"Psy wojny Putina" wkraczają na front. To nowy plan Rosji
Na froncie w Ukrainie trwa zimowa ofensywa armii Putina, która nie jest tak intensywna, jak można było przypuszczać. Rosjanie nie są w stanie prowadzić dużych operacji zaczepnych, które mogłyby być przełomowe na froncie. Między innymi ze względu na to tworzony jest nowy korpus - "psy wojny Putina".
Rosjanie notują ostatnio postępy na paru kierunkach frontu, m.in. pod Bachmutem i Awdijiwką. Dziś okazało się, że armia Putina - jak dowodzą geolokalizowane nagrania przeanalizowane przez specjalistów od OSINT - zanotowała również pewne postępy pod miejscowością Prijtune w obwodzie zaporoskim.
- Póki co nie wiadomo, jak wielkie są ich zdobycze - pisze dziennikarz "Bilda" Julian Roepcke. Dodał, że jego ustalenia potwierdził też ukraiński serwis OSINT-owy Deep State Map.
Antony Blinken na wspólnej konferencji prasowej z sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem w Waszyngtonie przekazał, że zawieszenie amerykańskiej pomocy dla Ukrainy z powodu braku zatwierdzenia funduszy na ten rok przez Kongres USA ma już pewne konsekwencje na polu bitwy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Szef amerykańskiej dyplomacji mówił, że bez decyzji Kongresu wszystko, co Ukraina osiągnęła, a Stany Zjednoczone pomogły jej osiągnąć, będzie zagrożone. Na zbliżającym się szczycie Unii Europejskiej przywódcy państw członkowskich mają zamiar zadeklarować swoje niezłomne zobowiązanie do kontynuowania wsparcia militarnego dla Ukrainy.
"Rosja ma problemy z jakością"
Ppłk rez. Maciej Korowaj, analityk specjalizujący w zagadnieniach bezpieczeństwa oraz taktyce i operacji wschodniej wojskowości, mówi, że Rosja jako takich problemów z mobilizacją nie ma. - Miesięcznie potrafi zmobilizować nawet 45 tys. rekrutów. Istotna kwestia polega na jakości przygotowania tych osób - dodaje.
Jak zauważa, problemem są procesy szkoleniowe i odtwarzanie gotowości bojowej do jednostek. - Rosja ma problemy z tą jakością - nie ma instruktorów, obiektów i zasobów do przeszkolenia takiej liczby rekrutów - wylicza.
I ocenia, że zarówno w tym, jak i następnym roku, sytuacja w Rosji niestety drastycznie się poprawi. - Ale na dziś jest dla tego kraju problemem - zaznacza.
"Ma scementować ten skomplikowany proces"
Ppłk rez. Korowaj podkreśla, że mówiąc o jednostkach najemnych i nowych formacjach, które powstają na bazie tych jednostek, trzeba wrócić do sytuacji buntu Jewgienija Prigożyna z 2023 roku.
- Cała Grupa Wagnera została rozczłonkowana na kilka elementów. Część przeszła na Białoruś, część przeszła do jednostki wojskowej "Redut", a druga część miała zostać w Rozgwardii. Po śmierci Prigożyna skomplikowała się jednak sytuacja. Żołnierze najemni z Grupy Wagnera nie chcieli być pod dowództwem firmowanym przez Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej (MO FR) - wylicza ekspert.
I dodaje, że część wagnerowców, z niechęci współpracowania z MO FR, nie znalazła miejsca w korpusie "Redut". - Rozgwardia wyszła więc z inicjatywą. Najpierw stworzyła 116. Brygadę Ochotniczą i tam część wagnerowców przeszła. Dopiero powstanie 1. Korpusu Ochotniczego Gwardii Rosyjskiej - zwanego "psami wojny Władimira Putina" - ma scementować ten skomplikowany proces zbierania byłych wagnerowców w jednej formacji - zaznacza.
