"Proszę napisać, że mu zazdroszczę". Glapiński przygarnia Sobonia na "złoty jacht" w NBP. Reakcje zaskakują

- Ucieczka z tonącego okrętu na złotą szalupę, a właściwie jacht - takie opinie można usłyszeć w PiS, gdy zapyta się działaczy tej partii o nominację posła Artura Sobonia do zarządu Narodowego Banku Polskiego. Niektórzy wskazują na drugie dno tej sprawy.

Mateusz Morawiecki i Artur Soboń
Mateusz Morawiecki i Artur Soboń
Źródło zdjęć: © EAST_NEWS | Piotr Molecki
Michał Wróblewski

07.12.2023 | aktual.: 07.12.2023 23:31

"Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda postanowieniem z dnia 6 grudnia 2023 r. powołał Artura Sobonia na członka Zarządu Narodowego Banku Polskiego. Wręczenie nominacji odbyło się w dniu 6 grudnia 2023 r. w Pałacu Prezydenckim" - poinformowała w środę Kancelaria Prezydenta.

Nieoficjalnie doniesienia w tej sprawie były publikowane w mediach od kliku dni. Wreszcie potwierdził je sam Soboń. I z dumą ogłosił, że zaczyna pracę dla banku centralnego. "Dziękuję za zaufanie Prezesa Adama Glapińskiego i zgodę Premiera Morawieckiego. Kolejne sześć lat będę służyć Polsce i PLN w banku centralnym, któremu od dzisiaj poświęcam całość mojej publicznej aktywności" - napisał na platformie X (dawnym Twitterze).

Wirtualna Polska poprosiła posła Sobonia o komentarz. Polityk PiS nie chciał rozmawiać, odesłał nas do swojego wpisu.

"Niech pan napisze, że mu zazdroszczę"

Ów krótki wpis spotkał się nie tylko z oburzeniem polityków nowej większości parlamentarnej - a także wielu dziennikarzy i komentatorów - ale też wywołał zaskakujące reakcje w samym PiS.

Jeden z działaczy mówi tak: - Soboń dostał zgodę Morawieckiego? Przecież to nie Morawiecki daje glejt na takie decyzje, tylko Nowogrodzka. A z nieznanych mi powodów Nowogrodzka Artura jakoś tam lubi i ceni. Dlaczego? Nie wiem. Niczym szczególnym się nie zasłużył.

Inny rozmówca kpi i mówi: - Aha, będzie "służyć PLN"… [w domyśle - polskiemu złotemu]. No, lepiej bym tego nie ujął. Daję mu uśmiech za szczerość. Albo niech pan napisze, że mu po prostu zazdroszczę.

Czego dotyczy ta złośliwa aluzja? Oczywiście wysokości pensji, jaką Soboń otrzyma za zasiadanie w zarządzie Narodowego Banku Polskiego (to kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie + premie). NBP bowiem jawi się dziś dla działaczy PiS jako "najlepszy i najpewniejszy zakład pracy w Polsce".

Niektórzy mówią o "Arce Glapińskiego". Głównie dla ludzi, którzy byli związani z obecną (jeszcze) władzą, a teraz szukają bezpiecznej przystani. I - jak ujął to cytowany już rozmówca - "złotej szalupy, a właściwie jachtu".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Kluczowa w tym wszystkim jest nie tylko możliwość zarobienia ogromnych pieniędzy, ale przede wszystkim stabilność zatrudnienia. Prezes NBP ma bowiem kadencję zapisaną w konstytucji, a kadencja Adama Glapińskiego kończy się dopiero w 2028 roku.

Jeśli nowa większość sejmowa nie zdoła pozbawić Glapińskiego z funkcji - a wątpliwości co do skuteczności tego scenariusza ma coraz więcej polityków - to zatrudnieni przez niego ludzie w banku będą mogli być spokojni o swój los jeszcze przez 6 lat. - Soboń się załapał i jest szczęściarzem - nie ukrywa jeden z polityków PiS.

"U nas w partii wszystko jest możliwe"

Czym Artur Soboń zasłużył sobie na "awans" z Sejmu do NBP? Bank o tym nie poinformował. Zapytaliśmy o to rzecznika NBP Wojciecha Andrusiewicza, który polecił nam wysłać pytania mailem. Na odpowiedzi czekamy.

