Prokuratura umorzyła śledztwo ws. Misiewicza
Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim umorzyła śledztwo w sprawie podejrzeń korupcji, której miał dopuścić się pracownik gabinetu politycznego ministra obrony narodowej Bartłomiej Misiewicz - poinformował TVN24. - Nie jest przypadkiem, że wszystkie sprawy, które dotyczą działaczy PiS-u są umarzane - mówi Wirtualnej Polsce poseł Platformy Obywatelskiej Cezary Tomczyk. W jego ocenie decyzja w sprawie Misiewicza pokazuje, że prokuratura jest upolityczniona.
06.12.2016 | aktual.: 06.12.2016 15:48
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Gdyby prokuratorzy poważnie zajęli się sprawą, to byłaby dobra przestroga dla innych "Misiewiczów" w całej Polsce - tłumaczy polityk PO. I przypomina, że to nie pierwszy test, który w ostatnim czasie oblali prokuratorzy. - W styczniu, kiedy istniała jeszcze niezależna prokuratura i złożyliśmy zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez premier Szydło, to zostało wszczęte w tej sprawie postępowanie. Kilka miesięcy później, gdy prokuratorem był już Zbigniew Ziobro, takich działań nie podjęto. Wtedy był pierwszy test, teraz drugi - tłumaczy Tomczyk.
Polityk PO zapewnia, że jego partia nie zrezygnuje ze składania kolejnych zawiadomień na działania polityków PiS-u. - Warto to robić, ponieważ wszystko zostaje w papierach i będziemy mogli wrócić do tego w przyszłości - zapewnia Tomczyk.
Śledztwo ws. Misiewicza zostało wszczęte po zawiadomieniu złożonym przez posłów PO: Cezarego Tomczyka i Jana Grabca. Podstawą był art. 229 kodeksu karnego, według którego, "kto udziela albo obiecuje udzielić korzyści majątkowej lub osobistej osobie pełniącej funkcję publiczną w związku z pełnieniem tej funkcji podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8". Zawiadomienie był następstwem publikacji w tygodniu "Newsweek", w którym opisane zostało spotkanie w siedzibie Starostwa Powiatowego w Bełchatowie, na którym Bartłomiej Misiewicz miał złożyć korupcyjną propozycję radnym PO.
Misiewicz zaprzeczył tym doniesieniom i podał się do dymisji. Śledczy przyznali mu rację uznając, że nie doszło do popełnienia przestępstwa.