Wampir z Zagłębia
Jedną z najbardziej znanych zbrodni kryminalnych PRL również była rozstrzygana w procesie poszlakowym. Od 1964 do 1970 roku w Zagłębiu zamordowano co najmniej 14 kobiet, kilku kolejnym ofiarom mordercy nazwanego przez prasę "Wampirem", udało się przeżyć. Wszystkie zbrodnie zostały popełnione na tle seksualnym.
Po serii pierwszych morderstw wybuchła panika, kobiety bały się wychodzić na ulicę, niektóre zakłady pracy organizowały nawet przewozy dla wracających z pracy kobiet. Jedną z ofiar seryjnego mordercy była Jolanta Gierek, 18-letnia bratanica I sekretarza PZPR Edwarda Gierka. Morderstwo wywarło na śledczych dodatkową presję.
W 1972 roku na milicję zgłosiła się Maria Marchwicka. Doniosła, że poszukiwanym mordercą jest jej mąż i zażądała nagrody za jego wydanie. W oparciu o jej zeznania aresztowano Zdzisława Marchwickiego oraz jego braci - Jana i Henryka. Obciążony zeznaniami żony, dzieci i brata, Zdzisław Marchwicki przyznał się do winy. Rodzina oskarżała go o stosowanie przemocy, nie było jednak żadnych dowodów wskazujących na jego związek z morderstwami. W kilkudziesięciu przesłuchaniach Marchwicki podał 20 różnych wersji zbrodni, którą miał popełnić. Jak się okazało, wszystkie zawierały informacje sprzeczne ze śladami z miejsc przestępstwa.
W procesie pojawiło się wiele poszlak zaprzeczających winie oskarżonego, okazało się m.in., że liczne odciski palców z miejsc zbrodni nie należą do żadnego z oskarżonych. Mimo wątpliwości Zdzisław i Jan Marchwiccy zostali skazani na śmierć, a ich brat Henryk na 25 lat więzienia. Wyroki śmierci wykonano.
Dodatkowej tajemniczości całej sprawie dodaje fakt, że po ostatnim z morderstw, do wszystkich zbrodni przyznał się Piotr Olszewa, jeden z przesłuchiwanych przez milicję podejrzanych. Był chory psychicznie. Przedstawiał szereg szczegółów z miejsc morderstw. Milicjanci nie mieli jednak innych dowodów niż jego przyznanie się do winy, dlatego wypuścili go na wolność. 10 dni później Olszewa, używając noża i młotka, morduje swoją żonę i dzieci, oblewa siebie i dom benzyną i podpala się. Śledczy nie sprawdzili jego odcisków palców. a ze spalonych zwłok nie można już ich zdjąć.
Po samobójstwie Olszewy i zatrzymaniu Marchwickich morderstwa ustają. Do dziś nie ma jednak pewności, kto był seryjnym mordercą.
Na zdjęciu: pokazowy proces braci Marchwickich w Katowicach, 18 września 1974 roku. Na specjalnie przygotowanej sali było kilkaset miejsc dla publiczności.