Premier Tusk pójdzie na konfrontację z Kościołem? [OPINIA]
Po miesiącach dość spokojnych wzajemnych relacji między rządem Donalda Tuska a Kościołem, a właściwie po miesiącach braku tych relacji, w ostatnich dniach sytuacja ta dość zasadniczo zaczyna się zmieniać - pisze dla Wirtualnej Polski politolog Sławomir Sowiński.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Wraz z końcem wakacji narasta bowiem protest środowisk katolickich i Episkopatu przeciw ograniczeniu nauczania religii w szkole i przyspieszają prace nad likwidacją Funduszu Kościelnego. Co więcej, powoli ruszać też będzie kampania prezydencka, którą wygrać bez głosu przynajmniej części polskich katolików niemal nie sposób.
Dlatego premier Donald Tusk staje dziś przed politycznym dylematem: wychodząc naprzeciw antyklerykalnej emocji części swego elektoratu przyjąć wobec polskiego Kościoła kurs wyraźnej konfrontacji, czy odwrotnie - pomimo różnych naturalnych napięć między tronem a ołtarzem, podobnie jak większość jego poprzedników po roku 1989, szukać w relacjach z Kościołem jakiegoś modus vivendi?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Obajtek "poniesie konsekwencje". Straty idą w "nie w miliony, a miliardy"
Pola potencjalnych napięć
Głównym polem sporu między centrowo-lewicową Koalicją 15 października a władzami Kościoła katolickiego, poza kwestiami zasadniczymi dotyczącymi np. aborcji czy statusu rodziny, jest dziś przede wszystkim sprawa ograniczania nauczania religii w szkole, co zapowiedziała minister Barbara Nowacka. Pewne jednak napięcia wywołała też inicjatywa prezydenta Trzaskowskiego ws. usuwania krzyży ze stołecznych urzędów, o której zresztą chciałby on zapewne już zapomnieć.
Za chwilę dołączyć może do tej listy także procedura likwidacji Funduszu Kościelnego, a w przyszłości być może także, ewentualne zmiany w zakresie ograniczenia niedzielnego handlu.
Co jednak istotne, inaczej niż w sprawach zasadniczych i światopoglądowych, w wielu kwestiach praktycznych, związanych choćby z nauczaniem religii czy finansami, nie ma dziś chyba między rządem a Kościołem różnic nie do przezwyciężenia. A narastający między nimi spór dotyczy czasem bardziej metody ewentualnego wypracowania nowych rozwiązań, niż samych rozwiązań.
W sprawie likwidacji Funduszu Kościelnego na przykład, niemal wszyscy zgadzają się na ewentualne zastąpienie go praktykowanym we Włoszech czy Hiszpanii modelem odpisu podatkowego. Przy odrobinie dobrej woli kompromis wydaje się też możliwy ws. organizacji nauczania religii w szkole.
Rzecz jednak w tym, że Kościół, słusznie odwołując się do Konkordatu i Konstytucji mówiących o autonomii i współpracy państwa i Kościoła dla dobra wspólnego, chce, aby wszelkie dotyczące go zmiany były z nim konsultowane i uzgadniane.
Rząd Donalda Tuska natomiast, przynajmniej na razie, robi wrażenie, jakby zmiany dotyczące działań Kościoła w sferze publicznej wprowadzać chciał metodą jednostronnych politycznych decyzji. Potwierdza to choćby fakt, że póki co nie słychać nic o planach pracy komisji wspólnej rządu i Episkopatu, która od dziesiątków lat była naturalnym forum do negocjacji między oboma instytucjami.
Scenariusz konfrontacji
Czy zatem Donald Tusk zdecyduje się jesienią na kontynuowanie wobec Kościoła polityki faktów dokonanych, idąc tym samym na otwartą z nim konfrontację?
Tego rzecz jasna całkiem wykluczyć nie sposób. Przemawiać za takim scenariuszem może antyklerykalna emocja części elektoratu i młodszych polityków Koalicji Obywatelskiej, którzy w Kościele dostrzec potrafią dziś głównie polityczną ekspozyturę Prawa i Sprawiedliwości. Nie raz już mogliśmy obserwować jak bardzo politycy partii rządzącej liczyć się muszą z wyrażanymi w mediach opiniami swych najradykalniejszych zwolenników.
Taki scenariusz uprawdopodabniać też może rachuba odwołująca się do szerszego zjawiska, jakim jest odwracanie się Polaków od religii i Kościoła w ogóle, oraz kryzys autorytetu tego ostatniego. Osłabiony w ostatnich latach Kościół wydawać się może doskonałym adresem spektakularnych ataków i wycieczek, które bez wielkich politycznych kosztów odwracać by miały uwagę od innych spraw.
