PiS grzmi, że na polskich polach niszczone są uprawy, które nie zostały zebrane i zarzuca rządowi brak pomocy finansowej dla rolników. - Tak, widzę problem - przyznaje w programie "Tłit" minister rolnictwa Stefan Krajewski.
- Niestety, nie możemy stosować dopłat jako kraj członkowski Unii Europejskiej bez rozwiązań unijnych - zwraca uwagę Krajewski. Dodaje, że z takiej możliwości korzystał rząd PiS, kiedy regulacje unijne były inne ze względu na kryzys związany z COVID-19 i wojną w Ukrainie. - Na to były przeznaczone duże pieniądze i kraj członkowski mógł z takich mechanizmów korzystać. I faktycznie te dopłaty były - wyjaśnia minister rolnictwa w programie "Tłit".
- Dzisiaj rynkiem zarządzają tak naprawdę duże sieci handlowe. Większość jest oczywiście z kapitałem obcym. Cieszymy się, że powstają sieci polskie, które obracają produktami, ale im dłuższy łańcuch dostaw, tym więcej osób chce zarobić na tym produkcie - wylicza Krajewski.
Prowadzący Michał Wróblewski przytoczył problem, który opisała Wirtualna Polska. Rolnicy zaczynają ostrzegać przed nowym zjawiskiem: przedstawiciele handlu próbują wykorzystać ich trudną sytuację. Handlowcy dzwonią do rolników i mówią: skoro oddajecie paprykę czy jabłka ludziom po złotówce w ramach samozbiorów, to my też nie damy wam więcej. Duże sieci handlowe nakładają marże i zarabiają nawet kilka złotych na kilogramie, podczas gdy rolnik zostaje stratny. Czy polski rząd coś z tym zrobi?
- Zachęcamy do tego, żeby rolnicy korzystali z jednej strony ze sprzedaży bezpośredniej w ramach rolniczego handlu detalicznego, ale to jest też oczywiście apel, który kieruję do konsumentów, żeby kupować bezpośrednio u producentów - odpowiada Krajewski. - Ale to tak naprawdę konsument decyduje, gdzie robi zakupy, kiedy robi zakupy i ile jest w stanie za nie zapłacić - dodaje minister.