Dosłowna "zimna" wojna
Rok 2014 upłynął w Rosji pod znakiem odbudowy obecności wojskowej w Arktyce. Militaryzacja tego regionu nabrała tak szybkiego tempa, że według rosyjskiego dowództwa armia ma już w pełni kontrolować całą północną strefę przybrzeżną, rozciągającą się na długości przeszło 6200 kilometrów.
Rosnąca aktywność Moskwy w rejonie Arktyki jest motywowana zarówno chęcią podkreślenia mocarstwowego statusu, jak i zabezpieczenia rosyjskich interesów gospodarczych, bowiem powodowane globalnym ociepleniem topnienie lodów umożliwia dostęp do niezmierzonych bogactw naturalnych. Ale surowce to nie wszystko - malejąca pokrywa lodowa odkrywa również nowe szlaki morskie, mogące radykalnie przyspieszyć światowy transport.
O wpływy w Arktyce coraz zacieklej rywalizuje co najmniej pięć krajów - oprócz Rosji są to USA, Kanada, Norwegia i Dania. Do gry w niedalekiej przyszłości mogą się też włączyć rosnące w potęgę Chiny i Indie, a być może również i Unia Europejska.
Nie jest zatem wykluczone, że w nadchodzącym roku dojdzie do iskry zapalnej w regionie, która niekoniecznie musi przerodzić się w otwarty konflikt zbrojny, ale na pewno przyczyni się do znacznego wzrostu napięcia pomiędzy najważniejszymi graczami.
Na zdjęciu: amerykański okręt podwodny USS Alexandria w Arktyce.