Prezydent Trump, prezydent Sikorski? [OPINIA]
Chociaż prezydentura Donalda Trumpa zmieni globalny układ sił, to nie Amerykanie będą urządzać naszą scenę polityczną. A jednak decyzje nowej administracji USA będą mieć wpływ na charakter prezydentury nowej głowy państwa w Polsce - pisze dla Wirtualnej Polski dr Barbara Brodzińska-Mirowska.
09.11.2024 21:07
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Dziś Polska i Europa potrzebują prawdziwych liderów politycznych, którzy będą potrafili funkcjonować w świecie, który właśnie układa się na nowo na naszych oczach. Radosław Sikorski od kilku dni intensywnie podkreśla swoje atuty kreatora polityki zagranicznej i bywalca międzynarodowych salonów. Do tej pory traktowana przez wielu jako zasłona dymna kandydatura Radosława Sikorskiego w wyborach prezydenckich, wraz z wygraną Trumpa wygląda jednak coraz bardziej, jak realna możliwość.
Amerykanie wybrali prezydenta, biorąc pod uwagę swoje potrzeby, a nie potrzeby świata. Nie da się jednak zaprzeczyć, że wraz z jego wyborem Europa musi być gotowa na to, w jaki sposób prezydent USA ułoży politykę międzynarodową. A zanosi się na znaczącą zmianę priorytetów. Przede wszystkim zmienią się zasadniczo relacje między USA a Unią Europejską. Będzie to duża próba dla Brukseli, dla Europy, która czuje na plecach oddech Putina i jego europejskich sprzymierzeńców.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W tak niespokojnych czasach, nieprzewidywalne przywództwo w największym mocarstwie powinno wywołać poważny namysł nad polityką UE, ale także polityką Polski, jako kraju przyfrontowego. Kwestie międzynarodowe będą obecne w kampanii prezydenckiej, ponieważ to jedna z ważnych prezydenckich prerogatyw. Szczególne znaczenie będą jednak miały kwestie bezpieczeństwa Polski, które są dziś oczkiem w głowie polityków, ale także wysoko na liście priorytetów wyborców. To powód, dla którego międzynarodowe obycie, wyczucie i kontakty, połączone z charyzmą i umiejętnością mocnego stawiania sprawy powodują, że atuty ministra Sikorskiego w szybkim tempie nabierają mocy.
Kandydaci na kandydatów rywalizują już otwarcie. Radosław Sikorski wprost wskazuje swoje przewagi. Z zadziwiającym opóźnieniem, ale reaguje Rafał Trzaskowski, który w końcu zaczął mówić o swojej kandydaturze wprost. Z tym że Radosław Sikorski zdążył już zaciekawić pomysłem swojej potencjalnej prezydentury media i wyborców, a nawet koalicjantów. To powoduje, że kandydatura Szymona Hołowni jest bezprzedmiotowa. KO jest zatem w dobrej sytuacji, bo ma wybór pomiędzy dwoma, mocnymi kandydatami. W sobotę formacja podjęła decyzję o zorganizowaniu prawyborów.
Ten fakt, dość mocno wprawia PiS w rozedrganie, ponieważ punktem odniesienia dla trwających tam poszukiwań kandydata na kandydata był i jest Rafał Trzaskowski. Gdyby jednak okazało się, że KO postawi na Radosława Sikorskiego, to mogłoby wywołać w PiS niemałe zamieszanie.
Lekcji z amerykańskich wyborów jest sporo. Wydaje się przykładowo, że Tusk czuje to, czego nie poczuli w porę demokraci w USA. Mianowicie, że jeśli wyborca ma obawy, to nie należy ich bagatelizować, tylko na nie odpowiadać, bo inaczej odpowie populista z krwi i kości. Stąd m.in. przyjęta przez premiera narracja dotycząca imigracji i dość ostentacyjne ignorowanie stanowiska w tej sprawie środowisk pozarządowych. Dlatego sądzę, że dziś kandydatury w KO rozważane są również przez pryzmat zdolności kandydatów do mobilizowania przede wszystkim wyborców konserwatywnych.
Mają oni bowiem w polskich warunkach, mówiąc brutalnie, większe wyborcze znaczenie niż elektorat lewicowy, zwłaszcza skrajny. Warto przypomnieć, że jeszcze chwilę temu jedną z mocnych stron prezydenta Warszawy była zdolność do mobilizacji elektoratu Lewicy. Nie wykluczam zmiany w sposobie myślenia o lewicowych wyborcach, których głosowanie na kandydata KO zaczyna być chyba traktowane jako oczywistość bez względu w zasadzie na to, kto to będzie.
Najbliższe tygodnie to będzie w obu obozach czas sporych emocji i trudnych decyzji. Polska potrzebuje dziś w polityce krajowej i międzynarodowej silnego przywództwa. Potrzebuje sprawnego, skutecznego lidera, który ugra co trzeba w meandrach polityki międzynarodowej drugiej ery trumpowskiej. Potrzeba też jednak lidera, który odpowie na potrzeby, strachy i obawy wyborców w Polsce.
Amerykanie zdecydowali, a wpływ tej decyzji, nawet jeśli nie jest ostentacyjny, będzie odczuwalny. Choćby dlatego, że dziś populistyczni politycy w Europie dostali spory zapas wiatru w żagle.
Dr hab. Barbara Brodzińska-Mirowska* dla Wirtualnej Polski
*Autorka to politolożka i medioznawczyni, wykłada w Katedrze Komunikacji, Mediów i Dziennikarstwa UMK w Toruniu.