Prokuratura wraca do sprawy zabójstwa Jaroszewiczów. Odnaleziono zaginione dowody
Prokuratura wszczęła nowe śledztwo ws. zabójstwa w 1992 r. byłego premiera PRL Piotra Jaroszewicza i jego żony. Śledczy wracają do sprawy, bo ujawniono uznane za zagubione ślady kryminalistyczne ze sprawy.
13.06.2017 | aktual.: 13.06.2017 10:31
Ślady kryminalistyczne dotyczące zabójstwa Jaroszewiczów zostały ujawnione w trakcie emisji programu "Teorie Spisku" na antenie Fokus TV. Rzecznik prasowy praskiej prokuratury okręgowej Łukasz Łapczyński poinformował, że są to odbitki linii papilarnych utrwalonych na foliach daktyloskopijnych oznaczonych numerami 25, 27 i 28.
- Wobec tego, że odnalezione ślady kryminalistyczne, biorąc pod uwagę rozwój technik kryminalistycznych mogą mieć nadal wartość wykrywczą, należy poddać je specjalistycznym badaniom przy użyciu dostępnych obecnie metod i środków pod kątem ujawnienia danych istotnych z punktu widzenia ustalenia okoliczności zabójstwa Państwa Jaroszewiczów – zaznaczył prokurator Łukasz Łapczyński.
Teraz śledczy zbadają udział w zbrodni innych osób, niż czterech kryminalistów prawomocnie uniewinnionych w 2000 r.
Nowe śledztwo ws. Jaroszewiczów
Śledztwo wszczęto w praskiej prokuraturze okręgowej przed tygodniem. Kilka miesięcy temu młodszy syn zamordowanego byłego premiera Jan Jaroszewicz przekazał dziennikarzowi pudełko, które otrzymał w 2010 r. z sądu i którego wcześniej nie otwierał. Jak informowano, wewnątrz znajdowały się m.in. trzy folie ze śladami linii papilarnych mogącymi pochodzić z głowicy ciupagi, którą mogli posługiwać się sprawcy oraz zakrwawiona koszula zamordowanego.
Jak się okazało, w pudełku były uznane za zgubione ślady linii papilarnych oznaczonych numerami 1, 25, 27 i 28. Łukasz Łapczyński przypomniał, że w związku z zaginięciem odbitek w 2006 r. w Komendzie Głównej Policji próbowano wyjaśnić miejsce i przechowywania.
Prokuratura w latach 2007-2008 prowadziła śledztwo ws. niedopełnienia obowiązków służbowych przez policjantów prowadzących sprawę zabójstwa Jaroszewiczów w zakresie przechowywania śladów linii papilarnych. Śledztwo zostało zakończone w lipcu 2008 r. umorzeniem wobec niewykrycia sprawców przestępstwa.
Jak dodał prokurator Łukasz Łapczyński wszczęcie tamtego śledztwa miało związek z ustaleniem, że podczas badania sprawy zabójstwa Jaroszewiczów nie zbadano dowodowo wszystkich śladów daktyloskopijnych na miejscu zabójstwa i wyeliminowano ślady oznaczone nr 1, 4, 25, 27 i 28. Następnie część tych śladów zostało zgubionych, a później znalezionych podczas emisji programu "Teorie Spisku".
Zabójstwo byłego premiera PRL
Małżeństwo Jaroszewiczów zamordowano w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 r. w ich willi w warszawskim Aninie. Byłemu premierowi bandyci zacisnęli na szyi rzemienną pętlę; przedtem go maltretowali. Jego żona Alicja Solska-Jaroszewicz zginęła od strzału w głowę z bliskiej odległości ze sztucera męża.
Oskarżonych o dokonanie tej zbrodni zatrzymano w kwietniu 1994 r. Krzysztof R. - "Faszysta", Wacław K. - "Niuniek", Henryk S. - "Sztywny" i Jan K. - "Krzaczek" od początku twierdzili, że są niewinni, a prokuratura bezzasadnie przypisuje im zabójstwo Jaroszewiczów.
W 1998 r. ówczesny Sąd Wojewódzki w Warszawie uniewinnił całą czwórkę z braku dowodów - wnosiła o to nie tylko obrona podsądnych, ale też oskarżyciel. - Stwierdzam, że po dwuletnim procesie zaszła sytuacja, która nie upoważnia prokuratura do wnoszenia o stwierdzenie winy oskarżonych - mówił wtedy w mowie końcowej prokurator Andrzej Bartecki. Sąd ocenił w uzasadnieniu wydanego wyroku, że w początkowej fazie śledztwa organy ścigania dopuściły się rażących uchybień. W 2000 r. wyrok uniewinniający utrzymał Sąd Apelacyjny w Warszawie.
W sprawie zabójstwa Jaroszewiczów nie ma jednoznacznych odpowiedzi. Najprawdopodobniej do morderstwa nie doszło z powodów kryminalnych. Nie sugerują tego wielogodzinne tortury, jakie zadawano małżeństwu przed ich śmiercią.
Wokół tej śmierci powstało wiele teorii. Jednym z możliwych motywów zabójstwa mogło być uciszenie byłego premiera PRL, który w stanie wojennym był internowany i mógł chcieć odegrać się na Wojciechu Jaruzelskim i Czesławie Kiszczaku.
Inna teoria nawiązuje do tajnego wojennego archiwum Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy w barokowym pałacu w Radomierzycach pod Zgorzelcem. W 1945 r. Jaroszewicz będąc pułkownikiem LWP i dwóch jego znajomych mieli przywłaszczyć sobie kilka "wybuchowych" paczek z papierami. Wszyscy zostali zamordowali.