"Przywiązali mnie do łóżka i próbowali siłą nakarmić"
W 30-osobowej celi było 150 osób. Jedna toaleta na wszystkich. Kiedy ogłosiłem głodówkę, przywiązali mnie kajdankami do łóżka i próbowali nakarmić siłą - mówi białoruski polityk Siarhiej Skrabiec. Po sensacyjnych wyznaniach rywala Łukaszenki w ostatnich wyborach prezydenckich - Alesia Michalewicza - kolejni więźniowie polityczni opowiadają o warunkach, jakie panują w białoruskich aresztach oraz torturach, które tam zaznali.
Były deputowany niższej izby parlamentu białoruskiego Siarhiej Skrabiec chciał kandydować w wyborach prezydenckich w 2006 roku. Nie zdążył tego zrobić, bowiem trafił do więzienia. Wtedy ogłosił głodówkę. - Po miesiącu zaczęli przywiązywać mnie kajdankami do łóżka i próbowali karmić siłą. W takim stanie spędzałem po kilka godzin - mówi w wywiadzie dla "Biełaruskiego Partyzana” Siarhiej Skrabiec. - W 38, 39 dniu głodówki byłem między życiem a śmiercią. Jednak postanowiono mnie w takim stanie przetransportować z Brześcia do Mińska. Jechałem pociągiem w ogólnym wagonie z innymi więźniami, choć nie mogłem nawet samodzielnie stać - wspomina polityk, który za kratami stracił ponad 30 kilogramów.
Tortury jako ćwiczenia dla służb?
Skrabiec potwierdza praktyki tortur, opisane przez byłego kandydata na prezydenta w ostatnich wyborach Alesia Michalewicza, który przez dwa miesiące przebywał w areszcie KGB. - Prawdopodobnie praktykują na nas żołnierze jednostek specjalnych - mówi były deputowany. - Do celi wpadają ludzie w maskach i nieoznakowanych mundurach, wyprowadzają na zewnątrz i biją. Właśnie tak Łukaszenka rozprawia się ze swoimi politycznymi rywalami - dodaje Siarhiej Skrabiec. Opowiada też o nieludzkich warunkach, które panują w białoruskich więzieniach.
Toaleta pod lupą
Tłok, smród i temperatura bliska zeru. To już opowieści więźniów, którzy trafili do aresztów po niedawnych wyborach prezydenckich na Białorusi. - Fatalnie sytuacja wygląda z higieną - mówi obrońca praw człowieka Volha Damarad, która zbierała relacje byłych skazanych. - Toaleta nieodgrodzona, w celach dla kobiet obserwują ją strażnicy-mężczyźni. W celach dla mężczyzn wychodka często nie ma w ogóle - dodaje.
Jednak głównym problemem jest przepełnienie więzień. - Często na jedną osobę przypada mniej niż dwa metry kwadratowe - mówi Volha Damarad. - Ludzie zmuszeni byli spać na podłodze, po kolei.
Kraj więźniów
Jak wynika z badań Międzynarodowego Ośrodka Studiów nad Więziennictwem (International Centre for Prison Studies, London) na Białorusi na 100 tysięcy mieszkańców przypada 468 skazanych. Pod tym względem kraj zajmuje drugie miejsce w Europie (więcej jest tylko w Rosji) i czwarte na świecie. Według danych białoruskiego MSW co siódmy mieszkaniec Białorusi jest bezpośrednio lub pośrednio związany z więzieniem - siedział sam, lub ma kogoś skazanego w rodzinie.
Białoruski system karny od lat budzi zastrzeżenia międzynarodowych organizacji obrońców praw człowieka. W wielu więzieniach warunki nie zmieniły się od czasów radzieckich.
Białoruś jest też jedynym krajem Europy, w którym nadal stosuje się karę śmierci. Z tego powodu od 1996 roku nie należy do Rady Europy. Niedawno białoruski Sąd Najwyższy uchylił odwołania o zmianę wyroku dla dwóch skazanych, którzy wkrótce mają być straceni.
Cztery lata w dwa dni
Po grudniowych wyborach prezydenckich Białoruś stała się co najmniej europejskim "liderem” co do ilości więźniów politycznych. W tej chwili na procesy za udział w protestach oczekuje kilkadziesiąt osób. Czworo z nich już otrzymało wyroki od 3 do 4 lat więzienia. Procesy odbywały się w trybie ekspresowym - trwały 1-2 dni.
Krewni wielu aresztowanych nie otrzymują informacji o stanie ich zdrowia oraz warunkach zatrzymywania. Skazany na cztery lata Alaksandr Atroszczankau - sekretarz prasowy byłego kandydata Andreja Sannikawa - w czasie procesu zdążył przekazać żonie, że jest poddawany torturom. Była to ich jedyna rozmowa od prawie trzech miesięcy.
Bez prawa na obronę
Tych, którzy nie zostali jeszcze osądzeni, władze pozbawiają obrońców. W piątek licencję do wykonywania zawodu odebrano znanemu na Białorusi adwokatowi Pawłowi Sapiełce, który miał reprezentować w sądzie trzech uwięzionych liderów opozycji. Wcześniej z tych samych powodów pracę stracili mecenasi Uładzimir Touścik, Aleh Ahiejeu i Tamara Harajewa.
Wygląda na to, że władzom w Mińsku ze znanych tylko jej powodów bardzo zależy na tym, aby sprawa grudniowych zamieszek w Mińsku przyniosła więzieniom białoruskim jak największe żniwo.
Aleh Barcewicz dla Wirtualnej Polski