"Proszę, napiszcie". Prawdziwy miś z Zakopanego zabiera głos
- Głos mi drży przez to, co się narobiło - mówi Marek Zawadzki, prawdziwy miś z zakopiańskich Krupówek i za pomocą WP przekazuje apel. Mężczyzna w gorzkich słowach komentuje zachowanie przebierańca, który wywołał skandal na całą Polskę.
W weekend media społecznościowe obiegł film nagrany przez aktorkę Hannę Turnau, która podczas relacji dla swoich fanów została zaczepiona przez mężczyznę przebranego za zakopiańskiego misia. Przebieraniec zażądał od niej pieniędzy.
- Halo, nie ma tak! Chcecie, to sobie zapłaćcie i foto nie ma sprawy - krzyczał. - Obojętnie, czy nagrywasz, czy cokolwiek. My tutaj stoimy - mówił.
Nagranie wywołało falę komentarzy i krytyki. Niestety, ucierpiał na tym wizerunek Marka Zawadzkiego, który legalnie od lat działa na Krupówkach. Mężczyzna jako jedyny ma dyplom od lokalnych władz za promowanie regionu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Przez to wszystko nie spałem w nocy. Wstyd dla Zakopanego. Sprawa ciągnie się już kilka lat, nikt z tym nic nie zrobił i w końcu wybuchła afera. Ludzie się do mnie żalili na niego, że tylko wyciąga dudki. Prawdziwy misiek zakopiański nie zaczepia turystów, nie jest nachalny, za nikim nie goni - komentuje w rozmowie z WP.
- Wiem, że ten przebieraniec jest ze Śląska, to nie góral. Przyjechał na zarobek, szuka sensacji. Zrobił nam bardzo złą reklamę. Ja nie będę mściwy, bo jestem emerytem. Jest mi po prostu przykro - mówi.
Zawadzki zdradza, że niektórzy turyści po zrobieniu zdjęcia z przebierańcem orientowali się, że prawdziwy miś jest inny. - Przychodzili wtedy do mnie i żałowali pomyłki - wyznaje. - On nie daje przejść przez Krupówki. Po prostu nie ma klasy i góralskiego charakteru- dodaje.
Rozmówca WP twierdzi, że jest mu przykro z powodu komentarzy, które pojawiły się w internecie i zaapelował, by pokazać prawdę. - Proszę, napiszcie, że to nie ja. Że ten z nagrania to przebieraniec. Turystyka to całe moje życie, ja już 14 lat jestem na Krupówkach. On wszystko zepsuł - żali się Zawadzki.
Mężczyzna zapowiada, że pomimo afery będzie pojawiał się na Krupówkach. - Jak tylko będą turyści, to i ja się pojawię. Potrzebna też jest ładna pogoda, bo ja mam prawdziwy strój, nie chiński. Po mnie widać, że jestem prawdziwym góralem. Zdjęcie z prawdziwym miśkiem, to wyjątkowa pamiątka z gór - podsumowuje.
Wymagana zgoda miasta
Krupówki są objęte ochroną w ramach tzw. parku kulturowego. Utworzono go po to, aby chronić wygląd miejsca. I zgodnie z przepisami, prowadzenie działalności w tym miejscu wymaga zgody urzędu miasta. W ramach tych przepisów w 2016 r. Zakopane wprowadziło zakaz pozowania do zdjęć przebierańcom, którzy nękają turystów i każą płacić za fotografię.
- Jedyny miś, który posiada zezwolenia na taką działalność, to miś przy Oczku Wodnym. Ma on zgodę na zajęcie pasa drogowego, prowadzi zarejestrowaną działalność gospodarczą oraz posiada pozytywną opinię Zespołu ds. Zarządzania Parkiem Kulturowym. W opinii tej jest zastrzeżenie, że usługa nie może być realizowana w formie nagabywania - przekazała nam Agata Pacelt-Mikler z Urzędu Miasta w Zakopanem.
W rozmowie z WP Finanse komendant straży miejskiej przekazał, że funkcjonariusze od dłuższego czasu nakładają kary na przebierańca. Są to jednak zwykle mandaty w wysokości od 100 do 300 złotych.
- To jest dla nas przykra sytuacja, bo mamy do czynienia z osobą, która psuje wizerunek miasta - powiedział Marek Trzaskoś, komendant Straży Miejskiej w Zakopanem. I dodał, że "to nie jest jego pierwszy mandat, to cała seria". - Na przestrzeni ostatniego roku miś został ukarany mandatami 12 razy - podsumował.
Czytaj też: