Koalicja do renowacji [OPINIA]

Choć rządząca Polską koalicja nie ma w obecnym układzie sejmowym żadnej alternatywy, to w ostatnich tygodniach gołym okiem widać było jej wyraźną zadyszkę i turbulencje. Coraz oczywistszą staje się więc potrzeba jej politycznej renowacji, bez której po wakacjach rządzić będzie jej jeszcze trudniej - pisze dla Wirtualnej Polski prof. Sławomir Sowiński.

Premier Donald Tusk
Premier Donald Tusk
Źródło zdjęć: © PAP | Radek Pietruszka
Sławomir Sowiński

24.08.2024 17:23

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Choć wszystkich popełnionych błędów nadrobić się już nie da, wskazać można trzy co najmniej obszary, które wydają się możliwe do naprawy.

Rzecznik rządu w miejsce premiera z Twittera

Zaczynając od kwestii najprostszej, warto zwrócić uwagę na politykę informacyjną rządu Donalda Tuska, której głównym kreatorem postanowił zostać sam premier. Rezygnując z powołania rzecznika prasowego własnego gabinetu i wchodząc w jego rolę, mógł co prawda w ten sposób w różnych sprawach zademonstrować swą sprawczość i niepowtarzalność własnego medialnego stylu.

Nie mógł jednak - co naturalne - zastąpić rzecznika w codziennym informowaniu o pracach swego gabinetu i rozwiewaniu wszelkich nieuchronnych pytań czy wątpliwości. A co jeszcze ważniejsze, nie mógł też uniknąć solidnej ceny, jaką płaci się za zarządzanie rozmaitymi nieuchronnymi wizerunkowymi kryzysami - do czego właśnie sprowadza się często rola rzecznika rządu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wobec nieprzewidywalności procesu politycznego i codziennej presji mediów bieżące budowanie wizerunku każdego, a zwłaszcza koalicyjnego, rządu naznaczone jest bowiem zawsze sporym ryzykiem i prowadzić musi, prędzej czy później, do napięć, kryzysów czy bolesnych potknięć. Stąd właśnie potrzeba rzecznika rządu, który jest nie tylko jego informacyjną twarzą, ale przede wszystkim staje się swego rodzaju politycznym saperem, specjalistą od retuszu kłopotliwych politycznych plam, a w sytuacji wizerunkowych kryzysów bierze na siebie ich ciężar, chroniąc w ten sposób politycznych liderów.

Pogodzenie się Donalda Tuska z tym fragmentem politycznej rzeczywistości i powołanie profesjonalnego rzecznika rządu, który na co dzień będzie dźwigał nieuchronne przecież w życiu każdej rządzącej koalicji kryzysy i wiraże, to pierwszy, choć nie najtrudniejszy, element politycznej rewitalizacji, o której tu mówimy.

Dostarczyć nowe dowody na polityczne istnienie

Sprawą znacznie trudniejszą wydaje się natomiast dość wyraźna potrzeba rekonstrukcji politycznej agendy gabinetu Donalda Tuska. Każdy bowiem rząd, niezależnie od niezliczonych administracyjnych zadań, które zostają mu powierzone, sam wyznacza sobie kilka kluczowych pól politycznych, na których koncentruje uwagę swych wyborców, by właśnie na nich dowieść im swego politycznego znaczenia, sprawczości i efektywności. By dostarczyć czytelnych dowodów na swe polityczne istnienie.

Rzecz w tym, że polityczne pola, które wybrał Donald Tusk takich wyraźnych dowodów na szczególną sprawczość jego rządu nie dostarczyły, bo dostarczyć nie mogły. Nacisk na bezpieczeństwo Polski jest wszak - ze wszech miar słuszną, ale jedynie - kontynuacją podobniej polityki prowadzonej wcześniej przez PiS.

