Prokuratura "przyciśnie" Macierewicza? Mamy pismo MON, niecierpliwość rośnie
Antoni Macierewicz może mieć kłopoty. Jak wynika z rządowego pisma, do którego dotarła WP, były szef podkomisji smoleńskiej - mimo wezwań prokuratury - nie udostępnia materiałów i dowodów rzeczowych dot. katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. Jak wskazuje MON, Macierewicz utrudnia śledztwo.
Luty 2024 roku. Wiceminister obrony narodowej Cezary Tomczyk ujawnia w Sejmie kulisy funkcjonowania tzw. podkomisji smoleńskiej, kierowanej przez Antoniego Macierewicza. Jak przyznaje, Prokuratura Krajowa za rządów PiS przekazała podkomisji 23 elementy tupolewa, który rozbił się pod Smoleńskiem. - Pięć części zostało zniszczonych, pozostałe dowody zostały zagubione - wylicza Tomczyk.
Informacje te szokują opinię publiczną. Są wynikiem kontroli zespołu, który od kilku miesięcy zajmuje się oceną celowości, efektywności i rzetelności pracy podkomisji Macierewicza.
Jak słyszymy nieoficjalnie, zespół weryfikujący działalność polityka PiS w toku swoich prac odkrywa fakty, które go pogrążają. Jak skończy, "zostanie skierowany szereg zawiadomień do prokuratury" - mówi o Macierewiczu i jego ludziach nasze źródło z rządowej administracji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Matka czwórki dzieci pójdzie do więzienia? Głos z Pałacu Prezydenckiego
Podkomisja pod lupą
Już te informacje, które z mównicy sejmowej w lutym przekazał Cezary Tomczyk, będą stanowić przedmiot działań śledczych. Jak przyznał wiceszef MON, "to jedna z najbardziej bulwersujących spraw, na jakie trafił podczas kilkunastoletniej pracy w parlamencie i rządzie".
- Prokuratura przekazała komisji Macierewicza 23 elementy Tupolewa (…). Z materiałów wewnętrznych i poczynionych ustaleń wynika, że dowody rzeczowe zostały przyjęte bez żadnego protokołu oraz sprawozdania. Części Tupolewa zostały zdeponowane w willi przy ulicy Klonowej, czyli tam, gdzie mieściła się wówczas podkomisja smoleńska. Pięć z tych 23 elementów zostało wysłanych do badań w Wojskowej Akademii Technicznej i to one w toku tych badań zostały zniszczone - wyjaśnił Tomczyk.
- Ale to nie wszystko - przyznał. - Komisja Antoniego Macierewicza w toku prac zgubiła pozostałe 18 części samolotu Tupolew - ujawnił. Jak podkreślił wiceminister, Macierewicz "miał pełną świadomość, że część dowodów rzeczowych została zniszczona, a część zniknęła". Zaznaczył, że dowodzi tego materiał, którym obecnie dysponuje Ministerstwo Obrony Narodowej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Milion złotych za ochronę". Macierewicz aż cofnął się do reportera WP
W związku z tym - jak dowiedziała się WP - MON w specjalnym wniosku zwróciło się do Prokuratora Generalnego o podjęcie niezwłocznych działań zmierzających do wyegzekwowania żądań prokuratury. Pismo trafiło również do wiadomości szefa Kancelarii Premiera Jana Grabca oraz wiceministra sprawiedliwości Arkadiusza Myrchy.
MON twierdzi, że śledczy muszą "przycisnąć" Macierewicza
Jak przypomina MON w piśmie, do którego dotarliśmy, w styczniu - miesiąc po objęciu rządów - minister obrony narodowej postanowił powołać Zespół do spraw oceny funkcjonowania podkomisji do ponownego zbadania wypadku lotniczego samolotu TU-154 pod Smoleńskiem w 2010 r. (fragmenty z pisma cytujemy w oryginale - przyp. red.).
"W ramach pracy Zespołu, jak również w toku analizy dokumentów znajdujących się w dyspozycji Ministerstwa Obrony Narodowej ustalono, iż Prokuratura Krajowa w ramach śledztwa o sygn. Akt: PK III 1 Ds. 1.2016 wielokrotnie zwracała się do Przewodniczącego Podkomisji o zwrot udostępnionych z w/w śledztwa materiałów i dowodów rzeczowych, wynikających z treści zarządzenia prokuratora Zespołu Śledczego nr 1 Prokuratury Krajowej z dnia 23 czerwca 2016 r." - czytamy w dokumencie.
Resort obrony pod kierownictwem Władysława Kosiniaka-Kamysza przyznaje, że Antoni Macierewicz nie spełnia żądań prokuratury, a tym samym ma utrudniać śledztwo. "Jednocześnie, co wymaga podkreślenia - Przewodniczący Podkomisji w jakimkolwiek zakresie nie uczynił zadość wyżej wymienionym żądaniom Prokuratora, co w konsekwencji spowodowało uznanie, iż działanie wyżej wymienionej osoby wprost stanowi utrudnianie śledztwa" - pisze MON.
W rządowym piśmie czytamy też, że Macierewicz świadomie nie udostępnia żądanych materiałów, co naraża go na podjęcie wobec niego poważnych kroków prawnych. MON przypomina, że w przypadku nieprzekazania niezbędnych materiałów "prokuratura, jako organ stojący na straży praworządności, będzie zmuszona do podjęcia działań zgodnych z przepisami Kodeksu postępowania karnego, w tym wydania postanowienia o żądaniu wydania rzeczy, które będą zmierzały do wyegzekwowania prawomocnych postanowień Sądu". To z kolei fragment pisma prokuratury z lutego 2023 r.
Jak się dowiadujemy, Antoni Macierewicz nie tylko nie przekazuje materiałów prokuraturze i MON obecnie. Nie robił tego również za rządów PiS - mimo iż prokuratura wnioskowała o to już kilka lat temu. Według informacji WP wiedział o tym były szef MON Mariusz Błaszczak, który również miał nic nie robić sobie z wezwań prokuratury (która z kolei podlegała ówczesnemu ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobro).
Co dziś resort obrony zarzuca Macierewiczowi? Sięgnijmy do pisma: "do chwili zakończenia pracy w/w Podkomisji, jej ówczesny Przewodniczący w żadnym zakresie nie dokonał zwrotu materiałów i dowodów rzeczowych, które zostały w/w przekazane na mocy w/w zarządzenia, a nadto nie wyjaśnił przyczyn w/w stanu rzeczy" - wskazuje wiceminister obrony narodowej Cezary Tomczyk.
I informuje: "Mając na uwadze wyżej wymienione okoliczności, wnoszę o niezwłoczne podjęcie - w ramach toczącego się śledztwa - działań zmierzających do wyegzekwowania żądań Prokuratury, w tym w szczególności podjęcia działań przewidzianych w kpk [Kodeksie postępowania karnego - przyp. red.], mających na celu przeprowadzenie wszystkich dostępnych i możliwych czynności procesowych, zmierzających do ustalenia przyczyn utraty przedmiotowych dowodów rzeczowych, jak również ustalenia miejsca przechowywania innych materiałów i dokumentów objętych śledztwem, które do chwili obecnej - pomimo żądań Prokuratury - nie zostały przekazane właściwym organom".
Niezależnie od powyższego - pisze Cezary Tomczyk w oficjalnym piśmie - MON wnosi "o podjęcie działań - w tym o charakterze prawnokarnym - mających na celu ustalenie osób odpowiedzialnych - tak zarówno za działania, jak również zaniechania - w.w stanu rzeczy, a w konsekwencji pociągnięcie do odpowiedzialności karnej w.w osób - tym bardziej w sytuacji, gdy samolot TU-154M nr boczny 101 stanowił/stanowi własność Państwa Polskiego".
Jak czytamy, Ministerstwo Obrony Narodowej deklaruje "pełną otwartość" oraz "pomoc Prokuraturze, w zakresie niezbędnym do realizacji wszystkich celów prowadzonego postępowania karnego, w tym w szczególności ustalenia miejsca przechowywania w/w materiałów i dowodów rzeczowych, ewentualnie - ustalenia osób odpowiedzialnych za ich zniszczenie/trwałe uszkodzenie lub/i zagubienie".
Antoni Macierewicz nie odebrał telefonu. W lutym 2023 r. tłumaczył w Sejmie, że to, co opisywał wiceszef MON, zdarzyło się wtedy, kiedy był ministrem obrony narodowej i nie byłem członkiem podkomisji.
- Informacja, o której pan mówi, nie ma nic z prawdy. Nie zostały zniszczone żadne dokumenty. Nie zostały zniszczone żadne materiały dowodowe. One zostały przekazane do firmy amerykańskiej NIAR w tym celu, żeby mogła ona dokonać analizy struktury samolotu. Chodzi oczywiście o malutkie kawałki. To wszystko dotyczy fragmencików samolotu, mniej więcej wielkości 5 do 6 centymetrów i zostało przekazane przez ówczesnych przewodniczących podkomisji, gdy ja tej sprawy nie znałem - tłumaczył wówczas Macierewicz.
Kontrowersje wokół podkomisji smoleńskiej
Około 33 mln zł - według wstępnych analiz tyle kosztowała zlikwidowana już podkomisja smoleńska. O jej likwidacji pisaliśmy w Wirtualnej Polsce. Szczegóły ujawniał szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz.
Podkomisja "zasłynęła" m.in. osobliwymi eksperymentami, które miały dowieść, że w Smoleńsku doszło do zamachu (Antoni Macierewicz ogłosił to już w 2013 r., a przez kolejne lata próbował udowadniać swoje tezy). Z podkomisją przestawali współpracować kolejni naukowcy, którzy oskarżali Macierewicza o wprowadzanie opinii publicznej w błąd. Sam Macierewicz przez lata odkładał publikację raportu na temat przyczyn katastrofy. Konfliktował się również z rodzinami ofiar tragedii z 10 kwietnia 2010 roku.
Działalność podkomisji była owiana tajemnicą. Jej członkowie skrzętnie unikali odpowiedzi na pytania o koszty i działalność zespołu.
Od działalności podkomisji Macierewicza dystansowała się nawet Kancelaria Prezydenta Andrzeja Dudy. Minister Małgorzata Paprocka w programie "Tłit" WP podkreślała, że organ ten nie miał z kancelarią "nic wspólnego".
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Co ciekawe, w sprawie katastrofy smoleńskiej Macierewicz jeszcze w 2023 r. krytykował prokuraturę Zbigniewa Ziobry. - Od ponad roku dostępny jest raport, który nie pozostawia wątpliwości, że samolot został wysadzony. Wniosek do prokuratury w sprawie zabójstwa prezydenta RP i całej elity narodu polskiego został złożony cztery miesiące temu - tłumaczył w lipcu 2023 roku Macierewicz na zjeździe Klubów "Gazety Polskiej" w Spale. Narzekał na to, że prokuratura nie podejmuje adekwatnych działań w tej sprawie.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupapw.pl
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski