Prokuratura zmienia zdanie ws. dowodu obciążającego kierowcę seicento
Tuż po wypadku premier Beaty Szydło prokuratura ogłosiła, że kierowca seicento słuchał muzyki. To mogło sugerować, że nie słyszał sygnałów dźwiękowych nadjeżdżającej kolumny BOR. Teraz jednak śledczy zmienili zdanie i przyznają, że nie ma dowodów na to, by mężczyzna słuchał radia. - To nie jest typowe zachowanie prokuratury - mówi Wirtualnej Polsce mec. Władysław Pociej, obrońca Sebastiana K.
20.02.2017 11:08
Kilkanaście godzin po wypadku Beaty Szydło na konferencji prasowej prokuratura informowała o pierwszych ustaleniach. - Kierowca seicento w czasie jazdy słuchał muzyki. Zeznał, że nie jest pewien, czy kolumna miała włączone sygnały dźwiękowe - powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie Janusz Hnatko.
Teraz jednak śledczy wycofują się z tych słów. - W materiale dowodowym tego postępowanie nigdzie nie ma śladu, który pozwalałby twierdzić, że podejrzany kierowca słuchał radia tuż przed wypadkiem - mówi Wirtualnej Polsce prokurator Włodzimierz Krzywicki z Prokuratury Regionalnej w Krakowie.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że Sebastian K. nie miał nawet zainstalowanego radia. Sprzęt leżał w schowku samochodowym. - To nie jest typowe zachowanie prokuratury, że najpierw ogłasza coś jako fakt, a później się z tego wycofuje. Mam szacunek dla prokuratora Krzywickiego, że przyznał, iż mój klient jednak radia nie słuchał - mówi mec. Pociej. Adwokat dodaje, że od samego początku zalecał ostrożność w formułowaniu oskarżeń. - Dojdzie do tego, że niektórzy będą musieli za swoje słowa przepraszać - podkreśla.