Nie wydaje mi się, że Rosja jest zainteresowana rozpoczynaniem konfliktu z NATO. Jej celem jest Ukraina. Zapewne będziemy świadkami dalszego "machania szabelką" w zachodniej części, ale Polska jako członek Sojuszu jest w tej chwili bezpieczna - dodaje Konrad Muzyka.
Czytaj też: