"Prokuratura nie bierze udziału w takich hucpach". Główny śledczy ws. zabójstwa Jaroszewiczów uderza w Tomasza Sekielskiego

Dziennikarz twierdzi, że znalazł odciski palców ws. zabójstwa Jaroszewiczów. Inaczej sprawę widzi jednak prokuratura. "Dowody okazały się nieprzydatne. Miały takie znaczenie dla wykrycia sprawców, co zeszłoroczny śnieg" - zbijają argumenty śledczy. Dotarliśmy do specjalnego oświadczenia w tej sprawie.

"Prokuratura nie bierze udziału w takich hucpach". Główny śledczy ws. zabójstwa Jaroszewiczów uderza w Tomasza Sekielskiego
Źródło zdjęć: © PAP | Marcin Obara

To jedno z najgłośniejszych zabójstw politycznych w Polsce. Małżeństwo Jaroszewiczów zamordowano w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 r. w ich willi w warszawskim Aninie. Byłemu premierowi bandyci zacisnęli na szyi rzemienną pętlę. Przedtem go maltretowali. Jego żona zginęła od strzału w głowę. Do zbrodni doszło 26 lat temu. Sprawców nie złapano, aż do teraz.

Krakowskie CBŚP zatrzymało w środę trzech mężczyzn. To osoby z tzw. gangu karateków, który działał na początku lat 90. - Nie ma zbrodni doskonałej. Wszystko wskazuje na to, że dokonano przełomu - grzmiał na konferencji Zbigniew Ziobro. Gwałtownie zareagował na jego słowa Tomasz Sekielski.

"Może ma zasługi dla dziennikarstwa, ale nie dla prokuratury"

"Zaginione dowody w sprawie zabójstwa Jaroszewiczów odnalazłem ja" - stwierdził dziennikarz. W rozmowie z WP dodał, że "ludzka małostkowość nie zna granic". Dodał również, że zarówno on, jak i synowie Jaroszewiczów nie wierzą w to, że motywem przewodnim zabójstwa był rabunek.

Prokuratura nie została dłużna. WP dotarła do oświadczenia Krzysztofa Sieraka, zastępcy Prokuratora Generalnego. I jednocześnie szefa zespołu powołanego do wyjaśnienia zabójstwa małżeństwa Jaroszewiczów. "Muszę rozczarować pana redaktora Sekielskiego. Może ma zasługi dla dziennikarstwa, ale nie dla prokuratury" - pisze na wstępie. Ale z każdym zdaniem jest coraz mocniej.

"Może konkurować z bohaterkami plotkarskiej prasy"

"Doceniam, że przekazał prokuraturze dowody. Bardzo mu zależało, aby zrobić to w świetle kamer i zanieść je samemu ministrowi, ale prokuratura nie bierze udziału w takich hucpach. Dowody zaś okazały się nieprzydatne. Miały takie znaczenie dla wykrycia sprawców, co zeszłoroczny śnieg" - stwierdza Sierak.

Przyznał, że działania dziennikarza nie miały wpływu na ustalenie osób, którym właśnie postawiono zarzuty. Decydujące były bowiem zeznania jednego z podejrzanych, który był przesłuchiwany w innej sprawie. Wyjaśnił, że to właśnie on wskazał wspólników. Potem znów kieruje swoje słowa w stronę dziennikarza.

"W dążeniu do sławy pan redaktor Sekielski może konkurować z bohaterkami plotkarskiej prasy. Przykre, bo miałem go za profesjonalnego dziennikarza" - zaznacza Sierak.

Zabójstwo sprzed 26 lat

Małżeństwo Jaroszewiczów zamordowano w 1992 roku. Oskarżonych o dokonanie tej zbrodni zatrzymano w kwietniu 1994 r. Krzysztof R. - "Faszysta", Wacław K. - "Niuniek", Henryk S. - "Sztywny" i Jan K. - "Krzaczek" od początku twierdzili, że są niewinni, a prokuratura bezzasadnie przypisuje im zabójstwo.

W 1998 r. ówczesny Sąd Wojewódzki w Warszawie uniewinnił całą czwórkę z braku dowodów. - Stwierdzam, że po dwuletnim procesie zaszła sytuacja, która nie upoważnia prokuratura do wnoszenia o stwierdzenie winy oskarżonych - mówił wtedy w mowie końcowej prokurator Andrzej Bartecki.

Sąd ocenił, że organy ścigania dopuściły się rażących uchybień. W 2000 r. wyrok uniewinniający utrzymał Sąd Apelacyjny w Warszawie.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (435)