Przez błąd medyczny doznał poważnego kalectwa. Otrzymał rentę i ćwierć miliona zadośćuczynienia
Mężczyzna oskarża szpital o brak szybkiej reakcji, przez co tętniak głowy nie został wykryty na czas. Poszkodowany został sparaliżowany i wymaga rehabilitacji. Pacjent dostał już odszkodowanie, teraz walczy o rekompensatę dla żony i dzieci.
Historia zaczęła się w lipcu 2015 r. Mężczyzna doznał silnego bólu głowy podczas prac polowych. Doprowadziło to do krótkotrwałej utraty przytomności połączonej z drgawkami. Poszkodowany wraz z żoną pojechał do szpitala w Starachowicach. Na przyjęcie czekał 4 godz., a diagnozę postawiono po 20 min. Nie zrobiono żadnych badań. Powodem było rzekome "nadużywanie alkoholu" - informuje portal echodnia.eu.
Kilka dni później ból nasilił się na tyle, że pokrzywdzony nie mógł samodzielnie chodzić i utrzymać równowagi. Po tomografii głowy okazało się, że ma guza mózgu. Lekarz zapewnił go, że operacja nie musi zostać przeprowadzona natychmiast, bo guz nie jest złośliwy. Potem mężczyzna zaczął mieć problemy z mową, chodzeniem i czuciem w lewej ręce. Znów trafił do Starachowic, gdzie stwierdzono u niego tętniaka.
Podczas pobytu w szpitalu w Kielcach nasilił się niedowład. Obecnie poszkodowany jest w połowie sparaliżowany i niezdolny do samodzielnego funkcjonowania. Rodziny nie stać na prywatną rehabilitację. Małżeństwo postanowiło walczyć o sprawiedliwość. Po dwóch latach batalii sądowej pacjentowi przyznano 250 tys. zł zadośćuczynienia i 2860 zł stałej renty. Jego pełnomocnik zapewnia, że to nie koniec walki. Chce walczyć o rekompensatę dla żony i dzieci mężczyzny.
Zobacz także: Wiceminister Sellin o pensjach. „Ja nie narzekam”
Źródło: echodnia.eu
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl