Przeszukanie u Ziobry. "Za tym na pewno kryje się Tusk"
Zbigniew Ziobro udzielił wywiadu przed swoim domem, w którym w zeszłym tygodniu doszło do przeszukania. Polityk ocenił, stojąc przy zniszczonych drzwiach wejściowych, że "za tym na pewno kryje się Tusk". - Chodziło o manifestację brutalnej siły i agresji w stosunku do znienawidzonego przez Tuska byłego ministra sprawiedliwości - oświadczył Ziobro.
Telewizja wPolsce.pl przeprowadziła wywiad z b. ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobro. - Obraz mówi więcej niż tysiąc słów, więc to jest najlepszy komentarz do intencji tych, którzy tu przyszli - tak Ziobro rozpoczął rozmowę, pokazując zniszczone drzwi do swojego domu.
B. minister sprawiedliwości podkreślił, że "polskie prawo zakłada, że w momencie wejścia na przeszukanie należy skontaktować się z właścicielem i umożliwić mu otwarcie drzwi bez niszczenia oraz zapoznać go z postanowieniem wydanym przez sąd zarządzającym przeszukanie".
- Żaden z tych elementów nie został tutaj zrealizowany, służby i prokuratura nie podjęły nawet próby kontaktu ze mną, mimo że mój telefon (numer telefonu - red.) w prokuraturze krajowej jest w każdym sekretariacie. Nie zmieniałem go - powiedział Ziobro.
- Czy w przepisach jest powiedziane, że dzwoni się i informuje właściciela tylko wtedy, jeżeli jest w Polsce? Telefon działa tak samo w Niemczech, jak i w naszym kraju - mówił dalej Ziobro, odnosząc się do tego, że w dniu przeszukania nie było go w Polsce.
- Uniemożliwiono mi wskazanie takiej osoby (zaufanej, która mogłaby obserwować przeszukanie domu - red.). Owszem, młodego człowieka, trochę przestraszonego tą sytuacją, skłoniono, aby uczestniczył w tych czynnościach - przekazał Ziobro. Dodał, że osoba, która brała udział w czynnościach służb nie zna go osobiście. - Nie mógł pełnić tej roli gwaranta bezpieczeństwa domu i rzeczy i tego, że ktoś nie podrzuci mi czegoś w czasie przeszukania albo nie ukradnie - mówił Ziobro.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ziobro był w Sejmie? Współpracownik Hołowni komentuje
Przypomniał, że jedną z pierwszych rzeczy, którą służby zrobiły, było zaklejenie kamer wokół i w środku domu. Służby tłumaczyły ten ruch tym, że funkcjonariusze nie mieli pewności, czy ktoś nie ma podglądu na żywo przez zamontowane w domu kamery i dlatego byli zmuszeni je zakryć.
Ziobro stwierdził, że gdyby kamery nie zostały zaklejone, miałby możliwość sprawdzenia, czy nie doszło do czegoś niewłaściwego. - Na przykład nie wprowadza się takich służb, po to, aby pod moją nieobecność zamontować pluskwy, podsłuch - wskazał b. minister.
Zdaniem Ziobry wejście służb do domu było "zamierzonym, przemyślanym działaniem". - Chodziło o manifestację brutalnej siły i agresji w stosunku do znienawidzonego przez Tuska byłego ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego. Oni to robili na zamówienie polityczne, to był element teatru politycznego, jeśli to nazwać w ogóle teatrem, bo to może niewłaściwe słowo do tej brutalnej siły, która miała być manifestem sprawczości Tuska - powiedział.
Ziobro ocenił, że "za tym na pewno kryje się Tusk". Swoje podejrzenia tłumaczył tym, że w grudniu dotarła do niego informacja, że Tusk rzekomo odgrażał się w gronie osób zaufanych, że zniszczy Ziobrę i jego rodzinę za ujawnienie zeznań "pewnego gentlemana".
- "Pana W", którego przedstawiał na konferencjach prasowych jako jednego z najbardziej wiarygodnych świadków koronnych w Polsce. W oparciu o jego relacje, nikczemnie i cynicznie oskarżał Prawo i Sprawiedliwość o jakiś wspólny spisek z Rosją, w kontekście nagrań w tych słynnych restauracjach "Sowa & Przyjaciele"- powiedział Ziobro.
Całość rozmowy podsumował słowami "nikt nas nie złamie, nie poddamy się, przyjdzie czas na sprawiedliwość w tej sprawie".
Potężna akcja służb ws. "Funduszu Ziobry"
We wtorek funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego wraz z Prokuraturą Krajową przeprowadziły przeszukania w kilkudziesięciu miejscach w Polsce. Służby weszły m.in. do domów Zbigniewa Ziobry, Michała Wosia, Marcina Romanowskiego i Dariusza Mateckiego.
Sprawa ma związek ze śledztwem dotyczącym Funduszu Sprawiedliwości. Instytucja miała pomagać ofiarom przestępstw i zresocjalizowanym więźniom. Jednak za czasów Zbigniewa Ziobry w resorcie sprawiedliwości lista zadań, które mogą być finansowane ze środków funduszu, znacznie się rozrosła. W ocenie NIK, środki z Funduszu wydatkowane były w sposób niegospodarny i niecelowy, co miało sprzyjać powstawaniu mechanizmów korupcjogennych.
Źródło: Telewizja WPolsce