PolskaProces b. esbeka oskarżonego o wymuszanie zeznań na nastolatku

Proces b. esbeka oskarżonego o wymuszanie zeznań na nastolatku

Przed Sądem Rejonowym w Koszalinie (Zachodniopomorskie) zaczął się proces byłego oficera Służby Bezpieczeństwa oskarżonego o fizyczne i psychiczne znęcanie się nad zatrzymanym w 1982 roku nastolatkiem, który razem z kolegą założył niepodległościową organizację "Front Demokratyczny".

26.04.2007 17:25

Z aktu oskarżenia wynika, iż 56-letni obecnie Ryszard M. miał między 10 listopada i końcem grudnia 1982 r. trzykrotnie poturbować 17-letniego wówczas Stanisława D., zatrzymanego i tymczasowo aresztowanego za próbę obalenia ustroju.

Ustrój - jak wynika z przejętych przez Instytut Pamięci Narodowej akt Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Koszalinie - pokrzywdzony miał obalać za pomocą ulotek potępiających wprowadzenie stanu wojennego oraz drewnianych pałek, które gromadził w domu do walki z funkcjonariuszami Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa.

W świetle czwartkowych zeznań pokrzywdzonego Stanisława D. z niegroźnego, bo skupiającego zaledwie siedmiu nastolatków "Frontu Demokratycznego", SB chciała stworzyć "wielką i prężną antypaństwową organizację". Temu celowi miały zaś służyć zeznania wymuszane groźbami, biciem rękami w tył szyi oraz łokciem pod żebra.

Zastraszeni młodzieńcy potwierdzili w końcu wersję SB. Dwóch z nich sąd skazał na kary więzienia w zawieszeniu i wysokie grzywny, zaś trzeciego umieścił w zakładzie poprawczym. Wyroki te uchylono dopiero w latach 90.

Stanisław D. przypomniał w czwartek przed sądem, że już w 1982 r. wyjaśniał esbekom, iż owe drewniane pałki nie były żadną bronią tylko kijami do rozpalania w piecu ogrzewającym jednorodzinny domek, w którym wówczas mieszkał.

Ryszard M. do dziś nie daje wiary tym wyjaśnieniom, bo - jak zeznał w czwartek - takie same kije znalazł u Waldemara M. - współzałożyciela "Frontu Demokratycznego" - którego "mieszkanie miało przecież centralne ogrzewanie."

M. zaprzeczył jednak, by w prowadzonym przez siebie śledztwie zmuszał któregokolwiek z zatrzymanych nastolatków do składania wygodnych dla siebie zeznań.

Wydział Śledczy (tam pracował oskarżony w 1982 r.) był tak wspaniały, że nie było na nas żadnych skarg. Koledzy nigdy nikogo nie obrażali ani nie bili. Nikt nam nawet nie sugerował, by wymuszać zeznania siłą .(...) Nie rozumiem dlaczego pan D. mówi, że go obrażałem i biłem. Przesłuchiwałem go dwukrotnie. Dobrze nam się rozmawiało, w tym sensie, że nie obawiał się on niczego z mojej strony - powiedział Ryszard M.

Według oskarżonego, Stanisław D. musiał go pomylić go innym przydzielonym do tej sprawy oficerem SB i zażądał od sądu przeprowadzenia konfrontacji pokrzywdzonego z tamtym funkcjonariuszem.

Proces będzie kontynuowany w maju.

Źródło artykułu:PAP
Zobacz także
Komentarze (0)