Z kolei - zapewne potrzebne - rozliczenia poprzedników utknęły, bo utknąć musiały, pomiędzy polityczną presją aparatu i elektoratu rządzącej koalicji, a złożoną naturą materii prawnej, która dla wiarygodnego wykazania win potrzebuje nie tygodni, ale miesięcy i lat. Od początku działania zróżnicowanej światopoglądowo koalicji było też wiadomo, że nie będzie w jej ramach zgody na liberalizację aborcji.

Gdzie zatem liderzy koalicji po wakacjach szukać mogą nowych pól dla swego politycznego sukcesu? O jedną precyzyjną odpowiedź zapewne trudno. Dla Lewicy mogą być to kwestie związane z budownictwem społecznym, czy wykluczeniem transportowym wielu gmin i powiatów, dla ludowców z PSL, wspieranie samorządów i reprezentowanie aspiracji rozwojowych mieszkańców średnich i mniejszych miast, dla Koalicji Obywatelskiej eksponowanie znaczenia Polski w Unii Europejskiej, dla Polski 2050 wspieranie przedsiębiorców i przedsiębiorczości.

Jeden wspólny mianownik dla tej programowej rewitalizacji rządzącej koalicji wydaje się jednak oczywisty. Jest nim przeniesienie akcentów i politycznego punktu ciężkości z przeszłości na aspiracje i przyszłość Polek i Polaków. To jednak wymagałoby zasadniczego przewartościowania politycznego credo premiera Tuska, jakie znamy. A to, mówiąc szczerze, wydaje się bardzo trudne.

W napięciach odnaleźć źródło energii

Kwestią jednak dla przyszłości obecnie rządzącej Polską koalicji najważniejszą jest, nie tylko pogodzenie się z nieuchronnymi jej wewnętrznymi napięciami, ale odkrycie, że mogą być one także źródłem wspólnej politycznej energii.

Podobnie bowiem jak w fizyce, tak i w polityce, różnice potencjałów i wartości, prowadzić mogą wprawdzie do gwałtownych zwarć i wyładowań, ale odpowiednio skanalizowane mogą też być źródłem cennej energii. Dobrze rozumiał to na przykład Jarosław Kaczyński, zarządzając zręcznie wewnętrznymi napięciami w Zjednoczonej Prawicy w taki sposób, że przez osiem lat przyciągały one skutecznie uwagę mediów oraz rosnącego elektoratu.

Także rządząca Polską po 15 października koalicja KO, Trzeciej Drogi i Lewicy jest i będzie wewnętrznie zróżnicowana, i jako taka pozostanie źródłem nieuchronnych napięć. Dlatego w jej politycznym interesie wydaje się taka przebudowa jej struktury, pól podmiotowości poszczególnych koalicjantów, kanałów komunikacji, procesów decyzyjnych, a także nieprzekraczalnych czerwonych linii, by poszczególne jej partie, bardziej niż dotąd mogły demonstrować swe odmienne tożsamości, odważniej wchodzić w merytoryczne spory, mniej jednocześnie się wzajemnie podgryzając i podejmując więcej wspólnych decyzji - tam, gdzie są one możliwe.

Ten najważniejszy element rekonstrukcji, o której tu mówimy, wymagałby jednak pewnego posunięcia się przez KO i zrobienia więcej politycznego miejsca jej mniejszym koalicjantom. To jednak wyobrazić sobie najtrudniej.

Stąd, szybciej niż ktokolwiek można się spodziewać, pojawić się może na naszej scenie politycznej sygnał do jej wyborczej przebudowy.

Dla Wirtualnej Polski prof. Sławomir Sowiński

*Prof. Sławomir Sowiński jest politologiem z Instytutu Nauk o Polityce i Administracji UKSW, specjalizuje się w badaniach nad polityką i religią oraz współczesnymi procesami politycznymi. Autor książki "Boskie, cesarskie, publiczne. Debata o legitymizacji Kościoła katolickiego w Polsce w sferze publicznej w latach 1989-2010"

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1672)