Prezydencki minister chce autolustracji
15 maja Sąd Okręgowy w Warszawie zdecyduje,
czy wszcząć proces autolustracyjny ministra w Kancelarii
Prezydenta RP Mariusza Handzlika.
07.05.2009 | aktual.: 07.05.2009 17:04
Handzlik chce, aby sąd potwierdził prawdziwość jego oświadczenia lustracyjnego o braku jego związków ze służbami specjalnymi PRL. Zgodnie z ustawą lustracyjną, prawo do sądowej autolustracji ma każdy - nie tylko osoba pełniąca funkcję publiczną podlegającą lustracji - kto chce oczyścić się z postawionego publicznie zarzutu agenturalności.
W marcu br., w kolejnym katalogu IPN o zasobów archiwalnych SB wobec osób publicznych, znalazła się informacja, że Handzlik był zarejestrowany przez SB w 1987 r. jako tajny współpracownik ps. "Piotr". Rejestracji dokonał IV wydział SB z Bielska-Białej, inwigilujący Kościół katolicki i środowiska wierzących. Według SB, "w grudniu 1987 roku kontakt z TW został całkowicie zerwany, z powodu jego wyjazdu do Francji. Po nawiązaniu kontaktów z pracownikiem SB w/wymieniony kategorycznie odmówił jakichkolwiek kontaktów".
44-letni Handzlik - podsekretarz stanu odpowiedzialny w Kancelarii za sprawy międzynarodowe - zaprzeczył by był agentem. Oświadczył, że w 1987 r. przy składaniu wniosku o paszport, osoba podająca się za oficera wojska zaproponowała mu pracę dla wojska. - Lekkomyślnie zgodziłem się napisać jednozdaniowe oświadczenie o tym, że jeszcze raz spotkam się z tą osobą. Pod wpływem rozmówcy podpisałem je swoim imieniem z bierzmowania, to jest "Piotr". Żadnej współpracy nigdy nie podjąłem - dodał Handzlik. Później, gdy w 1988 wrócił z Francji, oficer znów się skontaktował, ale on ponownie odmówił jakichkolwiek kontaktów.
Handzlik zapewnił, że o tych kontaktach poinformował prezydenta Lecha Kaczyńskiego i "właściwe organy państwowe w ramach postępowania o dostęp do informacji niejawnej oraz w oświadczeniu lustracyjnym". Zapowiedział też, że złoży odpowiednie wyjaśnienia w IPN i podda się autolustracji.
Sam L. Kaczyński oświadczył, że nie widzi powodu do wyciągania konsekwencji wobec Handzlika. Podkreślił, że na jego współpracę nie ma żadnych dowodów. Zaznaczył, że w przypadku Handzlika było inaczej niż w sprawie innego jego ministra Andrzeja Krawczyka - bo jak podkreślił prezydent - tym razem on o wszystkim wiedział. Dodał, że Krawczyk chociaż też nie był agentem, to nie poinformował go o pewnych faktach ze swego życia. - I dlatego wtedy podjąłem decyzję o jego odejściu - podkreślił L. Kaczyński.
Handzlik studiował na Wydziale Nauk Społecznych KUL. W latach 1992-94 był doradcą premier Hanny Suchockiej ds. polityki zagranicznej, a od 1994 do 2000 r. - I sekretarzem i radcą ds. polityczno-wojskowych w ambasadzie RP w Waszyngtonie. W latach 2000-01 szefował Departamentowi Polityki Eksportowej MSZ, potem był wicedyrektorem w Departamencie Polityki Bezpieczeństwa MSZ (2001-2002), a w latach 2004-05 był radcą-ministrem w Stałym Przedstawicielstwie RP przy ONZ w Nowym Jorku. W 2006 r. rozpoczął pracę w Kancelarii Prezydenta RP.
Przed nim polityką międzynarodową zajmował się w niej Andrzej Krawczyk. W lutym 2007 r. odszedł, gdy prezydentowi przekazano informację, że w stanie wojennym miał być tajnym współpracownikiem WSW. W marcu 2007 r. sąd oczyścił go w ramach autolustracji, ale nie wrócił on jednak do kancelarii. Został w końcu ambasadorem RP na Słowacji.