To naprawdę padło w rosyjskiej TV. Ludzie Putina się przestraszyli

Rosyjscy menedżerowie i urzędnicy drżą na myśl przed kolejnymi sankcjami gospodarczymi, a rosyjskie media w zadziwiający sposób zmieniają narrację. Kiedyś przesłanie do Zachodu brzmiało: sankcje nam nie zaszkodzą. Niedawno w rosyjskiej telewizji padło: "Zachód może nam zadać miażdżący, ekonomiczny cios".

Rosja osaczona sankcjami - przyznali to menedżer Gazpromu i minister Putina
Rosja osaczona sankcjami - przyznali to menedżer Gazpromu i minister Putina
Źródło zdjęć: © East News | OZAN KOSE
Tomasz Molga

31.03.2023 | aktual.: 31.03.2023 11:27

- Uważna lektura doniesień rosyjskich mediów pozwala dostrzec wyrażane niezadowolenie z powodu zachodnich sankcji. Myślę, że możliwe są dwie opcje. Albo to rodzaj oszustwa - chcą przekonać Zachód, że są słabsi niż w rzeczywistości, albo prawda wychodzi na jaw. Trzeba na chłodno śledzić obiektywne dane i wskaźniki, wdrażać kolejne sankcje - mówi WP Wojciech Jakóbik, ekspert ds. energetyki, redaktor naczelny serwisu BiznesAlert.pl.

To komentarz do ostatnich publikacji w rosyjskich mediach. Ważna w Rosji persona, szef spółki Gazprom Nieft Aleksander Diukow stwierdził, że 2023 roku spodziewa się zaostrzenia sankcji na branżę naftową. Aby je zneutralizować potrzebne będą pilne inwestycje. Jego zdaniem Rosja powinna budować flotę tankowców, ropociągi, rozwijać porty i kolej potrzebne do handlu surowcami na nowych kierunkach (cytat opisał serwis "Kommiersant").

Z kolei dziennikarze "Izwiestii" zapoznali się z nieujawnionym listem ministra energii Nikołaja Szulginowa skierowanym do rady ministrów. W dokumencie przytacza on sensacyjne dla reszty świata prognozy, że wydobycie gazu w Rosji może w tym roku spaść o 30 proc. w porównaniu do roku 2021, czyli czasów przedwojennej prosperity. Według urzędnika rosyjskie spółki muszą inwestować w poszukiwania nowych złóż, wobec wyczerpywania się łatwo dostępnych surowców na złożach syberyjskich.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Rosja się nie wywinie

Jakóbik uważa, że Rosja nie wywinie się przed skutkami sankcji. - Będzie im bardzo trudno prowadzić kosztowaną wojnę, a zarazem budować nowe projekty infrastrukturalne wymagające olbrzymich nakładów oraz czasu. To wszystko przy sankcjach, ograniczeniach w dostępie do zachodnich technologii potrzebnych przy zagospodarowaniu nowych złóż. Oni już się duszą - dodaje Jakóbik.

- Sprzedaż surowców Chinom mogłaby częściowo zastąpić Rosji przychody z rynku europejskiego. Jednak rozwój tego biznesu, budowa połączeń energetycznych, musiałaby zająć lata. Putin nie ma tego czasu - podkreśla.

Propagandyści zmieniają ton?

W programach kremlowskich propagandystów widać już zmianę tonu w sprawie sytuacji gospodarczej kraju. Może to być przygotowanie publiczności na nadchodzące ciężkie czasy. Oto jeden z przykładów:

- Rosja może walczyć latami, wykorzystując swoje możliwości wojskowe. Zachód także może walczyć latami, ale u nich margines bezpieczeństwa jest większy. Zdajemy sobie z tego sprawę (...). Wyjście z konfliktu w pewnym momencie jest dla Rosji korzystne. Zachód może nam zadać miażdżący, ekonomiczny cios - powiedział w rosyjskiej telewizji jeden z uczestników telewizyjnej debaty.

Cytat opublikował na Twitterze doradca ministra spraw wewnętrznych Ukrainy Anton Geraszczenko. Sugerował przy tym, że takie wypowiedzi mogą być oznakami nowej agendy w rosyjskiej telewizji.

Rosji zaczyna brakować pieniędzy

O dziwo rosyjskie media, nie cenzurując wiadomości, przekazały swoim czytelnikom złe wieści Międzynarodowej Agencji Energetycznej. Eksperci tej organizacji ocenili, że przychody Rosji z eksportu ropy i gazu w styczniu 2023 roku spadły o prawie 40 proc. Wyniosły 18,5 mld dolarów wobec 30 mld dolarów, które rosyjska branża zyskała rok wcześniej. Te same media przyznają, że "głównym powodem spadku przychodów było embargo na rosyjską ropę, które weszło w życie w grudniu 2022 roku".

Przypomnijmy, że kraje UE, USA, Wielka Brytania i inni wprowadziły mechanizm ceny maksymalnej na handel rosyjską ropa. Wynosi ona 60 dolarów za baryłkę. Odbiorcy rosyjskiej ropy - kraje spoza Europy - bezwzględnie wykorzystują desperację Putina i żądają rabatów od tej ceny. Niedawno oficjalna cena rosyjskiej ropy Urals wynosiła 45 dol. za baryłkę. Jednak w rzeczywistości transakcje mogą być jeszcze mniej korzystne dla sprzedawcy surowców.

Sprawiło to, że na koniec lutego deficyt budżetowy Rosji wynosił 53 mld dolarów. To więcej, niż zakładano na cały 2023 rok. Wojenne i socjalne wydatki tylko w jednej czwartej miały pokrycie w przychodach. Jak informowaliśmy, księgowi Putina musieli uszczknąć odłożone na czarną godzinę rezerwy złota i walut.

Rosyjskie Ministerstwo Finansów planuje przygotować i przedłożyć rządowi propozycje "zmniejszenia liczby federalnych instytucji państwowych". Według rosyjskiego serwisu RBC nadchodzi cięcie etatów i budżetów rosyjskich agencji. W 2021 roku w federalnych instytucjach rządowych pracowało ponad 2,5 mln osób.

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
gazpromrosjawojna w Ukrainie
Wybrane dla Ciebie