- Wagnerowcy po śmierci Prigożyna "osiedlili się" w obwodzie rostowskim, gdzie dochodziło do pewnego rodzaju zaburzeń związanych z bezpieczeństwem wewnętrznym tego regionu - dodaje. I podkreśla, że "było to spowodowane przebywaniem dużej liczby niezagospodarowanych najemników".
Jak przypomina Filip Bryjka, analityk z PISM, pod koniec 2023 r. Kreml wydał dekret umożliwiający Rosgwardii tworzenie własnych jednostek ochotniczych na wzór tych kontrolowanych przez MO FR.
Korpus będzie składał się z trzech jednostek szturmowych, każda po 2,2 tys. żołnierzy. Brygada o numerze 17 ma mieć charakter szturmowy (zagraniczny), a 16 ma brać udział w działaniach bojowych wraz z innymi ochotniczymi oddziałami Rosgwrdii (np. wspomnianą 116. Brygadą). Natomiast 15. stanie się brygadą rezerwową przeznaczoną do szkolenia nowych ochotników.
Korpus będzie posiadał symbole i atrybuty podobne do Grupy Wagnera, by w ten sposób podkreślić dotychczasowe zasługi najemników. Jak mówi ppłk. rez. Korowaj, generał armii Wiktor Zołotow, dowódca Gwardii Rosyjskiej, gwarantuje byłym wagnerowcom zachowanie dotychczasowych umów, a także możliwość podpisania nowych na okres sześciu miesięcy, które obejmują działania bojowe w Ukrainie oraz na okres dziewięciu miesięcy, obejmujących kierunki zagraniczne (prawdopodobnie afrykański).
"Rosjanie nie są w stanie prowadzić dużych operacji zaczepnych"
W ocenie rozmówcy Wirtualnej Polski, Rosji zależy na zagospodarowaniu "niebezpiecznego materiału", jakim są najemnicy. - Ale i poszukiwaniu przez armię Federacji Rosyjskiej jakości, której brakuje. 1. Korpus Ochotniczy Gwardii Rosyjskiej jest na to odpowiedzią - mówi ppłk. rez. Korowaj.
To, co dzieje się obecnie na froncie, jest wynikiem właśnie braku jakości. Jak mówi ekspert, Rosjanie nie są w stanie prowadzić dużych operacji zaczepnych, które mogłyby być przełomowe na froncie.
- Cała zima jest i będzie miejscem takich krwawych mikrobitew, gdzie Federacja Rosyjska chce wykrwawić dosyć mocno armię ukraińską. Takimi miejscami są Kreminna, Bachmut, Awdijiwka - wylicza.
"Stworzeniem 1. Korpusu Ochotniczego załatwiają więc kilka celów"
I zaznacza, że "korpusy ochotnicze, które mają zebrać wszystkich ochotników w jedno, stadne miejsce, są czynnikiem, który ma pozwolić Rosjanom na utrzymanie inicjatywy na froncie". - Stworzeniem 1. Korpusu Ochotniczego załatwiają więc kilka celów, jednocześnie zachowując dynamikę prowadzenia działań bojowych - dodaje.
Jak podkreśla, stworzenie korupusu to także "sprowokowanie tego samego modus operandi, jakie miało miejsce w Bachmucie rok temu, kiedy trzeba było przygotować się do obrony przed ukraińską ofensywą na Zaporożu". - Siergiej Surowikin wycofał jednostki rosyjskie z kierunków mniej perspektywicznych. Wagnerowcy dali mu potrzebny czas, tworząc w Bachmucie wielką walkę o miasto, które - z punktu widzenia taktycznego - nie miało znaczenia. Wyrosło jednak do rangi symbolu - przypomina Korowaj.
I dodaje, że "obecnie nie ma już takich miejsc symbolicznych". - Rosjanie skupili się na ważnych miejscach z taktycznego punktu widzenia. Cały czas korzystają jednak z taktyki jednostek najemnych, które w mikrobitwach mają na celu utrzymywać wojska ukraińskie w wysokich stratach w zimowej operacji rosyjskiej - mówi rozmówca WP.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski