Przerażający obraz wojny. Mariupol pogrążony w rozpaczy
Dwóch dziennikarzy Associated Press od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę relacjonuje to co dzieje się w Mariupolu. Miasto od kilkudziesięciu dni jest otoczone przez rosyjskich żołnierzy, którzy "powoli wyciskają z niego życie". Przez pewien czas fotoreporterzy AP byli jedynymi zagranicznymi dziennikarzami w tym miejscu i to właśnie oni opisują pogrążone w chaosie i rozpaczy miasto.
Na fotografiach wykonanych przez fotoreporterów AP widać drastyczny i prawdziwy obraz wojny. Z powodu ciągłych walk pochówki nie są możliwe. Na jednej z fotografii widać długi rów wykopany w zamarzniętej ziemi, a w nim kilkadziesiąt ciał w czarnych workach.
Na ulicach ciała dzieci
Leżą w nim ciała wszystkich dzieci. 18-miesięcznego Kirilla ranionego odłamkiem, 16-letniego Iliy, któremu bomba urwała nogi podczas meczu piłki nożnej na boisku. Jest także dziewczynka. Ma nie więcej niż 6 lat - nosiła piżamę z jednorożcami. Była jednym z pierwszych dzieci Mariupola, które zginęły.
Zobacz także: Będzie jasna deklaracja? Polityk o możliwej wizycie Bidena
Trzech mężczyzn w kocu ciągnie kolejne zwłoki. "Wrzucają ciała tak szybko, jak mogą, ponieważ im mniej czasu spędzają na otwartej przestrzeni, tym większe są ich szanse na przeżycie" - opisują fotoreporterzy.
Zwłoki są wszędzie. Na ulicach, w szpitalnych piwnicach. Lokalne władze podają, że jak dotąd odnotowano śmierć 2,5 tys. mieszkańców. Zastrzegają, że do wielu miejsc wciąż nie udało się dotrzeć z powodu ciężkich walk.
W Mariupolu panuje katastrofa humanitarna. Nie ma prądu, ogrzewania, wody i jedzenia. Mieszkańcy palą skrawki mebli w prowizorycznych grillach, aby ogrzać ręce na mrozie i ugotować resztki jedzenia. Prowizoryczne grille budowane są z cegieł i odłamków metalu porozrzucanych po ulicach ze zniszczonych budynków.
Naloty są bezlitosne. Bomba potrafi spadać co minutę. Rosjanie kilkukrotnie złamali porozumienie o zawieszeniu broni. W środę z Mariupola do Zaporoża udało się ewakuować ok. 11 tys. osób.
Atak na teatr. Był tam schron
Tego samego dnia zbombardowano Teatr Dramatyczny, który pełnił funkcję schronu. Według lokalnych władz pod gruzami może być od tysiąca do 1200 osób. Rosyjski pocisk uderzył także w budynek, w którym był basen. Tam schronienie znalazły głównie kobiety i dzieci. Ratownicy nie mogli zacząć akcji ratunkowej z powodu ciężkich ostrzałów.
Reporterzy AP widzieli z bliska atak na szpital w Mariupolu. Jeden z nich był w grupie pracowników placówki, którzy znaleźli się pod rosyjskim ostrzałem.
Źródło: Associated Press