Zbigniew Ziobro: jest przełom w sprawie morderstwa Jaroszewiczów
- Nie ma zbrodni doskonałej. Wszystko wskazuje na to, że prokuratorzy i policjanci pracujący nad sprawą śmierci Jaroszewiczów dokonali przełomu. Doprowadzili do postawienia zarzutów kryminalnych trzem sprawcom zabójstwa - poinformował na specjalnie zwołanej konferencji prokurator generalny i minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
- Dwóch sprawców przyznało się do popełnienia tej zbrodni, opisało szczegóły przebiegu przestępstwa, zabójstwa oraz rabunku. Jeden ze sprawców nie przyznał się, odmówił składania wyjaśnień - powiedział minister Ziobro. - Jest to przełom i mamy do czynienia z bardzo ważnym sukcesem prokuratury i policjantów - stwierdził.
Minister wyjaśnił, że na trop podejrzanych trafiono podczas śledztwa ws. porwania 10-latka. Przełom nastąpił - jak powiedział minister - kiedy zespół śledczych doprowadził do ujęcia sprawców porwań i zabójstwa.
- W czasie jednego z przesłuchań jeden z zatrzymanych do sprawy porwań wyraził gotowość zdania relacji na temat innego istotnego przestępstwa, w którym uczestniczył - powiedział Ziobro. - Tenże podejrzany ujawnił, że brał udział w zdarzeniu w Aninie, w zabójstwie państwa Jaroszewiczów. I to był ten moment przełomu - podkreślił minister. Dodał, że kiedy otrzymał tę informację, powołał w Prokuraturze Krajowej specjalny zespół.
Jak powiedział Ziobro, czynności śledcze trwały ok. półtora miesiąca. - Przed nami dalsze czynności dowodowe, wyjaśniamy szczegóły tej zbrodni - dodał minister sprawiedliwości.
- W chwili obecnej nie wykluczamy żadnego motywu sprawców. Badamy różne wersje - oświadczył szef prokuratury okręgowej w Krakowie Rafał Babiński. Wskazał jednak, że "na pierwszy plan wysuwa się motyw rabunkowy".
Prokurator dodal, że trzech zatrzymanych w tej sprawie mężczyzn ma związek z tzw. gangiem karateków.
Zabójstwo sprzed 26 lat
Małżeństwo Jaroszewiczów zamordowano w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 r. w ich willi w warszawskim Aninie. Byłemu premierowi bandyci zacisnęli na szyi rzemienną pętlę; przedtem go maltretowali. Jego żona Alicja Solska-Jaroszewicz zginęła od strzału w głowę z bliskiej odległości ze sztucera męża.
Oskarżonych o dokonanie tej zbrodni zatrzymano w kwietniu 1994 r. Krzysztof R. - "Faszysta", Wacław K. - "Niuniek", Henryk S. - "Sztywny" i Jan K. - "Krzaczek" od początku twierdzili, że są niewinni, a prokuratura bezzasadnie przypisuje im zabójstwo Jaroszewiczów.
W 1998 r. ówczesny Sąd Wojewódzki w Warszawie uniewinnił całą czwórkę z braku dowodów - wnosiła o to nie tylko obrona podsądnych, ale też oskarżyciel. - Stwierdzam, że po dwuletnim procesie zaszła sytuacja, która nie upoważnia prokuratura do wnoszenia o stwierdzenie winy oskarżonych - mówił wtedy w mowie końcowej prokurator Andrzej Bartecki. Sąd ocenił w uzasadnieniu wydanego wyroku, że w początkowej fazie śledztwa organy ścigania dopuściły się rażących uchybień. W 2000 r. wyrok uniewinniający utrzymał Sąd Apelacyjny w Warszawie.