Seksafera w Samoobronie
Czarne chmury zaczęły się zbierać nad Samoobroną już w 2006 r., gdy dziennikarz "Gazety Wyborczej" opisał seksaferę w szeregach partii. Marcin Kącki dotarł do byłej radnej Samoobrony w łódzkim sejmiku i byłej dyrektor biura poselskiego Stanisława Łyżwińskiego. Aneta Krawczyk ujawniła, że otrzymała pracę w zamian za usługi seksualne świadczone Łyżwińskiemu i Lepperowi.
"Poszłam do pokoju z Andrzejem Lepperem, a po chwili przyszedł Łyżwiński. Był alkohol. Pili około pół godziny. - Wiedziała już pani, w jakim celu tam pojechała? - Oczywiście, domyślałam się. Wiedziałam, że to nie jest wycieczka krajoznawcza. - Gdy zostaliście już sami, to co mówił Andrzej Lepper? - Obiecywał. Miałam dostać pracę w biurze poselskim, jeśli się z nim prześpię. - Powiedział to wprost? - Tak. Praca za seks. - Zgodziła się pani? - Przewodniczący kazał mi iść pod prysznic. Siedziałam tam pół godziny i myślałam, co mam zrobić. Nie umyłam się i wróciłam do pokoju. Doszło do zbliżenia. Spędziliśmy w jego pokoju całą noc.
(...) Dwa dni później zostałam wicedyrektorem biura poselskiego Łyżwińskiego w Tomaszowie Mazowieckim. - Seks się skończył? - Nie. Aby utrzymać tę pracę, musiałam spać z Łyżwińskim. Do zbliżeń dochodziło, gdy przyjeżdżał co tydzień na dyżur poselski". Pięć lat później, 4 sierpnia 2011 r. Lepper odebrał sobie życie. Na biurku pozostawił wezwania do spłaty długów.