Przez osiem ostatnich lat Soboń przewinął się przez kilka ministerstw (gdzie był "wice"), a zadania, których się podejmował, nie przynosiły PiS-owi wielkich sukcesów. Czasem było wręcz odwrotnie.

To właśnie Soboń na pewnym etapie odpowiadał za program "Mieszkanie Plus" (który skończył się klapą), miał też "naprawiać" tzw. Polski Ład, który został uznany w samym obozie władzy za jedną z największych porażek rządu Mateusza Morawieckiego.

Polski Ład - wedle partyjnych działaczy, ale także wielu prominentnych polityków PiS - miał być jedną z głównych przyczyn utraty władzy przez PiS.

Nasi rozmówcy z obozu władzy nie są w stanie podać powodów nominacji Sobonia. Jak słyszymy, na pewno nie była to inicjatywa prezydenta. Andrzej Duda po prostu otrzymał dokument do podpisania nominacji i to zrobił.

Jak słyszymy, prawdopodobnie przeważyła lojalność Sobonia względem Morawieckiego. O jego "awansie" mogło zdecydować to, że polityk podjął się naprawy Polskiego Ładu. Szkopuł w tym, że się z niego nie wywiązał.

Soboń jest jednak doradcą podatkowym i to może być wytłumaczenie jego nominacji. Z tym wiąże się ciekawa historia, opisana swego czasu przez Szymona Jadczaka. Dziennikarz WP poinformował, że Soboń skorzystał z furtki w przepisach, dzięki czemu nie musiał zdawać egzaminu na doradcę.

Jeden z polityków PiS, pytany o nominację Sobonia, snuje teorię (która może być uznana za "spiskową"): - A może chodziło o to, żeby Soboń zwolnił miejsce w Sejmie dla Anny Baluch? A ona wtedy zwolni miejsce z radnej w lubelskim dla kogoś innego? U nas w partii - zwłaszcza po wyborach - wszystko jest możliwe.

Najbardziej upolityczniony zarząd w historii

Wśród polityków nowej większości parlamentarnej nominacja Sobonia wywołała niesmak i oburzenie. Tym bardziej że Adam Glapiński - który broni się jak może przed postawieniem go przed Trybunałem Stanu - robi wiele, żeby w politykach KO, Trzeciej Drogi i Lewicy rosła determinacja, by usunąć go ze stanowiska.

Szkopuł w tym, że mimo kampanijnych zapowiedzi polityków KO - na czele z Donaldem Tuskiem - nie ma dziś pewności, jaka będzie decyzja odnośnie do złożenia wniosku do TS ws. Glapińskiego.

O wątpliwościach w tej sprawie - wyrażanych m.in. przez przyszłego ministra finansów Andrzeja Domańskiego - pisaliśmy niedawno w Wirtualnej Polsce.

Nasze doniesienia potwierdzali kolejni politycy nowej większości, którzy otwarcie w mediach przyznawali, że nie jest pewne, czy postawienie szefa banku centralnego przed TS nie przyniesie Polsce zbyt ryzykownych konsekwencji.

Gdy zapytaliśmy o to czołowego polityka KO w czwartek 7 grudnia, powtórzył to samo: że nie ma jeszcze decyzji i że "nowy rząd nie będzie podejmować pochopnych działań w tej sprawie". - Jaka by to nie była decyzja, na pewno będzie przemyślana i najlepsza z punktu widzenia interesu państwa. Pracują nad tym prawnicy - ucina nasz rozmówca.

Sam Donald Tusk powiedział kilka dni temu w Sejmie, że nie zrobi w tym kontekście nic, co mogłoby wpłynąć negatywnie na reputację Polski.

Niemniej politycy nowej większości nie zmieniają zdania co do Glapińskiego. Konsekwentnie twierdzą, że profesor kompromituje siebie i NBP, że prowadzi złą politykę monetarną i jest najbardziej upolitycznionym prezesem banku w historii.

Dość powiedzieć, że do zarządu NBP Glapiński wciągnął ludzi związanych z PiS. Wśród nich Adam Lipiński, Paweł Mucha, Piotr Pogonowski, Marta Gajęcka i Paweł Szałamacha. A teraz dołączy Artur Soboń.

Wcześniej - dzięki protekcji Glapińskiego - pracę w Banku Światowym za duże pieniądze dostał były szef TVP Jacek Kurski.

Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl

Zobacz także
Komentarze (288)