Przeprosiny Morawskiego wystarczą? Paweł Lisicki i Marcin Celiński nie doszli do porozumienia
- Na tle innych dziwnych bądź niemądrych wypowiedzi, które się zdarzały, i ludzi, którzy usiłowali się z tego wywikłać, ta wydaje mi się całkiem nie najgorsza - powiedział Paweł Lisicki ("Do Rzeczy"). Tymi słowami odniósł się do przeprosin sędziego Lecha Morawskiego za wypowiedź w Oksfordzie. Z publicystą nie zgodził się Marcin Celiński ("Liberte"). - Otrzymaliśmy informację, że sędzia poczucia przyzwoitości nie ma - podkreślił.
Morawski najpierw oskarżył o korupcję polskich polityków i sędziów i powiedział, że prezentuje stanowisko rządu, później przeprosił. Odnieśli się do tego publicyści w #dzieńdobryWP.
Zdaniem Lisickiego sprawa "rzutuje mocno na wiarygodność pozycji i autorytet Morawskiego". Zaznaczył jednak, że sędzia miał tylko dwa wyjścia: albo się przyznać, albo wycofać. Choć, jak podkreślił, można debatować nad tym, czy przeprosiny wystarczą, to bywały gorsze wypowiedzi.
Celiński mówił z kolei, że "straciliśmy gdzieś pewną gradację". - Przeprosić to można kogoś, jak się na niego niechcący nadepnie w tramwaju. Jeżeli komuś się rąbnie portfel, to wtedy przepraszam nie wystarczy. Pozycja sędziego Trybunału Konstytucyjnego, sędziego w ogóle, jest, przynajmniej do tej pory była, szczególna. W mojej ocenie te przeprosiny są bardzo polityczno miękkie - tłumaczył.
- Sto lat temu w takich sytuacjach człowiek wyciągał rewolwer i palnął sobie w łeb. W tej chwili oczekiwałbym przynajmniej rezygnacji z funkcji - dodał.
Przeciwnego zdania był Lisicki. Choć przyznał, że Morawski popełnił błąd, podkreślił, że należy odnosić się do szeregu innych wypowiedzi.
Rola publicysty
Od oceny zachowania Morawskiego publicyści przeszli do oceny samych siebie. - My, jako nieuczestniczący w życiu politycznym bezpośrednio, powinniśmy mieć ten luksus, żeby nie tylko stwierdzać, że taka jest polityka, ale też stawiać pewne poprzeczki i powiedzieć, jaka ona powinna być - podkreślił.
Skrytykował założenie, że wszystko jest dopuszczalne, zachowania polityków są normą, a przyzwoitość jest marginesem. - W tym momencie ja jestem zbyt konserwatywny, by tę tezę przyjąć - zaznaczył.
Na te słowa odpowiedział Lisicki. - Ja z kolei nie lubię tonu taniej moralistyki, że jesteśmy całkowicie poza polityką, siedzimy w wieży kości słoniowej i oceniamy, co jest dobre, a co złe - mówił.
- Od komentatora wymaga się też jednak, by rozumiał mechanizmy, które działają - podsumował.