Przemówienie Kaczyńskiego. Antoni Dudek: "Akcja ratowania kościołów nie wystarczy"
Prezes Prawa i Sprawiedliwości wygłosił przemówienie, w którym skomentował wyrok Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji i odniósł się do fali protestów jakie przetaczają się przez Polskę. Jarosław Kaczyński jednoznacznie zaapelował do zwolenników rządu o walkę w obronie Kościoła. Zapytaliśmy prof. Antoniego Dudka jakie będą polityczne konsekwencje tych słów.
Jan Rojewski, Wirtualna Polska: Jarosław Kaczyński przemówił. W swoim wystąpieniu prezes PiS wspominał, że walka w obronie Kościoła jest obowiązkiem sympatyków i członków PiS. Mówił też o tym, że "polski naród taki jaki znamy" jest zagrożony. Jest pan zaskoczony?
Prof. Antoni Dudek, historyk, autor "Historii politycznej Polski po 1989 roku": Kompletnie nie. To wpisuje się w scenariusz, który rysowałem już wcześniej. Proszę zwrócić uwagę na to, że do tej pory policja zachowywała się dość pasywnie, co oczywiście wynikało z rozkazów. Wkrótce zaczną się pod kościołami bijatyki manifestantów z tworzoną gorączkowo Strażą Narodową i innymi podobnymi grupami. Gdy pojawią się w końcu ofiary, policja wkroczy wreszcie do akcji i aresztuje najbardziej aktywnych uczestników. Później nastąpi, rozpoczęta zresztą już przez media sprzyjające rządowi, próba obciążenia młodych demonstrantów odpowiedzialnością za gwałtowny rozwój pandemii.
Prezes próbuje dzielić i rządzić. Słysząc jego słowa internauci zaczęli błyskawicznie tworzyć memy, które przypominają przemówienie Wojciecha Jaruzelskiego z 13 grudnia 1981 roku.
Byłbym daleki od takich porównań. 13 grudnia 1981 roku kilka tysięcy działaczy Solidarności było już uwięzionych. Prezes jak na razie próbuje wzmocnić polaryzację, żeby wyjść z tej sytuacji obronną ręką. Dlatego, pod hasłem obrony Kościoła, konsoliduje swoich zwolenników. To ucieczka pod skrzydła trwalszej instytucji. Kościół w Polsce ma ponad tysiąc lat, a PiS zaledwie 20. Nie trudno przewidzieć, kto lepiej przetrwa nadchodzący kryzys.
Przemówienie Jarosława Kaczyńskiego
Nie mamy więc wątpliwości, że przemocy na ulicach będzie tylko więcej. Zamieszki i epidemia to mieszanka, która może doprowadzić do wprowadzenia stanu nadzwyczajnego?
Nie sądzę. Oglądając dotychczasowe protesty miałem wrażenie, że są one raczej happeningowe. Trochę traktowane jako żart, a trochę serio. Daleko im do zorganizowanych grup opozycjonistów z lat 80., którzy potrafili stawiać policji opór. Nie możemy jednak wykluczać, że w wypadku eskalacji przemocy taka ewolucja będzie się dokonywać.
W protestach przeciwko władzy PiS uczestniczą młodzi ludzie, których prezes Kaczyński jeszcze miesiąc temu chciał zachęcić "piątką dla zwierząt". Dziś o jakimkolwiek porozumieniu z młodzieżą nie może być mowy.
Ten projekt okazał się zupełną fantazją prezesa. Miał przekonać do PiS-u część młodzieży. Nie dość, że tego nie zrobił, to zniechęcił do władzy rolników. W szwach zaczęło się rozchodzić samo Prawo i Sprawiedliwość, bo przecież 15 członków zagłosowało inaczej i zostało zawieszonych. Wyciągnięcie tematu aborcji miało pokazać, że wartości w PiS są niezmienne. Nawiasem mówiąc, śmieszy mnie kiedy prezes mówi, że wyrok ws. aborcji nie mógł być inny. Przez 27 lat był inny i żaden z kolejnych składów sędziowskich nie zdecydował się go zmienić. To nie przypadek, że protesty nie gromadzą się pod siedzibą Trybunału, a pod siedzibą PiS albo pod domem Jarosława Kaczyńskiego. Tłum nie ma wątpliwości, że ta instytucja o niczym nie decyduje samodzielnie.
W swoim przemówieniu prezes Kaczyński jako głównego wroga wskazuje Lewicę. Słowem za to nie wspomina o Koalicji Obywatelskiej. Czy obecny konflikt może osłabić partię Borysa Budki i wzmocnić lewicową koalicję?
Oczywiście. Głosy opozycyjne mogą przechodzić zarówno na Lewicę, jak i na ruch Szymona Hołowni. Trudno jednak przewidzieć, kto ostatecznie zyska najwięcej, bo do wyborów pozostały trzy lata. W dodatku głównym bohaterem protestów jest młodzież, która próbuje nie tylko wyrazić niezadowolenie z powodu wyroku TK, ale także pokazać, że ma dość niepewnej sytuacji epidemicznej. W pewnym stopniu, może to być także próba odreagowania przegranych wyborów prezydenckich.
Czy w tak burzliwej, politycznej rzeczywistości możemy być czegokolwiek pewni?
Tak. Tego, że PiS będzie słabł. Obóz władzy rozpada się od pewnego czasu i choć wciąż ma wysokie poparcie społeczne, trudno będzie ten trend odwrócić. Akcja "ratowania kościołów" niewiele da. Kościół Katolicki sam ma swoje problemy. Jednym z nich jest właśnie zblatowanie z jedną opcją polityczną.