PolitykaPremier Mateusz Morawiecki ma sporo ludzi wokół siebie. Nie ma mu jednak kto doradzać?

Premier Mateusz Morawiecki ma sporo ludzi wokół siebie. Nie ma mu jednak kto doradzać?

Mateusz Morawiecki przez wypowiedź o "żydowskich sprawcach" był na ustach wszystkich. Podobno nie było to zaplanowane, zareagował spontanicznie. Dlaczego? Odpowiedzią ma być brak właściwego doradcy u jego boku.

Premier Mateusz Morawiecki ma sporo ludzi wokół siebie. Nie ma mu jednak kto doradzać?
Źródło zdjęć: © PAP | Markus Heine
Anna Kozińska

26.02.2018 | aktual.: 28.03.2022 10:25

Morawiecki nie ma doradcy strategicznego. Dlaczego? - Rozmowy polityczne toczą się na Nowogrodzkiej - powiedział "Newsweekowi" jeden ze współpracowników premiera. Czasem doradza mu Adam Bielan. Pomagali miał mu też Bronisław Wildstein czy Zdzisław Krasnodębski. Szefem gabinetu Morawieckiego jest z kolei poseł Marek Suski. Na to stanowisko miał wskazać go jednak nie premier, a Kaczyński. Tak samo podobno było z Michałem Dworczykiem i Jackiem Sasinem. Mimo tylu osób wokół szefa rządu, popełnia gafy.

Głównym doradcą premiera jest natomiast Agata Górnicka. To jego asystentka z czasów, kiedy stał na czele BZ WBK. Wziął ją ze sobą do Ministerstwa Rozwoju. Wiadomo, że ma 34 lata. Według tygodnika w banku parzyła prezesowi kawę i prowadziła kalendarz spotkań. W rządzie, jak twierdzą współpracownicy premiera, pełni „funkcję techniczną”. .

"Sukces zamienił się w blamaż" - pisze "Newsweek". W ten sposób opisuje to, jak Morawiecki radzi sobie w fotelu premiera. Tygodnik przypomina wpadki szefa rządu i przytacza wypowiedzi współpracowników, które świadczą o tym, że premier myśli zadaniowo i jednocześnie odrzuca emocje.

Najświeższą wpadką są słowa premiera wypowiedziane w Monachium. Zapytany przez dziennikarza - którego rodzina zginęła, bo Polacy donieśli na nią na Gestapo - o to, czy wejście w życie nowelizacji o IPN dotknie również jego, odpowiedział: - Obok polskich sprawców byli żydowscy sprawcy, rosyjscy czy ukraińscy.

Jeden ze współpracowników Morawieckiego w rozmowie z "Newsweekiem" stwierdził, że premier zareagował w ten sposób, bo poczuł się zaatakowany przez izraelskiego dziennikarza. - To nie było zaplanowane. Premier uznał, że wypowiedź dziennikarza ma na celu pokazanie, że źli są Polacy. Dlatego chciał podkreślić, że źli ludzie byli po różnych stronach, także po żydowskiej - powiedział. Zapewnił, że Morawiecki nie jest antysemitą. - Rodzina jego matki podczas wojny ukrywała u siebie w Stanisławowie dwie Żydówki. Do dziś Morawieccy mają z nimi kontakt i nazywają je ciotkami - tłumaczył.

Według innych współpracowników szefa rządu, Morawiecki mógł zachować się inaczej - powiedzieć, że współczuje, uścisnąć dłoń. Dlaczego tak się nie stało?

- To nie jest brat łata. Podchodzi do pracy zadaniowo, nie skupia się na emocjach - powiedziała osoba bliska premierowi. Były współpracownik Morawieckiego z BZ WBK uważa, że premier "nie ma inteligencji emocjonalnej i często zdarza mu się popełnić gafę". Poza sprawą z Monachium są też inne przykłady, które mogłyby potwierdzać tę opinię.

Nie tylko "żydowscy sprawcy"

Kiedy Morawiecki był wicepremierem powiedział, że wybór między Trumpem a Clinton to wybór między dżumą a cholerą. Innym razem stwierdził, że "prawo nie jest najważniejsze". To wciąż nie wszystko.

- Gdy wybuchł kryzys w 2008 r., powiedział w wywiadzie, że spowoduje on w Polsce tsunami. Zamożni klienci BZ WBK dzwonili przerażeni, czy mają wycofywać oszczędności. Morawiecki był spanikowany, bo prezes banku nie powinien mówić takich rzeczy - powiedział były współpracownik obecnego szefa rządu. - To jest cyborg z emocjami na poziomie śledzia - dodał.

Inny współpracownik Morawieckiego z BZ WBK zaznaczył że szef rządu to "sztywniak, który nie potrafi nawiązywać relacji innych niż te oparte na podległości służbowej". Wspomina też imprezę służbową, na której wszyscy się bawili poza Morawieckim. Miał siedzieć w kącie i pisać smsy.

Podobno najbardziej z wpadek Morawieckiego cieszy się jego poprzedniczka Beata Szydło.

Źródło: "Newsweek"

Zobacz także
Komentarze (30)