Proces ws zabójstwa Beksińskiego odroczony
Przed Sądem Okręgowym w Warszawie rozpoczął
się w czwartek proces w sprawie zabójstwa malarza Zdzisława
Beksińskiego; odczytano akt oskarżenia. Sąd odroczył sprawę do 8
czerwca, ponieważ uznał, że oskarżeni powinni zostać przesłuchani
jednego dnia - jeden po drugim, na co w czwartek pozostało zbyt
mało czasu. Kolejna rozprawa będzie utajniona.
Oskarżeni to bezpośredni zabójca 20-letni Robert K. - syn znajomego artysty - oraz jego pomocnik 17-letni Łukasz K. Pierwszemu grozi dożywocie, drugiemu - 25 lat więzienia.
Obrońca Roberta K. Franciszek Burda w rozmowie z dziennikarzami wskazał, że będzie chciał przed sądem podnieść niedojrzałość emocjonalną i nieprawidłowe cechy osobowości swojego klienta.
Jest to osoba młoda, która miała trudności w komunikacji z własnymi rodzicami. Na tym tle doszło chyba do zaniedbań. Były tego objawy, np. w szkole - nie dostał promocji w jednej z klas i zaczął wagarować - powiedział.
Ważnym elementem, motywem jego postępowania było to, że w okresie poprzedzającym tragiczne wydarzenia, zapożyczył się na jednej z dyskotek u nieznanych mężczyzn na 200 zł. Nie mógł ich zwrócić w terminie, a ci zaczęli domagać się zwrotu pieniędzy i szantażować go. Z każdym dniem zadłużenie rosło, aż urosło do 10 tys. zł - powiedział Burda. Dodał, że jego klient na początkowym etapie postępowania nie poinformował o tym fakcie, bo grożono mu wyciągnięciem konsekwencji wobec jego sióstr.
Te okoliczności zmuszały go do zdobycia pieniędzy. Niedoświadczenie życiowe i krytyczna sytuacja, w jakiej się znalazł, doprowadziła go do tego, że złamał sobie przyszłość- powiedział Burda.
Nie jest osobnikiem zdeprawowanym. Z samego aktu oskarżenia widać, że szczerze przyznał się od razu do stawianego mu zarzutu, działał w panice, przy pomocy współoskarżonego. Wszystkie okoliczności pozwalają na łagodne traktowanie go przez sąd- ocenił.
Beksiński został zamordowany w lutym 2005 r. Swego zabójcę sam wpuścił do mieszkania. Robert K. wyjaśniał w śledztwie, że chciał od niego pożyczyć pieniądze. Był jednak przygotowany na to, że w razie odmowy zabije artystę - zabrał ze sobą nóż. Malarz odmówił pożyczenia pieniędzy, zagroził też, że powie o wszystkim ojcu 20- latka - Krzysztofowi K., który pomagał mu w pracach i naprawach domowych. Zaczął nawet do niego dzwonić, wtedy chłopak pchnął Beksińskiego kilkakrotnie nożem.
Zwłoki malarza odkrył ojciec Roberta K. Gdy zorientował się, że malarz do niego dzwonił, próbował oddzwonić, ale Beksiński nie odpowiadał. Zaniepokojony zdecydował się do niego pojechać.
W czasie zabójstwa - jak ustaliła prowadząca śledztwo Prokuratura Rejonowa Warszawa-Mokotów - w mieszkaniu nie było kuzyna Roberta K. - Łukasza K., który czekał przed blokiem. Robert K. zadzwonił po niego, ten przyszedł i pomógł mu w zacieraniu śladów; m.in. w wyniesieniu zwłok malarza na balkon. Później razem uciekli, kradnąc z mieszkania dwa aparaty fotograficzne i 100 płyt CD - wartości ok. 3 tys. zł.
Robert K. przyznał się do winy. Łukasz K. twierdzi, że pomógł mu ze strachu - kuzyn miał bowiem grozić, że jeśli wszystko się wyda, razem trafią do więzienia.
Beksiński, jeden z najwybitniejszych malarzy współczesnych, urodził się w 1929 r. w Sanoku. Ukończył Wydział Architektury Politechniki Krakowskiej. Początkowo zajmował się fotografią artystyczną i rysunkiem, a następnie malarstwem i rzeźbą. Pierwszym poważnym sukcesem artystycznym Beksińskiego była wystawa zorganizowana w Warszawie w 1964 r. W latach 70. i 80. stał się popularny zarówno w kraju, jak i za granicą. Jego obrazy pokazywane były w prestiżowych galeriach całego świata.