Eskalacja wojny z Państwem Islamskim
Wojna błyskawiczna dżihadystów spod znaku Islamskiego Państwa Iraku i Lewantu, w wyniku której w kilka tygodni opanowali rozległe tereny północnego Iraku, była zaskoczeniem dla całego świata. Iraccy żołnierze pierzchali w popłochu, a ekstremiści na zdobytych terenach ogłosili powstanie islamskiego kalifatu.
Stanom Zjednoczonym udało się pospiesznie sklecić koalicję państw zachodnich i arabskich, która przystąpiła do ofensywy lotniczej wymierzonej w Państwo Islamskie. Jednak kampania bombardowań nie okazała się tak skuteczna, jak oczekiwano, bo bojownicy szybko nauczyli się minimalizować własne straty, często chowając się za plecami ludności cywilnej.
W tych okolicznościach, choć prezydent USA Barack Obama konsekwentnie wykluczał powrót sił lądowych do Iraku, może nie mieć innego wyjścia. Irackie wojska są zdemoralizowane i przeżarte korupcją, natomiast poleganie jedynie na oddziałach kurdyjskich czy lokalnych milicjach, nawet wyposażonych i wyszkolonych za amerykańskie pieniądze, może okazać się niewystarczające, by powstrzymać Państwo Islamskie.
Wielu ekspertów nie pozostawia złudzeń, że same ataki z powietrza, bez sensownej ofensywy lądowej, nie zneutralizują zagrożenia ze strony samozwańczego kalifatu. Dlatego dalsze zaangażowanie armii USA i jej sojuszników w ten konflikt może być nieuniknione.
Na zdjęciu: bombardowanie pozycji Państwa Islamskiego.