Prezydent to nie wódz
Lech Kaczyński pilotowi samolotu, którym leciał do Gruzji, wydał rozkaz lądowania w Tbilisi. Czy miał do tego prawo?
Kapitan samolotu odmówił, argumentując, że obok Tbilisi trwają walki. Ostatecznie samolot wylądował w Azerbejdżanie, a Lech Kaczyński i towarzyszący mu prezydenci dojechali do stolicy Gruzji samochodami. Rozmowa z profesorem Piotrem Winczorkiem, konstytucjonalistą
Prezydent to numer jeden naszej armii, ale czy jednocześnie główna siła decyzyjna?
– Konstytucja określa prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej najwyższym zwierzchnikiem sił zbrojnych, lecz z tej ogólnej kwalifikacji nie wynikają konkretne uprawnienia. Owszem, prezydent powołuje szefa sztabu generalnego i mianuje na określone stopnie wojskowe, ale reszta to kompetencje, powiedziałbym, moralne: sztandary mają mu się kłaniać, generałowie oddawać honory.
A wydawanie rozkazów?
– Jako zwierzchnik sił zbrojnych prezydent nie działa sam. Konstytucja mówi wprost, że czyni to za pośrednictwem ministra obrony narodowej, czyli decyzje prezydenta muszą być przynajmniej konsultowane z szefem MON i podległymi mu dowódcami. To tryb obowiązujący w czasie pokoju. Na wypadek wojny, gdy idzie o mobilizację, interwencję zbrojną czy powołanie naczelnego dowódcy sił zbrojnych, prezydent czyni to na wniosek premiera. Jakiekolwiek działanie prezydenta bez przyzwolenia rządu byłoby złamaniem konstytucji.
A gdyby zdarzył się zamach stanu?
– Gdyby wojsko chciało się buntować, prezydent- mógłby tupnąć nogą i powiedzieć, że jest temu przeciwny. I to wszystko. Konstytucja nie gwarantuje prezydentowi, że każdy żołnierz, od szeregowca do generała, ma wykonywać jego rozkazy. Polski prezydent jest zwierzchnikiem, a nie dowódcą sił zbrojnych jak prezydent USA, Ukrainy, Słowacji czy Czech. Krótko mówiąc, polski prezydent to nie naczelny wódz, bo takiego nasza konstytucja w ogóle nie przewiduje.
– rozmawiała Aleksandra-Pawlicka