Prokuratura za krótka na Romanowskiego [OPINIA]
Cóż za zaskoczenie! Sądy dwóch instancji nie zgodziły się na tymczasowe aresztowanie posła, którego chroni immunitet. Litera prawa dla sędziów okazała się istotniejsza niż internetowe nawoływania zblatowanych z rządem prawników - pisze Patryk Słowik.
Pół żartem, pół serio można powiedzieć, że sprawa posła Marcina Romanowskiego to bodaj jedyna kwestia w ostatnich tygodniach, która połączyła tzw. neosędziów z paleosędziami. Solidarnie, ramię w ramię, neo i paleo orzekli dwukrotnie, że Marcin Romanowski z Suwerennej Polski nie zostanie tymczasowo aresztowany.
To znacząca porażka prokuratury, w tym przede wszystkim Prokuratury Krajowej, która w Romanowskim widzi jednego z głównych złoczyńców afery związanej z niewłaściwym wydatkowaniem środków z Funduszu Sprawiedliwości.
Prokuratura miała kilka miesięcy na doprowadzenie do uchylenia immunitetu europejskiego, który przysługuje Romanowskiemu, ale przekonywała, że nie musi tego robić. Teraz już wie, że musi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ekspert o sprawie Romanowskiego. "Pośpiech wskazany przy łapaniu pcheł"
Drugi immunitet
Przypomnijmy najkrócej, jak się da, w czym rzecz: prokuratura uważa, że Romanowski popełnił szereg poważnych przestępstw związanych z funkcjonowaniem Funduszu Sprawiedliwości. Sejm uchylił immunitet posłowi i wyraził zgodę na tymczasowe aresztowanie posła.
W połowie lipca stołeczny sąd rejonowy jednak nie wyraził zgody na aresztowanie. Powód? Sąd uznał (jeśli to dla kogoś istotne - orzekał "stary" sędzia; paleo), że Romanowski jest chroniony także dodatkowym immunitetem, należnym delegatom do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. W obronie Romanowskiego stanął zresztą przewodniczący tegoż zgromadzenia.
Prokuratura uznała jednak, że o żadne uchylenie europejskiego immunitetu nie będzie występowała, bo takowy immunitet nie przysługuje w sprawach niezwiązanych z działalnością w zgromadzeniu. Wniosła zażalenie do Sądu Okręgowego w Warszawie.
Eksperci wygrali z kibolami
To zażalenie zostało właśnie rozpoznane. I - cóż za zaskoczenie - sąd drugiej instancji uznał, że faktycznie Romanowskiego wsadzić za kratki nie wolno, bo chroni go immunitet. Jeśli to dla kogoś istotne - orzekali w składzie jeden neosędzia i dwóch paleo.
W ten oto sposób dopełniła się porażka prokuratury. Przy okazji wiele dowiedzieliśmy się o podejściu i kompetencjach niektórych prawników, uchodzących w niektórych kręgach nawet za ekspertów.
Pisałem o tym już w lipcu, po orzeczeniu sądu rejonowego. Wskazywałem wtedy, że sprawa międzynarodowego immunitetu delegatów do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy jest bardzo skomplikowana, nawet dla prawników. Przepisy są bowiem napisane w sposób mało klarowny, wiele kwestii opiera się na dodatkowych dokumentach oraz utartej praktyce Rady Europy oraz Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
W Polsce zna się na tym niewiele osób. Dwójka czołowych ekspertów - prof. Ireneusz Kamiński, były sędzia ad hoc Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, związany z Helsińską Fundacją Praw Człowieka, oraz radczyni prawna Agata Bzdyń, która w trybunale przepracowała kilka lat i specjalizuje się w zagadnieniach związanych z orzecznictwem ETPCz - nie mieli wątpliwości, że prokuratura popełniła błąd, bo Romanowskiemu przysługuje dodatkowy immunitet.
Szybko jednak zarówno prof. Kamiński, jak i mec. Bzdyń zaczęli być publicznie obrażani przez ekspertów od wszystkiego, którzy swoimi ciętymi ripostami zyskują poklask w mediach społecznościowych. A że nie wiedzieli, o czym pisali, że mylili podstawowe fakty? Nieistotne - przecież najważniejsze było to, że tego złego Romanowskiego trzeba wsadzić. Wszystko dorabiano pod potrzebę chwili.
Mądry prokurator po szkodzie
W warszawskich sądach jednak orzekający mają tyle roboty, że najwidoczniej mało przesiadują na Twitterze i Facebooku. Nie śledzili karkołomnych analiz, w których niektórzy autorzy, z prokuratorskimi uprawnieniami, mylili Europejski Trybunał Praw Człowieka z Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Sędziowie zachowali się, hmm... prawniczo konserwatywnie. To znaczy uznali, że skoro z przepisów wynika, że Romanowski ma europejski immunitet chroniący go także w kraju, skoro potwierdza to przewodniczący organu, który ten immunitet przyznaje, to trzeba jednak uznać, że faktycznie polityka nie można zamknąć w areszcie. I nie ma to związku z tym, czy jest winny, czy winny nie jest, bo przy orzekaniu o tymczasowym aresztowaniu, nie orzeka się o winie podejrzanego.
Prokuratura Krajowa poinformowała, że zwróci się do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy o wydanie zezwolenia na ściganie Marcina Romanowskiego (czyli złoży wniosek o uchylenie immunitetu). 27 września 2024 r.
W poważnym państwie, w którym śledczy działają profesjonalnie, a nie dla poklasku internautów i oby tylko zrobić jak największe show, taki wniosek zostałby złożony najdalej w czerwcu 2024 r.
Jeśli śledczy się nie zorientowali, że Romanowskiego chroni dodatkowy immunitet, powinni złożyć wniosek w lipcu.
Dlaczego tego nie robiono? Nie chciano się przyznać do porażki. Skutek tego jest taki, że porażka jest jeszcze dobitniejsza. A Marcin Romanowski - jeśli wierzyć prokuraturze, bo tak przecież argumentowała potrzebę tymczasowego aresztowania - dostał kolejne długie tygodnie na destabilizowanie prowadzonego śledztwa.
Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski