Przecieki ze spotkania w Brukseli. Czy Polska pójdzie na ustępstwa wobec Unii?
Francja, Niemcy i spora część innych krajów UE oczekuje od Polski choć częściowych ustępstw w kwestii praworządności. - To bardzo pozytywne, że rozmawiamy. Ale dialog musi do czegoś prowadzić - stwierdził wiceprzewodniczący KE Frans Timmermans.
Unijni ministrowie w Radzie UE po raz pierwszy zajęli się we wtorek grudniową decyzją Komisji Europejskiej o wszczęciu postępowania dyscyplinującego z art. 7.1. Traktatu o UE. Celem było formalne przedstawienie tej decyzji przez Fransa Timmermansa, który pilotuje sprawy praworządności w Komisji.
Polska dyplomacja usiłowała namawiać Bułgarię, kierującą w tym półroczu Radą UE, by nie wprowadzała tematu Polski do porządku obrad, skoro nowy rząd Mateusza Morawieckiego obecnie prowadzi w Brukseli dyplomatyczną ofensywę na rzecz odwilży z Komisją Europejską. Jednak Sofia nie odstąpiła od pierwotnych planów.
Podczas wtorkowych obrad wszystkie kraje Unii oprócz Bułgarii i Austrii (obecna i przyszła prezydencja) zabrały głos w sprawie Polski. Tylko Węgry, i to znacznie słabiej niż podczas dwóch poprzednich debat o Polsce, krytykowały Komisję za "presję polityczną" wywieraną na Warszawę.
Rada UE mniej gołębia od Junckera
Tak szeroki udział ministrów w dyskusji o Polsce to wsparcie dla brukselskich stronników nieodpuszczania Warszawie w kwestii praworządności. Komisja Europejska jest bowiem w tej kwestii podzielona. Jak wynika z naszych nieoficjalnych informacji, szef Komisji Jean-Claude Juncker jest coraz bardziej "gołębi" wobec władz Polski i - zwłaszcza wskutek pojednawczych gestów premiera Morawieckiego - byłby gotów na kompromis bez prawie żadnych ustępstw ze strony Warszawy.
Zobacz także: Publicyści komentują grafikę WP. "Morawiecki jest politycznie poturbowany"
Niektórzy eksperci w instytucjach UE niedawno przebąkiwali, że do zawieszenia postępowania z art. 7.1. wystarczyłaby zaledwie deklaracja Polski o poszanowaniu praw UE i "dalszym dialogu". Juncker chce gaszenia napięć w stosunkach z krajami UE, bo boi się podsycania eurosceptycznych nastrojów przed wyborami do Parlamentu Europejskiego w 2019 r.
Jednak głosy niemałej części krajów UE podczas posiedzenia Rady UE jasno wskazują, że - wbrew, znanym z przecieków, obniżonym oczekiwaniom Junckera - oczekują od Warszawy nie tylko słów, ale przynajmniej częściowych ustępstw. To stanowisko bliższe Fransowi Timmermansowi, który zajmuje się sprawami praworządności.
Niemiecki minister ds. europejskich Michael Roth - dla podkreślenia jedności z Paryżem - wypowiadał się za zamkniętymi drzwiami w imieniu Niemiec i Francji.
- Nasze rządy mają wspólną linię w tej kwestii. Komisja Europejska słusznie sięgnęła po art. 7.1. Traktatu o UE. Sytuacja jest problematyczna w świetle wartości, na których zbudowana jest UE i na które Polska się zgodziła. Uznanie tych wartości jest istotniejsze od większości parlamentarnej - powiedział, wedle naszych źródeł, minister Roth podczas spotkania Rady UE.
Polska szykuje "białą księgę", ale Berlin i Paryż chcą konkretów
- Niemcy i Francja mają nadzieję, że rozmowy Komisji Europejskiej z Polską w najbliższych tygodniach do końca marca doprowadzą do konkretnych i pozytywnych rezultatów - miał powiedzieć Roth. Na naglący czas bardzo mocno wskazywali też m.in. Szwedzi i Duńczycy.
- Za sprawą nowego rządu i premiera Polski sytuacja jest nowa. Bardzo się cieszę, że rozmawiamy. Ale dialog jest użyteczny, jeśli prowadzi do rezultatów - powiedział po obradach Timmermans.
Polska w najbliższych dniach zamierza przedstawić Brukseli i krajom Unii "białą księgę" co do zmian w sądownictwie, która być może będzie tematem rozmów Junckera i Morawieckiego 8 marca w Brukseli. "Księga" ma być analizą polskich reform, wyjaśnieniem intencji władz Polski i wskazaniem na analogie między nowymi rozwiązaniami w Polsce i innych krajach UE.
- Chcielibyśmy, żeby państwa członkowskie podeszły do polskiej oceny reform wymiaru sprawiedliwości z zaufaniem i bezstronnością, by każde z tych państw wyraziło własną opinię, a nie wyrażało opinii utartych przez ostatnie dwa lata w tej sprawie - powiedział minister ds. europejskich Konrad Szymański. "Biała księga" nie będzie - wedle unijnych dyplomatów - zawierać propozycji żadnych ustępstw.
Natomiast odrębnie Polska prześle - w wyznaczonym terminie do 20 marca - odpowiedź na rekomendacje Komisji Europejskiej w sprawie czterech ustaw z 2017 r. o wymiarze sądownictwa (łącznie z zastrzeżeniem wobec skracania kadencji sędziów Sądu Najwyższego) oraz Trybunału Konstytucyjnego.
Jak powtórzył we wtorek Timmermans, w kwestii Trybunału chodzi o publikację jego wszystkich wyroków oraz dopuszczenie do orzekania wszystkich wybranych zgodnie z prawem sędziów. Nawet częściowe ustępstwa (bądź ich publiczna obietnica) pozwoliłyby - jak wynika z naszych rozmów - na zawieszenie postępowania z art. 7. 1.
- Jeszcze nie wiemy, co zaproponuje Polska. Ocenimy i wrócimy z tym tematem do Rady UE. Bez pośpiechu, jeśli będą podstawy do dalszej pracy. A szybciej, jeśli tych podstaw będzie niewiele - zapowiedział we wtorek Timmermans.
Obecnie wydaje się, że unijni ministrowie ponownie zajmą się tematem Polski nie wcześniej, niż w kwietniu, maju. Parlament Europejski w tym tygodniu zamierza przyjąć rezolucję wspierającą Komisję Europejską w sprawie art. 7.
W razie porażki rozmów z Polską kraje Unii staną wobec decyzji, czy i kiedy głosować w sprawie deklaracji Rady UE o "wyraźnym ryzyku poważnego naruszenia praworządności przez Rzeczpospolitą Polską". To jest jedyna sankcja w ramach art. 7.1. - w zasadzie tylko reputacyjna, ale nie bez wpływu na pogorszenie pozycji negocjacyjnej m.in. w kwestiach budżetu UE.
Do jej przyjęcia wymagana jest większość 22 krajów Unii, której uzyskanie nie jest pewne. Czechy, Słowacja, Litwa sugerują wstrzymanie się od głosu. Możliwe, że podobnie postąpiliby Brytyjczycy z racji uwikłania w brexitowe rokowania. Węgry raczej byłyby przeciw. A gdyby do tej grupy dołączył choćby jeszcze jeden kraj (np. Rumunia), to głosowanie przegrane przez Komisję Europejską zamknęłoby postępowanie z art. 7.1.
Tomasz Bielecki, Bruksela