Protest Staniszkis: nie ma buntu na bocznym torze PiS!
- Nie podpisałabym się pod listem Marka Migalskiego – mówi Wirtualnej Polsce prof. Jadwiga Staniszkis odnosząc się do listu europosła, w którym obarcza on Jarosława Kaczyńskiego winą za niskie notowania partii. Profesor zaprzecza spekulacjom, żeby wewnątrz PiS zawiązała się opozycyjna grupa niezadowolona z faktu, że po przegranej kampanii wyborczej, została zepchnięta na boczny tor.
25.08.2010 | aktual.: 14.01.2011 16:21
W ubiegłym tygodniu europoseł Marek Migalski opublikował na swoim blogu internetowym list otwarty do prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Pisał, że chociaż „gabinet Donalda Tuska jest słaby i niekompetentny” może taki być, „bowiem nie musi obawiać się opozycji”. Za taki stan rzeczy w dużej mierze miałby ponosić odpowiedzialność Jarosław Kaczyński. Jego zdaniem obecna strategia PiS prowadzi do klęski w wyborach samorządowych i parlamentarnych.
W ocenie Migalskiego ludzie odpowiedzialni za relatywny sukces, jakim był wynik Jarosława Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich, są odsunięci na boczny tor. Teraz główną twarzą PiS stał się Antoni Macierewicz, a głównym przekazem medialnym – wyjaśnienie tragedii smoleńskiej i walka o krzyż. „Mam wrażenie, że utrzymanie tamtego języka, tamtego stylu i sposobu komunikowania się z wyborcami gwarantowały nam zwycięstwo w najbliższej elekcji parlamentarnej. Że skazani byliśmy na sukces (…) Jednak stało się inaczej” – czytamy w liście.
Prof. Staniszkis mówi Wirtualnej Polsce, że nie zgadza się z Markiem Migalskim. Jej zdaniem o sukcesie w kampanii Jarosława Kaczyńskiego zadecydowała nie tyle łagodność, ale merytoryczne i problemowe podejście, którego dziś brakuje.
- Chciałabym, żeby tego ostrzejszego tonu było więcej jeśli chodzi o politykę rozwojową, czy raczej jej braku, w wydaniu rządu Donalda Tuska. Na miejscu jest też ostry głos w sprawie śledztwa smoleńskiego – mówi profesor.
Staniszkis uważa, że w jednej rzeczy Jarosław Kaczyński dał się sprowokować – w sporze o przeniesienie krzyża i ewentualne zastąpienie go pomnikiem. – Prezes, tak jak dotąd, będzie cały czas prowokowany. Choćby w takich sprawach jak zawieszenie - z zaskoczenia - tablicy przed Pałacem Prezydenckim. – Tylko Jarosław Kaczyński mógłby skutecznie rozwiązać spór o krzyż, ale to wymaga zaufania do dobrej woli Pałacu Prezydenckiego, a tego ani Jarosław Kaczyński, ani ja sama nie mamy – mówi profesor. Dodaje, że „boi się, że paradoksalnie krzyżowi ostatecznie będzie groziło opuszczenie”: - Przyjdzie anonimowy stróż i po prostu wyniesie go na tzw. „zaplecze”.
Staniszkis zaprzecza spekulacjom, żeby wewnątrz PiS zawiązała się opozycyjna grupa niezadowolona z faktu, że po przegranej kampanii wyborczej, została zepchnięta na boczny tor. Wśród jej członków – poza Migalskim – mogłaby się znaleźć również Elżbieta Jakubiak, Paweł Poncyljusz czy Joanna Kluzik-Rostkowska. – Nie występują, są nadal lojalni. Choć wszyscy żałujemy, że prezes nie podtrzymał linii profesjonalizacji i odmłodzenia PiS – mówi profesor. Zaprzecza też, żeby młodzi członkowie PiS utożsamiali się z atakiem Marka Migalskiego.
Co dalej z Migalskim? – Po wygaśnięciu kadencji prawdopodobnie nie będzie kontynuował współpracy z PiS, bo nudzi go polityka i woli wrócić do roli eksperta. Zresztą na pewno nie miałby szans na zastąpienie Jarosława Kaczyńskiego – mówi prof. Staniszkis.
Z prof. Jadwigą Staniszkis rozmawiała Anna Kalocińska, Wirtualna Polska