Znaczenie ma wreszcie i to, że Platforma - nie bez sukcesów - rywalizuje dziś o jej elektorat z Nową Lewicą. Maszerowanie w antyklerykalną stronę i wytaczanie kolejnych armat na froncie walki o świeckość państwa - z tego punktu widzenia może wydawać się politycznie kuszące. Zwłaszcza gdyby pomysłem na kampanię prezydencką Donalda Tuska była kandydatura Rafała Trzaskowskiego, i mocne podkręcanie w niej sporów światopoglądowych.
Szanse na nowe otwarcie
Bardziej jednak prawdopodobny i rozsądny politycznie wydaje się scenariusz inny. Doświadczony polityk, jakim jest Donald Tusk, dobrze rozumie zapewne racje, dla których tak niewielu jego poprzedników po roku 1989 decydowało się podczas ich urzędowania na konflikt z Kościołem. I dobrze też rozumie zapewne, jakie koszty mimo wszystko konflikt taki przynieść by mógł dziś jego partii.
Negatywne przyjęcie przez większość wyborców osobliwego pomysłu z usuwaniem krzyży z warszawskich urzędów dobrze pokazało bowiem, także liderom Koalicji Obywatelskiej, że niezależnie od pewnej antyklerykalnej emocji, Polacy, generalnie, nie są wrogo nastawieni do religii, i nie tego oczekują od polityków.
Spektakularna porażka Koalicji Obywatelskiej i Lewicy ws. depenalizacji aborcji przypomniała też wszystkim, że niezależnie od procesów laicyzacyjnych społeczeństwo polskie jest dość konserwatywne, a tylko 8,5 z 21,5 mln wyborców biorących udział w wyborach z 15 października 2023 głosowało na komitety głoszące jednoznacznie liberalizację aborcji.
Jeśli dodamy do tego narastające protesty Episkopatu i środowisk katolickich ws. redukcji nauki religii w szkole i coraz większy dystans PSL wobec kursu rządzącej koalicji w lewo, jasnym staje się, że wojna ideologiczna rządu z Kościołem zaowocować może, zarówno wiatrem politycznym w żagle osłabionego ostatnio PiS, jak i jeszcze głębszymi tarciami w rządzącej koalicji.
I jeszcze jaśniejsze wydaje się to, że taka wojna z polskimi katolikami zminimalizowałaby znacznie szanse kandydata Koalicji Obywatelskiej w wyborach prezydenckich. Przypomnijmy wszak, że w II turze wyborów będzie musiał on zdobyć do zwycięstwa wyraźnie ponad 10 mln głosów, czyli aż o 2 mln głosów więcej niż w październiku 2023 zdobyły łącznie KO i Lewica.
Ostrożnie więc można zakładać, że niezależnie od groźnych marsowych gestów i min premiera i części jego polityków w stronę Kościoła, wkrótce dojdzie jednak w relacjach między władzą a duchownymi do jakiegoś nowego otwarcia, dodatkowych negocjacji, być może aktywizacji komisji wspólnej rządu i Episkopatu, i kompromisu zarówno w sprawie nauczanie religii w szkole jak i Funduszu Kościelnego.
Najwięksi beneficjenci
Już dziś natomiast największymi beneficjentami wzrostu napięcia między państwem a Kościołem wydaje się po pierwsze sam Kościół, a po drugie koalicyjny PSL. Kościół, bo sytuacja, w której ograniczana jest przez władzę możliwość jego publicznego działania, w sposób naturalny zwiększać będzie sympatię społeczną wobec niego i tępić ostrze niedawnych jeszcze oskarżeń o sojusz tronu z ołtarzem.
PSL, bo rola obrońców wrażliwości katolików i konserwatystów, w którą ludowcy wchodzą coraz chętniej, pozwoli im nie tylko konkurować z PiS czy Konfederacją, ale także prowadzić kampanię na rzecz przyjaznego rozdziału Kościoła i państwa. Modelu, o którym zapomnieliśmy nieco w czasach PiS, a który najbardziej odpowiada i zapisom polskiej konstytucji, i znacznej części polskiego społeczeństwa.
Dla Wirtualnej Polski Sławomir Sowiński
*Dr hab. Sławomir Sowiński jest politologiem z Instytutu Nauk o Polityce i Administracji UKSW, specjalizuje się w badaniach nad polityką i religią oraz współczesnymi procesami politycznymi. Autor książki "Boskie, cesarskie, publiczne. Debata o legitymizacji Kościoła katolickiego w Polsce w sferze publicznej w latach 1989-2010"