Przemoc w ośrodku w Renicach. "Niedowierzanie przekształciło się w złość"
- Jak przyjechałam porozmawiać z pierwszym bohaterem reportażu, z nastoletnim Kubą, zaczęłam od prośby, by opowiedział mi, jak to jest, kiedy się wchodzi do takiego ośrodka, co się czuje, z czym się zmaga - mówiła Anna Śmigulec, reporterka Magazynu WP i autorka reportażu "Władcy ciał i umysłów", dotyczącego brutalnych aktów przemocy wobec wychowanków Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Renicach pod Szczecinem. - Trudno było mi uwierzyć w to, co słyszę. Że jesteśmy w XXI wieku i może dochodzić do takich rzeczy - komentowała rozmówczyni programu "Newsroom WP". - Jedna z mam (wychowanków - red.) powiedziała - uważam to za bardzo celny komentarz - "gdybym to ja uderzyła własne dziecko, zrobiła mu krzywdę, natychmiast miałabym założoną niebieską kartę". Tymczasem wychowawcy w tym ośrodku mogą uderzać pięścią w głowę wychowanków, mogą im skręcać genitalia pod płaszczykiem jakiejś "zabawy" - relacjonowała. - (…) To, co znalazło się w reportażu, jest zaledwie namiastką. Badałam sprawę od strony dokumentów, raportów różnych instytucji i to niedowierzanie z początku researchu przekształciło się w złość. W taką dojmującą złość i bezsilność. Jak to jest możliwe? Jak takie rzeczy mogą się dziać w środku Europy, w XXI wieku? - mówiła. Powiedziała również, że "to słowo 'wychowawczy' w nazwie (ośrodka - red.) brzmi jak ponury żart, w kontekście tego, czego się dowiedziała". Przywołała także rozmowę z jednym z ojców, który stwierdził wprost: "to czego doświadczał jego syn, to są tortury".