PolskaProkurator chce 4 lat dla "Słowika"

Prokurator chce 4 lat dla "Słowika"

Czterech lat więzienia zażądał prokurator dla Andrzeja Z. pseud. Słowik, oskarżonego o to, że przekupił urzędników Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy, by uzyskać ułaskawienie. Obrońca "Słowika" uważa, że nie ma na to dowodów i chce uniewinnienia. Wyrok ma zapaść w poniedziałek.

07.06.2006 | aktual.: 07.06.2006 16:11

Warszawska Prokuratura Okręgowa oskarżyła "Słowika" o wręczenie w latach 90. co najmniej 150 tys. dolarów łapówki nieustalonym dotąd urzędnikom Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy w zamian za ułaskawienie go z odbywania reszty kary. "Słowik" został ułaskawiony 18 października 1993 r.

W 1987 r. sąd skazał prawomocnie Andrzeja Z. (wówczas nazywał się Banasiak, potem zmienił nazwisko) na 6 lat więzienia za kradzieże i rozboje. Jednak po 2 latach i 8 miesiącach skazany otrzymał od kierownictwa więzienia losowo przyznaną przepustkę, z której nie powrócił i ukrywał się. "Słowik" znany był później jako jeden z przywódców osławionego gangu pruszkowskiego.

W środę prokurator i obrońca wygłosili mowy końcowe. Zdaniem oskarżyciela Cezarego Przasneka, istnieją dowody na to, że Andrzej Z. wręczył łapówkę. Mówił o tym m.in. świadek koronny Jarosław S. pseud. Masa. Zeznał on, że trzykrotnie słyszał jak "Słowik" chwalił się, iż "kupił akt łaski", a podczas jednego z przyjęć w restauracji gangsterzy wznosili toasty za zdrowie prezydenckich ministrów Lecha Falandysza i Mieczysława Wachowskiego.

Prokurator dodał też, że na początku lat 90. Andrzej Z. był poszukiwany listem gończym, a jednocześnie "zaczął robić karierę" w gangu pruszkowskim. "Czy to niewystarczający motyw, by załatwić sobie akt łaski? By zamiast odbywać karę więzienia cieszyć się urokami życia na wolności?" - pytał.

Zaznaczył, że sam Andrzej Z. w książce, którą napisał gdy ukrywał się za granicą, przyznaje się do "kupienia ułaskawienia" ("Słowik" twierdzi, że jest to fikcja literacka).

Obrońca Andrzeja Z. mec. Andrzej Chwiłoc wystąpienie prokuratora nazwał "jednym wielkim domniemaniem". Dodał, że nie popierają go żadne dowody. Zarzut brzmi, że mój klient nie wiadomo kiedy, nie wiadomo gdzie i nie wiadomo komu wręczył kwotę pieniędzy. Ja się boję żyć w kraju, w którym stawiane są takie zarzuty - powiedział.

Argumentował, że w czasach gdy "Słowika" ułaskawiono, był on zwykłym złodziejem, a nie szefem grupy przestępczej. Jego zdaniem w tamtym okresie były podstawy do ułaskawienia Andrzeja Z. - zwłaszcza, że pozytywną opinię w tej kwestii wydał wtedy warszawski sąd okręgowy (Prokurator Generalny zaopiniował wniosek negatywnie).

Andrzej Z. musi zostać uniewinniony - dodał mec. Chwiłoc. Kiedy na sali rozpraw drzwiami pojawia się polityka, oknem umyka praworządność. Będę bronił tego, by praworządność w tej sali została - zaznaczył.

Jako świadek w procesie zeznawała m.in. dziennikarka TVP Agnieszka Borowska, która przed pięciu laty była autorką reportaży o ułaskawieniu Andrzeja Z. Zeznała, że rozmawiała wtedy m.in. z Wałęsą, Falandyszem i ówczesnym ministrem sprawiedliwości Lechem Kaczyńskim. Spotkała się również z gangsterami - "chłopakami z miasta" - którzy przyznali, że "Słowik" chwalił się uzyskaniem ułaskawienia.

Borowska dodała też, że przed podejmowaniem tego tematu ostrzegał ją Stanisław Iwanicki, który był szefem Kancelarii Prezydenta Wałęsy pod koniec jego kadencji. Zaznaczyła, że nie odebrała tego jako groźby, lecz ostrzeżenie, że Andrzej Z. i jego kompani mogą być niebezpieczni.

Iwanicki - który zeznawał na jednej z poprzednich rozpraw - jako zastępca Prokuratora Generalnego podpisał negatywną opinię o ułaskawieniu Andrzeja Z. "Słowik" dowieziony został na rozprawę z aresztu, gdzie odsiaduje karę więzienia na podstawie innych wyroków - m.in. za kierowanie gangiem pruszkowskim.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)