Burza wokół raportu MAK
12 stycznia 2011 r. szefowa Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego Tatiana Anodina zaprezentowała raport o katastrofie smoleńskiej. Osoby obecne w kokpicie wywierały presję, aby lądować, a we krwi generała Andrzeja Błasika (Dowódcy Sił Powietrznych) wykryto alkohol - poinformowała. Dodała, że załoga przed wylotem nie miała informacji o pogodzie, a podejmując próbę lądowania, mimo warunków poniżej minimum, wzięła na siebie odpowiedzialność. MAK nie dostrzegł winy po stronie rosyjskiej.
Chociaż zachowanie kontrolerów z wieży lotniska Siewiernyj wywołało mnóstwo kontrowersji, gdyż załogę tupolewa utrzymywali oni w przekonaniu, że samolot jest na dobrej ścieżce i kursie, kontrolerzy podawali też załodze mylne dane o pogodzie i za późno wydali komendę "horyzont", dającą sygnał do poderwania samolotu, MAK nie dopatrzył się jednak zaniedbań z ich strony. Co więcej, w raporcie stwierdzono, że nie ma filmu wideo, który rejestrował to, co działo się na wieży.
We wstępnym raporcie MAK, który ogłoszono 19 maja 2010 r. ustalono m.in., że w kabinie pilotów były dwie postronne osoby; drzwi do kabiny podczas lądowania były otwarte; przy wylocie załoga nie miała informacji o pogodzie w Smoleńsku; kontrolerzy lotu i załoga polskiego Jaka-40 informowali Tu-154M o pogarszaniu się pogody.