Prezydent mówi już o 15. emeryturze. Zaraz dodatków będzie więcej niż emerytów [OPINIA]
Jedyną odpowiedzią rządzących na nadciągający kryzys finansowy jest obiecywanie kolejnych świadczeń socjalnych i tworzenie kolejnych protez zamiast systemowych rozwiązań. A kto tego nie popiera, ten ponoć wróg narodu.
- Jeżeli będzie potrzebna 15. emerytura, to trzeba będzie ją rozważyć - stwierdził w Radiu ZET prezydent Andrzej Duda.
Zastrzegł, że rozważania muszą uwzględniać i możliwości budżetowe, i ciężką sytuację osób najmniej zamożnych.
Pytanie, które warto sobie postawić brzmi: ile jeszcze dodatkowych emerytur wprowadzi obóz władzy, żeby ukryć, iż nie ma on pojęcia o walce z przyczynami, więc walczy ze skutkami?
Dopiero co ruszyła wypłata tzw. 14. emerytury ("tak zwanej", gdyż to świadczenie socjalne, które nie przysługuje wszystkim emerytom).
Teraz mowa o 15. emeryturze.
Gdy ludzie będą płacili za prąd, węgiel i gaz o wiele więcej niż dotychczas, wprowadzone zostaną 16., 17. i 18. emerytury?
A jak ktoś stwierdzi, że nie popiera wprowadzenia emerytury 28., to zostanie uznany za wroga narodu, który chce biednym staruszkom odjąć chleba od ust?
Coraz słabsza emerytura
Kilka dni temu Instytut Emerytalny, ekspercki think-tank, opublikował wykres wskazujący na to, jaki procent przeciętnego wynagrodzenia stanowią emerytury i renty.
Z opracowania tego wynika, że tak jak do 2015 r. odsetek ten rósł (do 58,1 proc.), tak od 2016 r. szybko spada. Dziś wynosi 51,7 proc.
Obiektywny mankament takiego szacowania wartości emerytur i rent jest taki, że z punktu widzenia przeciętnego świadczeniobiorcy ważniejsza jest siła nabywcza tego, co dostaje. Dotychczas było tak, że co prawda otrzymywana emerytura była coraz słabsza w porównaniu ze średnią krajową, ale zarazem starczała na coraz więcej bułek w sklepie. Subiektywnie więc emeryt mógł czuć się uboższy od osoby pracującej, ale obiektywnie – wcale nie wiodło mu się gorzej.
Tyle że ten czas odchodzi do lamusa, gdyż - jak wszyscy wiemy - pieczywo szybko drożeje. Tak jak olej, cukier, prąd, woda, gaz, cokolwiek. A inflacja i wszelkie kryzysy podażowe najbardziej uderzają w najbiedniejszych. Oni bowiem mają najmniejsze możliwości znaleźć zastępcze rozwiązania.
Niektórzy Instytutowi Emerytalnemu zarzucili także to, że nie uwzględnia on w swoich wyliczeniach 13. i 14. emerytury.
Tu jednak ciężko organizację skrytykować - "trzynastki" i "czternastki" są emeryturami tylko z nazwy. W praktyce to jednorazowe (choć zarazem coroczne) świadczenia socjalne dla osób w określonym wieku, które otrzymują najmniej pieniędzy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pomnik Szyszki w miejsc protestu ekologów. "Będzie go chronić policja"
Zadowoleni z protezy
Rząd i prezydent kreślą przed nami idylliczny obrazek, w którym państwo dba o seniorów, a poziom dbałości wyznacza to, ile "emerytur" będzie w danym roku.
Jednocześnie wiek emerytalny został obniżony, Polacy chętnie przechodzą szybko na emeryturę.
Efekt jest taki, że według prognoz Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w 2030 r. pierwsza otrzymana emerytura będzie wynosiła 48,4 proc. ostatniej otrzymanej pensji.
W 2050 r. już emerycka wypłata będzie stanowiła zaledwie 29,5 proc. tego, co "świeży" emeryt dostał miesiąc wcześniej jeszcze jako pracownik.
I to jest prawdziwe wyzwanie! W tej kwestii jednak rządzący nic nie robią.
13., 14. czy 15. emerytury to protezy. Chwilowo mogą pomóc, ale nie zastąpią w pełni zdrowego organizmu. Ba, dowodzą tego, że organizm jest chory.
Sytuacja, w której być lub nie być milionów polskich emerytów opierać się będzie na zapomogach zależnych od widzimisię polityków, jest patologiczna.
Zadaniem rządzących jest bowiem zadbać o to, by niezależnie od okoliczności i tego, czy w danym roku będzie dodatek socjalny, czy go nie będzie, polski emeryt lub rencista mógł żyć godnie.
Oczywiście wiadomo, z jakiego względu Prawo i Sprawiedliwość nie myśli o reformie systemu emerytalnego.
Raz, że każda reforma jest ciężka w przeprowadzeniu. I już przykład Polskiego Ładu, rzekomo wielkiej reformy podatkowej, pokazał, że obóz władzy jest niezdolny do sprawnego wprowadzenia zmian.
A dwa: uzysk polityczny na obiecywaniu kolejnych pieniędzy i pokazywaniu się jako partii dającej pieniądze części obywateli jest istotny.
Tyle że to, co jest dobre dla polityków i może być przez chwilę satysfakcjonujące dla tych, którzy akurat dostaną dodatkowe świadczenie, wcale nie musi być dobre dla państwa. A ci, którzy domagają się kompleksowego działania, a nie dorzucania pieniędzy do systemu, wcale nie muszą być złoczyńcami chcącymi odebrać chleb rodakom.
Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl